sobota, 14 marca 2015

"Słyszysz je? To właśnie moje uczucia" cz.1

Starałem się. Starałem się jak najlepiej przekazać ci moje uczucia, jednak ty ich nie dostrzegasz. Co mam zrobić, żebyś mnie zauważył? Co mam zrobić, żebyś je usłyszał. Moje, najdroższe uczucia.


~*****~

- Naruto! Haha! Ty gnojku! Jak zwykle zająłeś drugie miejsce! Gratulacje! - krzyknął mi Kiba wprost do ucha jak tylko wywiesili wyniki. Nie musiałem na nie patrzeć, bo wiedziałem że jestem drugi. Zawsze tak było. Ja byłem zawsze drugi, a on.... Uchiha Sasuke. Numer jeden w świecie młodych muzyków.
- Dzięki Kiba. Jednak wiesz, że to mnie nie zadowala.- upiłem łyk lemoniady z puszki, którą mi przyniósł.
- Tak, tak wiem. Chcesz pokonać Pana Snoba.- wyszczerzył się.
Może to wyglądać jak miłość platoniczna, ale to nie prawda, bo Sasuke i ja...
- Yo! Naruto. Jak zawsze jestem od ciebie lepszy.- uśmiechnął się z pogardą.
- Ha! Zobaczysz, że któregoś dnia cie przegonie!- wstałem celując w niego palec wskazujący.
- Prędzej Jiraya przestanie uganiać się za kobietami!- odgryzł mi.
- Osz ty! Nie wierzysz we mnie?!- tym razem wskazałem na siebie nadymając poliki jak małe dziecko.
- Pewnie, że wierzę...- myślałem, że na tym się skończy. Dlaczego ja jestem taki naiwny?!- że zawsze będziesz ze mną przegrywał.
- Sasuke!!!!!- zacząłem go gonić po korytarzu, ale odskakiwał za każdym razem gdy już prawie go miałem.
Ludzie przyglądali nam się z rozbawienie. Każdy nas znał i wiedział, że zawsze się tak zachowujemy.
Bo przecież Sasuke i ja.. jesteśmy przyjaciółmi. Wracaliśmy razem z Kibą do domu, żeby oblać kolejny dobrze zakończony konkurs. Po drodze wstąpiliśmy do lodziarni. Ponownie kłóciliśmy się, który ze smaków jest lepszy. Mój ulubiony- waniliowy, czy Sasuke- czekoladowy. Kiba miał z nas taki ubaw jak nigdy. W końcu dotarliśmy do domu Uchihy. Po konkursach zawsze szliśmy do niego - było najbliżej i miał najwięcej miejsca. W dodatku przeważnie dosiadał się do nas jego starszy brat, z którym mieszkał.
  W tych wszystkich konkursach ten czas lubiłem najbardziej. Dlaczego? Sami zobaczcie.
- Itachi! Jesteśmy!- poinformował brata od progu.
- O! Cześć chłopaki! Siadajcie! Zrobiłem Wam żarełko.- uśmiechnał się do nas wycierając talerze.
Od razu rozpromieniłem się, bo przecież każdy w promieniu kilkuset kilometrów wiedział jak doskonałym kucharzem jest Itachi - właściciel sieci restauracji.
- Jesteś najlepszy onii-san!- krzyknąłem. Nie mogłem się powstrzymać. OD razu usiadłem przy stole czekając na jedzonko.
- Onii-san? Przecież to mój brat, od kiedy jesteśmy rodziną?- prychnął Sasuke.
- Urusai! Dla mnie Itachi jest jak brat, w przeciwieństwie do ciebie.- pokazałem mu język.
- Osz ty...- brunet już szykował się do zadania najgorszego ciosu z najgorszych - łaskotki. Jednak jego brat w porę postawił przed nami ramen i z beztroskim uśmiechem poinformował, że w moim jest dużo dodatków, a Sasuke ma skromniej.
- Itadakimasu.- złożyliśmy ręce dziękując za przyrządzenie posiłku i zabraliśmy się za jego konsumowanie. Podczas gdy Kiba kłócił się o to, że my zawsze odstajemy to co najlepsze ja spoglądałem ukradkiem na Sasuke i coraz bardziej chciałem zostać z nim sam... nei jestem jakimś zboczeńcem!
Ja tylko...
Ja tylko naprawdę lubię przebywać z nim sam na sam. Rozmawiac o głupotach, łaskotać się, opowiadać śmieszne historie i wiele innych rzeczy. Nie mogę mieć z nim więcej do czynienia, w końcu byłem zakochany w swoim najlepszym przyjacielu. 
Obserwowałem go. Swój talent rozwijał już od przedszkola, szkolił go ojciec. Bardzo surowy ojciec, ale przynajmniej widać było ogromne postępy Sasuke.
Pamiętam, że kiedyś wracając do domu usłyszałem to. Fortepian. Grał niedaleko, ale melodia była tak piękna, że po prostu musiałem zostać przez nią zraniony. To było jakoś w 4 podstawówce?
Po prostu poszedłem za melodią. Nigdy nie zapomnę tego utworu. - "Air on the G String" Jan Sebastian Bach.
Ta melodia wyrażała wszystko co czuł wtedy Sasuke. Spokój, miłość, przyjaźń, życie...
Oparłem się o framugę okna i słuchałem, słuchałem i słuchałem cały czas wpatrzony w jego plecy.
Wtedy w głowie zahuczała mi myśl - "Chcę być taki jak on!" Dla dziecka posiadanie autorytetu, osoby którą może podziwiać jest czymś naprawdę wielkim.

