Przez 2 tygodnie zapominał o spotkaniach, zamyślał się, gubił dokumenty, potykał się o swoje nogi. Jednym słowem był rozkojarzony. Wiedział dlaczego, ale sam przed sobą nie chciał tego przyznać. Jego asystent - Suigetsu - jako pierwszy postanowił o tym wspomnieć. Reszta jego podwładnych po prostu się bała. Suigetsu był trochę inny. Nie bał się niczego, w dodatku traktował Sasuke bardziej jak przyjaciela niż przełożonego. Właśnie wszedł do jego biura z nową porcją kofeiny. Wzdychnął przeciągle i położył kawę na biurku. Zamknął drzwi i potrząsnął delikatnie brunetem.
- Szefie...
Zero reakcji. Postanowił być trochę brutalny. Walnął książkami w biurko.
- Co się stało?- Otworzył oczy i ziewnął leniwie.- Suigetsu?- momentalnie rozszerzył oczy, podniósł się gwałtownie i krzyknął
- Która godzina?!
- Bez nerwów szefie.- odparł spokojnie i podsunął mu filiżankę.- Dziś już nie masz żadnych spotkań.
- Jak to? A co z A.M Industries no i z ...- usiadł.
- Odwołałem.
- Czemu?- zmarszczył brwi.
- Nie zrozum mnie źle Sasuke, ale od ponad tygodnia nic ci nie idzie i ja to rozumiem. Każdy ma gorszy czas. Wiem, że jesteś pracoholikiem, ale nasi wrogowie mogą to wykorzystać, dlatego...
- Dlatego co?
- Weź sobie wolne. Tydzień. Powinien starczyć. Pojedź z rodziną na wycieczkę, odpocznij i poukładaj sobie wszystko.- poklepał go po ramieniu.
- Może masz racje.- pomasował się po skroniach.- skończę tutaj tylko i za niedługo pójdę do domu okej? Jak coś to ty jesteś bezpośrednio ze mną połączony, jakby coś się działo.
- Jasne. Nie bój nic szefuńciu.- Uśmiechnął się.- kawę wypij.- i zniknął za drzwiami.
Sasuke wziął kawę do ręki i podszedł do okna.
- Co ty ze mną robisz... nawet jak cię tu nie ma to i tak jesteś.
Cofnijmy się do momentu przed kościołem. Sasuke po ponad dziesięciu minutach płaczu otrząsnął się i odsunął nagle. Naruto też był zszokowany. Chciał coś powiedzieć, ale Sasuke cofał się przestraszony swoimi myślami i uczuciami. Z jego ust padło tylko
- Nie... Tak nie można - i uciekł. Od tamtej pory nawet nie raczył przejść obok sanktuarium.
Kupił swojej żonie bukiet róż - różowych, takich które uwielbiała. Zabrał ją później na kolacje i do teatru. W następnych dniach traktował ją jak księżniczkę - czuł się winny. Sakura coś podejrzewała, ale powiedział że to tylko stres w pracy. Tak minęły prawie dwa tygodnie.
Postanowił pójść dziś do znajomych razem ze swoją rodziną. Dalej stojąc przy oknie wpatrując się w budynki miasta zadzwonił do Sakury.
- Cześć kochanie, o której kończysz zmianę?... yhm... okej... to pomyślałem, że możemy dziś odwiedzić Jenny i Iana?... tak tak weźmiemy Sarade.... Okej to do wieczora. Jeszcze do nich zadzwonię... yhm... no papa.
Ogarnij się Sasuke. Masz rodzinę, masz 26 lat nie 17, jesteś odpowiedzialny.
Z takim nastawieniem zabrał się do dalszej pracy.
Wieczorem szykowali się do wyjścia. Sakura zagadnęła jak gdyby nigdy nic.
- Dzwonił dziś do mnie Suigetsu. Miałam ci o tym nie mówić, ale był zmartwiony.- Właśnie założyła na siebie fioletową sukienkę do kolan i odsłoniła plecy.- zapniesz?
- Pewnie.- podszedł do niej i złapał za zamek.- Nic się nie dzieje Sakura.- odwrócił ją w swoją stronę i pogłaskał po ramionach uspakajająco.- trochę się stresowałem pracą, ale mam dla ciebie niespodziankę.- uśmiechnął się tajemniczo.
- Tak?- zapytała przekornie.- A jakąż to?- położyła ręce na jego szyi.
