Bez niepotrzebnych wstępów.
Serdecznie zapraszam.
___________________________________
Minęło kilka dni od feralnego odrzucenia. Chłopcy zachowywali się normalnie - żartowali, trenowali i spędzali razem przerwy. Mimo tego coś było nie tak. Czuli, że pomiędzy nimi wyrósł jakiś mur i żaden z nich nie wiedział jak go zburzyć.
Hinata wiedział, że może być ciężko. Jednak nie wiedział, że aż tak.
Piątek, ostatni trening w tym tygodniu.
Daichi postanowił zrobić mały sparing między-drużynowy. Dlatego ostatnie 20 minut spędzili na rywalizacji. Gdy Kageyama wystawił piłkę, a Hinata jak zwykle do niej podskoczył i zdobyli punkt mecz się zakończył.
- Hai!- krzyknęli i przybili sobie piątki.
Usłyszeli klaskanie. Wszyscy jak na zawołanie odwócili się w stronę wejścia.
- W.. Wielki Król?!!- zdziwił się rudy.
- Yahoo!- uśmiechnął się i pomachał.
- O proszę. Oikawa-san.- Sugawara wyszedł mu na powitanie.- Co cię tu sprowadza?
- Cześć wszystkim. Przyszedłem po mojego kouhai.- uśmiechnął się po czym zwrócił do bruneta.- Idziemy Tobio-chan?
- Już. Tylko wezmę rzeczy.- cofnął się po torbę i ręcznik.
Drużyna spojrzała po sobie ze zdziwieniem. Pierwszy raz ktoś w ogóle po bruneta przyszedł.
Rudzielec patrzył na to totalnie w szoku. Nigdy nie widział, żeby Kageyama trzymał się jakoś specjalnie ze swoim senpai z gimnazjum.
Gdy ten go mijał złapał go dość szybko - za szybko - za przedramię.
- Hmm? Hinata?- zmarszczył brwi.- Co się stało?
Chłopak oprzytomniał i zabrał rękę.
- A.. Nic. Tylko myślałem, że wracamy razem .. heheh.- zaśmiał się trochę dziwnie.
- Chyba przeżyjesz beze mnie jeden wieczór.- wyszczerzył ząbki.
- Oczywiście, że tak!- obruszył się w odpowiedzi.
- Żartowałem.- zaśmiał się jakoś tak.. smutno. Tak się przynajmniej rudemu wydawało.- Do poniedziałku.
- Do zobaczenia.- odparł. To znaczy, że w weekend się też nie widzimy?
- Dobranoc wszystkim!
- Cześć, Kageyama!- pożegnała go cała drużyna.
- No dobra! Jeszcze się porozciągajcie przed wyjściem!- polecił kapitan.
Hinata zauważył jeszcze jak przy drzwiach Kageyama zostaje objęty ramieniem przez kolegę i poczuł ścisk w klatce piersiowej, po czym zaczął się rozciągać.
W drodze do domu analizował tę kilkuminutową sytuacje. Pomijając fakt, że dziwnie mu było wracać samemu do domu. Myślał, że wszystko będzie jak dawniej.
- Może Kageyama potrzebuje więcej czasu.- wyszeptał.
Jednak gdy przypomniał sobie jeszcze raz jak Oikawa obejmuje chłopaka coś w nim zawrzało. Przypomniał sobie też jeszcze jeden szczegół. Chwilę przed opuszczeniem sali, Oikawa spojrzał na niego.
Oczami, których nigdy nie widział.
Były to oczy bazyliszka.
Oczy, które mówiły - "Wygrałem".
- Nieważne! Uspokój się Hinata!- zganił się, wsiadł na rower i pognał do domu.
****************************************************************
Następnego dnia strasznie się nudził.
Napisał do przyjaciela czy idą do parku poćwiczyć.
Po chwili dostał odpowiedź.
Cały weekend jestem zajęty. Przepraszam.
Zmarszczył brwi.
Nie było to nic dziwnego, dlatego nie rozumiał czemu czuł irytacje.
Niestety był to dopiero początek.
W szkole było wszystko w porządku, jednak Oikawa zaczął przychodzić po Kageyame czasami dwa lub nawet trzy razy w tygodniu.
Mimo tego, że mieszkał dość daleko od ich szkoły.
Kiedy Hinata pisał do niego w weekendy czy nie wyjdą do kina, albo pograć czy po prostu posiedzieć razem w domu dostawał zawsze tą samą odpowiedź.
Dziś jestem zajęty. Przepraszam.
Sorki, pomagam rodzicom.
Dziś nie ma mnie w mieście.
Nie dam rady, przepraszam.
Może następnym razem.
Ciągnęło się to jakieś dwa miesiące. Wszyscy widzieli, że coś jest nie tak. Na treningach chłopaki zachowywali się normalnie, natomiast w szkole już prawie się do siebie nie odzywali.
Podczas jednego treningu Hinata zdał sobie sprawę co się dzieje. Nie był głupi. Rozumiał, że jego przyjaciel potrzebuje czasu jednak czuł się...
- ...zastąpiony- wyszeptał.
- Oy! Hinata!- Krzyknął Suga i złapał piłkę zanim ta uderzyła chłopaka prosto w twarz.- Wszystko w porzą...oy, Hinata?- zamrugał parę razy bo chłopak wyglądał jak zombie.
- Hinata.- zaczął twardo brunet i podszedł do tej dwójki.- żyjesz? Nie bujaj w obłokach podczas meczu.- skarcił go.
- ...- cisza. Rudy miał spuszczoną głowę.
- Oy Hina...- Chciał go dotknąć, ale tamten odtrącił jego rękę.
- Gumen. Źle się czuję.
Zastąpiony.
- Wracam do domu.
Zastąpiony.
- Okej. Uważaj na siebie.- pożegnał go Sugawara i podrapał się po głwie.- Kageyama co z wami jest? Minęło już trochę czasu od..
- Wszystko w porządku. Powiedział, że źle się czuje.- odparł beznamiętnie i wrócił na swoje miejsce.- Gotowy!
Zastąpiony..ZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpiony
ZastąpionyZastąpiony
ZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpiony
ZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpiony
Rozbrzmiewała w jego głowie niekończąca symfonia tego słowa.
Nie chciałem tego. Chciałem się z tobą dalej przyjaźnić.
Czuł się bezsilny. Długo się przebierał i w końcu wyszedł na niewielki balkon, żeby zejść po schodach i ruszyć do domu.
ZastąpionyZastąpionyZastąpionyZastąpiony...
- Oikawa-san! Co ty...- usłyszał dobrze mu znany głos.
Tam. Pod drzewem. W świetle księżyca. Przyjrzał się i zamarł.
- Tobio. Nie zrobię nic czego nie chcesz.- senpai pogłaskał go po głowie.
- Ja po prostu...- spuścił głowę i oparł czoło o ramię kolegi.
- Wiem.- przytulił chłopaka mocno do siebie.
Nie wyglądali na przyjaciół, raczej na zakochaną parę.
Hinata nie rozumiał co się dzieje. Dalej czuł się zastąpiony. Jednak ten widok nie wywołał w nim smutku.
Nie.
Zamiast tego.
W tym momencie.
Czuł niesamowitą wściekłość i gdyby ktoś teraz na niego spojrzał z pewnością zobaczyłby nie nastolatka, a Demona...
C.D.N