Po jakimś czasie chciałem podejść bliżej, tak też się stało. Myśłałem, że zrobię to zwinnie i niezauwarzalnie.. Zamiast tego potknąłem się o... w sumie o nic! Padłem plackiem na podłogę.
Sasuke od razu przestał grać. Podszedł, myślałem, że mnie wyrzuci, ale on kucnął i uśmiechnąłeś się troszeczkę.
- Słuchałeś mojej gry?
- E.. tak.- tylko tyle byłem w stanie wykrztusić.
- Gra jest fajniejsza. Chodź pokażę Ci.
Złapał mnie wtedy za rękę i posadził obok siebie przy pięknym czarnym fortepianie. Nauczył mnie wtedy grać "twinkle twinkle little star". Prosty utwór dla dzieci.
Przychodziłem później co jakiś czas, aż stało się to moim nawykiem. Sasuke uczył mnie różnych utworów. Po miesiącu takiego chodzenia powiadomiłem go, że zapisałem się na lekcje gry do przyjaciela mojej rodziny. Jirayi.
"Mam zamiar być od ciebie lepszy Sasuke!" - krzyknąłem dumnie wypinając piersi.
"Niemożliwe" - prychnął wtedy, ale gdy zobaczył, że mówię poważnie jego wzrok zmiękł, po czym powiedział.
"uhm! Nie mogę się doczekać!"

Wiem, że jestem dla niego ważny. Jest moim najlepszym przyjacielem. Niestety od jakiegoś czasu już mi to nie wystarcza, a co gdybym...
Poczułem jak ktoś uderzył mnie w głowę.
- Ite! Za co to było Kiba?!
- Itachi woła Cię już parę minut.- wskazał bruneta.
- A... Przepraszam. O co chodzi?
- Naruto czemu nie masz dziewczyny?- na to pytanie jedynie zakrztusiłem się kluskami ramen. Sasuke poklepał mnie po ramieniu.
- Już już. wszystko ok?
Kiwnąłem tylko, że tak. Moja twarz była lekko czerwona. Zawsze tak było gdy Sasuke wykazywał się w stosunku do mnie troskliwością.
- Arigatou.- szybko się uspokoiłem i spojrzałem na starszego Uchihę przywdziewając swoją maskę. Założyłem ręce za głowę uśmiechając się szeroko.
- Coś ty Itachi! Za dużo czasu zajmuje mi fortepian!
- Przecież to nie problem. Znajdź taką, która to zaakceptuje.
- Ale ja...
- Naruto dobrze mówi.- te słowa padły z ust Sasuke.- Po co mu laska co będzie go tylko rozpraszać?
Właśnie odłożył pustą miską szepcząc ciche "Dziękuję za posiłek"
- Ale Sasuke.. Jesteście w takim wieku! Powinniście sobie w końcu kogoś znaleźć!
- Nie wypali.
- Nie wypali.
Padło jednocześnie z naszych ust, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- No nie mogę z was! Weźcie ze sobą ślub! Będzie najlepiej!- wyrzucił ręce do góry z lekką irytacją, a ja po raz drugi poczułem że się rumienię. Taka perspektywa przyszłości bardzo mi odpowiadała.
- Dobra chłopaki ja lecę! Pograjcie sobie jeszcze, ja skoczę do Hinatki!- wyszczerzył ząbki i poszedł.