- Powiedzmy, że mam teraz tydzień tylko dla rodziny
- Naprawdę?! Jejku to super!- przytuliła się do niego.- Ale ja nie mogę wziąć teraz wolnego w pracy.- zmartwiła się.
- To nic.
- To znaczy?
- To znaczy, że dzwoniłem do twojego szefa i prosiłem o dwa dni wolnego. Wyjedziemy jutro wieczorem i wrócimy we wtorek. Co powiesz na odwiedziny twoich rodziców i wycieczkę po naszym kraju?- wyciągnął zza pleców trzy bilety do Tokyo.
- Sasuke! No i jak tu cię nie kochać!- uśmiechnęła się i pocałowała czule.
- Fuuuuj!- usłyszeli obok.
- Kochanie chyba musimy pokazać naszej córeczce jak bardzo się kochamy - zaśmiał się mężczyzna ponownie całując żonę.
- Nie nie nie! Zabraniam! Idziemy już do Caleba? Plooooosie!- piszczała mała dziewczynka.
- A co? Tak za nim tęskniłaś?- puściła jej oczko Sakura.
- Mamo! To tylko kolega!- oburzyła się.
- Tak, już idziemy. Zapraszam moje damy do limuzyny.- ukłonił się jak szofer.
Cała trójka wyszła z domu roześmiana i w takich humorach również wracała. Około północy byli już z powrotem. Sasuke położył do łóżka córkę, która z emocji zasnęła w drodze powrotnej.
Małżeństwo ledwo położyło się na kanapie gdy zadzwonił telefon bruneta.
- Tylko odbiorę i zaraz wracam- szepnął i wyszedł do innego pokoju.
- Suigetsu? Co jest?
- Szefie! Mamy totalny bajzel! Zostałem sam z Marie. Przepraszam, ledwo co wysłałem pana do domu, ale nie możemy znaleźć dokumentów do transakcji z M.P Investigation. Tej firmy śledczej. Jutro mamy z nimi podpisać umowę. Ponoć szef brał te dokumenty, ale....
- Poczekaj chwilę, poszukam ich w domu.
Sasuke poleciał do swojego biura domowego. Po 10 minutach i przeszukaniu całego gabinetu - przez co wyglądał on jakby przeszła przez niego burza - znalazł owe dokumenty i napisał swojemu pracownikowi, że zaraz je dostarczy.
Chciał poinformować o tym Sakurę, ale gdy wszedł do salonu ta już spała. Ściągnął jej bity i położył w wygodnej pozycji po czym przykrył kocem i pocałował czule w czoło.
Zostawił kartkę na stole informującą, że pojechał do firmy i za niedługo wróci.
Wsiadł do auta. Jechał jakieś pół godziny, z zepsutym radiem. Akurat teraz gdy chciał stłumić wszelkie myśli oraz wspomnienia. Dlatego przez te trzydzieści minut dopadły go te, które próbował zagłuszyć od dwóch tygodni. Tęsknota narastająca w nim każdego dnia kłóciła się z próbą zachowania uczuć wobec żony. Kochał ją, to nie było tak, że było im źle. Zależało jemu na jej i Sarady szczęściu, a wiedział że może im to dać kosztem własnego. Mimo, że tak bardzo chciał go zobaczyć.
Te oczy, te włosy, ten uśmiech i głos. Wystarczyłby mu widok. Chociaż czy na pewno? Czy nie chciałby go dotknąć? Czy nie chciałby...
Musiał gwałtownie zahamować, bo nie zauważył czerwonego światła. Zatrąbił na niego jakiś samochód i miał słuszność. Sasuke już do końca trasy skupił się na drodze.
Suigetsu czekał na niego pod firmą.
- Dziękuję. Ratujesz mi życie szefie.- uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Poza tym to moja firma, a nie twoja. To ty mnie ratujesz. Zostawcie te dokumenty i lećcie do domu.
- Dzięki. Pewnie. Dobranoc!
Pomachał mu i wsiadł z powrotem do auta. Oparł głowę na kierownicy i zamknął oczy.
Musisz przestać Sasuke. Przestań o tym wszystkim myśleć!
Jakby to było takie proste. Z reguły jest tak, że im bardziej nie chcesz o czymś myśleć tym bardziej cię to nęka.
Wyprostował się, wziął głęboki oddech i odpalił samochód.
Chciał wracać tą samą drogą, ale zrobił się tam wielki korek nie wiadomo skąd. Zawrócił i pojechał naokoło, co niestety zmuszało go do przejechania obok kaplicy.
No nie wierzę! Dlaczego zawsze jak tu przejeżdżam to muszę cię widzieć?!
Ich oczy się spotkały, a Sasuke skręcił gwałtownie w prawo wjeżdżając na chodnik i wyszedł z auta trzaskając drzwiami co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem blondyna.
- Sasuke. No proszę, co cię tu...- zaczął złośliwie.
- Nie odzywaj się! Powiedz mi jak to się dzieje, że za każdym razem widzę cię przed kapliczką?!- był bardzo zdenerwowany choć właściwie chyba tylko na siebie.
- Moment. O co ci w ogóle chodzi. W przeciągu pół roku widzieliśmy się trzy razy włączając teraz.- nie rozumiał co takiego zrobił.
- Moment. O co ci w ogóle chodzi. W przeciągu pół roku widzieliśmy się trzy razy włączając teraz.- nie rozumiał co takiego zrobił.
- Czemu musiałeś się znowu pojawić!
- A ktoś ci kazał mnie spotykać! Też wolałbym cię już nigdy nie zobaczyć. Po co w takim razie się zatrzymałeś!- krzyknął już głośniej.
- A ktoś ci kazał mnie spotykać! Też wolałbym cię już nigdy nie zobaczyć. Po co w takim razie się zatrzymałeś!- krzyknął już głośniej.
- Bo mnie wkurzasz! Co ty tu robisz o takiej godzinie!
- A co cię to interesuje Uchiha!
- Lepiej nie podskakuj Uzumaki!
- Bo co? Przywalisz bogu ducha winnemu księdzu?- zaśmiał się i pokręcił głową.- no pewnie.
- Nie możesz po prostu zniknąć?!
- Zniknąć?! Zniknąłem 8 lat temu. To nie moja wina, ze znów się spotkaliśmy!- zgrzytnął zębami.
- Zniknąć?! Zniknąłem 8 lat temu. To nie moja wina, ze znów się spotkaliśmy!- zgrzytnął zębami.
- Ty... Bo znowu stosujesz te swoje gierki! Próbuję o wszystkim zapomnieć a nie umiem! Męczę się już tyle lat! W dodatku musiałem znów cię zobaczyć!
- Nie zachowuj się jakby wszyscy oprócz ciebie byli winni!- poczochrał się po włosach- Poza tym wtedy...
- Nie zachowuj się jakby wszyscy oprócz ciebie byli winni!- poczochrał się po włosach- Poza tym wtedy...
- Wiem!
Zapadła chwila ciszy po czym Sasuke podszedł i złapał blondyna na kołnierz.
Zapadła chwila ciszy po czym Sasuke podszedł i złapał blondyna na kołnierz.
- Wiem, że wtedy to była moja wina! Wiem, że zraniłem i ciebie i ją! Wiem, że jestem najgorszym co cię spotkało! Wiem...
- Nie jesteś.- przerwał mu. Sasuke puścił go i patrzył ze zdziwieniem.- Nie jesteś najgorszy Sasuke.- to był już inny ton. Już nie był zły.. był smutny?
- To.. Ty mnie nie nienawidzisz?
- To.. Ty mnie nie nienawidzisz?
- Nie Sasuke. Owszem nienawidziłem, ale wybaczyłem ci już dawno temu. Trochę to trwało, ale udało mi się od ciebie uwolnić.- uśmiechnął się smutno.- Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Dlaczego ty taki jesteś!- ponownie wybuchł.
- A teraz o co ci znów chodzi? Szukasz zaczepki czy jak?!
- Jesteś największym debilem ze wszystkich usuratonkachi!
- Tak?! Ja do ciebie na spokojnie a ty mnie wyzywasz?! Spróbuj to powtórzyć draniu!- mierzyli się przez chwilę wzrokiem, aż dosłownie w jednej chwili wybuchnęli śmiechem. Nie mogli przestać. Sasuke usiadł na ziemi, Naruto na ławce obok i śmiali się dalej nie mogąc wydusić z siebie żadnych sensownych słów. Gdy się już trochę uspokoili Naruto poklepał miejsce obok siebie. Brunet usadowił się tam i śmiali się jeszcze chwilkę choć już delikatniej.
- Tak?! Ja do ciebie na spokojnie a ty mnie wyzywasz?! Spróbuj to powtórzyć draniu!- mierzyli się przez chwilę wzrokiem, aż dosłownie w jednej chwili wybuchnęli śmiechem. Nie mogli przestać. Sasuke usiadł na ziemi, Naruto na ławce obok i śmiali się dalej nie mogąc wydusić z siebie żadnych sensownych słów. Gdy się już trochę uspokoili Naruto poklepał miejsce obok siebie. Brunet usadowił się tam i śmiali się jeszcze chwilkę choć już delikatniej.
- Jeny.. Dawno się tak nie śmiałem.- stwierdził mężczyzna.
- Co ty nie powiesz? Ja w ogóle rzadko widziałem śmiejącego się Uchihe.- szturchnął go.
- Masz rację. To dzięki tobie się otworzyłem. Usuratonkachi- również go szturchnął lekko.
- Nie gadajmy o tym. I nie mów tak do mnie!- pogroził mu palcem.
- Bo co? Ja mogę.
- Ohoho.. od kiedy to ty ustalasz prawo?
- Od zawsze.- potarł ręce.- Naruto..co do...
- Nie nazywaj mnie tym imieniem.
- Ale dlaczego, przecież jesteśmy tylko...- nie dokończył przez wzrok chłopaka.- okej. Chris. Co do ostatniej mojej wizyty tutaj...
- Nie ma o czym mówić.- przerwał mu twardo.
- Ale przecież...
- Rozumiem Sasuke.- spojrzał na niego łagodnie.- ja naprawdę rozumiem.
- Rozumiesz?
- Tak.- pogłaskał go delikatnie po ręce, którą od razu zabrał i wstał.- Dobra. Musisz wracać do domu.
- Racja.- Również wstał i podał mu rękę.- Do zobaczenia usuratonkachi.
- Do zobaczenia draniu.
Odwrócili się i zaczęli iść w dwie różne strony.
Sasuke już miał zamiar wejść do samochodu gdy olśniło go.
Ten dotyk jego dłoni, ten wzrok. Przecież on zawsze jak się tak zachowywał to... Odwrócił się i zawołał.
- Naruto!!!
Ale ten już wszedł przez boczne drzwi do zachrystii.
Sasuke szybkim tempem dotarł do wejścia i zastał stojącego tyłem do nich blondyna, któremu trzęsły się ramiona. Powstrzymywał się.
- Czemu nie odjechałeś?- wyszeptał blondyn.
- Bo sobie przypomniałem co zawsze robiłeś, żeby mnie przekonać, że wszystko jest w porządku.- podszedł i pogłaskał go po głowie. Musiał to być zarazem czuły, ale i komiczny widok. Dwóch dorosłych mężczyzn schowanych przy drzwiach kościoła. Jeden pocieszający drugiego.
- Naruto. Nigdy nie byłeś dobry w ukrywaniu uczuć, ale mimo to zawsze mnie pocieszałeś.
- Sasuke.- przestał się trząść, spojrzał na niego twardo z mokrymi policzkami.- To jest złe rozumiesz? Ty masz rodzinę, a ja jestem księdzem. Koniec tematu. Więcej tu nie przychodź.- odwrócił się z zamiarem odejścia.
- Naruto.- powinien chwycić go za rękę, a on tylko wymówił jego imię TYM tonem i to wystarczyło aby blondyn nie mógł zrobić ani jednego kroku więcej. Podszedł do niego, odwrócił w swoją stronę i przytulił delikatnie.
- Wiem, że to złe. Ale powinienem już wtedy odpuścić. Owszem kocham Saradę, Sakura też jest dla mnie ważna, ale od kiedy pierwszy raz cię znów zobaczyłem. Mimo tego, że minęło 8 lat. Mimo tego, że próbowałem zapomnieć.- popatrzył mu w oczy i złączył ich czoła.- Nigdy nie przestałem cię kochać Naruto, choć wiem że to złe i niewłaściwe. Wiem, że mogę tym zranić wiele osób w tym i ciebie, ale... Ja po prostu... Nie mogę przestać o tobie myśleć.- złapał jego policzki w dłonie i zamknął oczy.
- Ja też Sasuke. Ja też nie mogę zapomnieć.- spojrzał na niego czule i odsunął dłonią od siebie na odległość jednego metra.- Tylko, że ja potrafię z tego zrezygnować. Wygląda na to, że tym razem ja gram rolę tego mądrzejszego. Dobranoc Sasuke.
- Naruto.- Złapał go za rękę, przyciągnął i pocałował. To był pocałunek krótki, ale najbardziej namiętny w życiu ich obydwu. Zakończył go Naruto.
- Nie... Przestań.- wtedy już naprawdę uciekł.
Sasuke dopiero teraz otrząsnął się i zdał sobie sprawę z tego co powiedział i co zrobił. Najpierw przeszło go poczucie winy, a po chwili spojrzał na Jezusa i opanował go gniew.
- Najpierw mamy się kierować sercem, miłością a później.... później mówisz, że to złe?! Nienawidzę swojego życia, nienawidzę siebie bo zniszczyłem życie im obojgu! Sakura mogłaby być z kimś kto ją kocha! Tylko ją! A Naruto?... Nie musiałby teraz się mną zamartwiać! Nie musiałby wtedy zapominać! Gdybym... Agh!!!!!- wyszedł trzaskając drzwiami.
Sasuke szybkim tempem dotarł do wejścia i zastał stojącego tyłem do nich blondyna, któremu trzęsły się ramiona. Powstrzymywał się.
- Czemu nie odjechałeś?- wyszeptał blondyn.
- Bo sobie przypomniałem co zawsze robiłeś, żeby mnie przekonać, że wszystko jest w porządku.- podszedł i pogłaskał go po głowie. Musiał to być zarazem czuły, ale i komiczny widok. Dwóch dorosłych mężczyzn schowanych przy drzwiach kościoła. Jeden pocieszający drugiego.
- Naruto. Nigdy nie byłeś dobry w ukrywaniu uczuć, ale mimo to zawsze mnie pocieszałeś.
- Sasuke.- przestał się trząść, spojrzał na niego twardo z mokrymi policzkami.- To jest złe rozumiesz? Ty masz rodzinę, a ja jestem księdzem. Koniec tematu. Więcej tu nie przychodź.- odwrócił się z zamiarem odejścia.
- Naruto.- powinien chwycić go za rękę, a on tylko wymówił jego imię TYM tonem i to wystarczyło aby blondyn nie mógł zrobić ani jednego kroku więcej. Podszedł do niego, odwrócił w swoją stronę i przytulił delikatnie.
- Wiem, że to złe. Ale powinienem już wtedy odpuścić. Owszem kocham Saradę, Sakura też jest dla mnie ważna, ale od kiedy pierwszy raz cię znów zobaczyłem. Mimo tego, że minęło 8 lat. Mimo tego, że próbowałem zapomnieć.- popatrzył mu w oczy i złączył ich czoła.- Nigdy nie przestałem cię kochać Naruto, choć wiem że to złe i niewłaściwe. Wiem, że mogę tym zranić wiele osób w tym i ciebie, ale... Ja po prostu... Nie mogę przestać o tobie myśleć.- złapał jego policzki w dłonie i zamknął oczy.
- Ja też Sasuke. Ja też nie mogę zapomnieć.- spojrzał na niego czule i odsunął dłonią od siebie na odległość jednego metra.- Tylko, że ja potrafię z tego zrezygnować. Wygląda na to, że tym razem ja gram rolę tego mądrzejszego. Dobranoc Sasuke.
- Naruto.- Złapał go za rękę, przyciągnął i pocałował. To był pocałunek krótki, ale najbardziej namiętny w życiu ich obydwu. Zakończył go Naruto.
- Nie... Przestań.- wtedy już naprawdę uciekł.
Sasuke dopiero teraz otrząsnął się i zdał sobie sprawę z tego co powiedział i co zrobił. Najpierw przeszło go poczucie winy, a po chwili spojrzał na Jezusa i opanował go gniew.
- Najpierw mamy się kierować sercem, miłością a później.... później mówisz, że to złe?! Nienawidzę swojego życia, nienawidzę siebie bo zniszczyłem życie im obojgu! Sakura mogłaby być z kimś kto ją kocha! Tylko ją! A Naruto?... Nie musiałby teraz się mną zamartwiać! Nie musiałby wtedy zapominać! Gdybym... Agh!!!!!- wyszedł trzaskając drzwiami.
Wrócił do mieszkania jeszcze nabuzowany. Na szczęście Sakura spała, Sarada też. Położył się w sypialni i zasnął myśląc tylko o tym jak długo Naruto będzie tej nocy płakał.
__________________________________________________________________________________
No i mamy następną część!
Jak się podoba! Mnie bardzo. Jestem pochłonięta.
Jak się podoba! Mnie bardzo. Jestem pochłonięta.