My ruszyliśmy do muzycznego pokoju (tak, mieli nawet taki)
- To zabawne, że kiedyś ty podobałeś się Hinacie.- rzekł po chwili Sasuke.
- Masz rację. Teraz potrafi mówić wyłącznie o Kibie. Jest z nim tak związana.- rozłożyłem ręce w geście politowania. Weszliśmy do pokoju.
Od razu usiadłem przy tym pięknym instrumencie, który połączył moje życie z Jego.
- Zagrajmy Vivaldiego!- uśmiechnąłem się. Mój przyjaciel podwinął rękawy koszuli i siadając obok spytał, który utwór.
Wiosnę.
- Nie ma sprawy.
I tak zabraliśmy się do gry. Nasze palce przesuwały się po klawiszach to w jedną to w drugą stronę, a spod nich wychodziły dźwięki. Nakładały się jedne na drugie w tak piękny sposób. Nieświadomie zacząłem podwyższać tony. Siedziałem po lewej stronie, więc gdy podwyższyłem tonację moje palce były coraz bliżej palców Uchihy.
Nie mam pojęcia kiedy to się stało. Mój palec dotknął jego, moja ręka na jego. Wiedziałem, że mam zamglony wzrok. Sasuke po prostu nie zdążył zareagować. Przesunął się tylko na kraniec siedzenia, więc upadł. Ja poleciałem z nim wpijając się troszkę za mocno w jego usta.
Wiem, że tak nie wolno!
Wiem, że mnie znienawidzi!
Wiem, że teraz...
Usłyszałem tylko uderzenie swojej własnej głowy o siedzenie za mną, później poczułem ból. Podniosłem wzrok i ujrzałem coś czego nigdy nie chciałem tam zobaczyć.
   Sasuke stał nade mną. Drżał ze złości, ale to nie było takie straszne. Jego oczy... jedyne co w nch dostrzegłem to wściekłość. Ogromna wściekłość. Opanował się i odwrócił tyłem do mnie.
- Wyjdź.
- Sasuke ja...- próbowałem.
- WYJDŹ STĄD!!!
Nie wiedziałem czy płacze, czy powstrzymuje wybuch złości. Pewnie jedno i drugie.
Wyszedłem. 
Gdy wróciłem wyżyłem się na moim ukochanym instrumencie grając jeden z tych utworów wyrażających złość. "In the hall.."
Zacząłem grę od połowy. Tempo było wtedy odpowiednie. Na końcu utwory z całej siły uderzyłem w klawisze. Po tym opadłem na swój ukochany instrument i zapłakałem... Pierwszy raz w życiu płakałem tak głośno. Dobrze, że Rodzice już spali..
Płakałem, bo mnie odrzucił, ale bardziej dlatego że teraz już nawet z nim nie porozmawiam.
Wszystko poszło nie tak!!!

   Minął weekend. Spotkałem go w drodze do szkoły. Spiorunował mnie spojrzeniem i odszedł. W klasie wszyscy widzieli, że coś się stało. Kiedy sensei poprosił go, żeby poszedł ze mną do pokoju nauczycielskiego odparł "niech ktoś inny z nim pójdzie"
I tak trwało to cały dzień.
"Niech zrobi to sam"
"Bo jest głupi"
"Młotek"
"Musi sobie sam poradzić."
Pierwszy raz odezwał się do mnie dwa tygodnie później. Widocznie usłyszał mnie.. mój fortepian... moje uczucia. To one go do mnie przywiodły kiedy już straciłem nadzieję.



1 komentarz:

  1. Hej,
    tekst jest cudowny, to ich spotkanie i jak zaczęli grać, ale przykre to zachowanie Sasuke, mam nadzieję, że się pogodzą i wyjaśnią sobie wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń