Tylko nie wpadnijcie w depreche kochani! To coś z rodzaju tych smutnych.
Wiem, że zawsze się jej podobał. Nie chciałem wchodzić w tak szczere uczucie. Wmawiałem sobie, że to minie, że się przyzwyczaję. Wmawiałem to sobie przez tydzień, potem dwa, potem miesiąc. Jeden. Drugi. Trzeci...kolejne. Skończyliśmy liceum. A ja nadal się łudziłem, że to przejdzie. A oni zeszli się w dniu rozdania dyplomów.
Potem wychodziliśmy razem we trójkę. Na piwo, na kręgle, do klubu. Ten klub... coś się tam wydarzyło. Ona poszła do łazienki. Zostaliśmy sami. Nienawidziłem tych sytuacji. Zacząłem studiować psychologię by dowiedzieć się więcej o ludzkich reakcjach nazywanych potocznie uczuciami. W każdym razie On zamówił dla nas po piwie. Podczas rozmowy stało się coś czego on nie zauważył. Jego dłoń leżała na blacie, a ja przez nieuwagę przysunąłem do niej swoją.
Musnąłem jego skórę ledwie odczuwalnie, On nawet tego nie zauważył. Mi to wystarczyło, żeby tam w klubie przy tym barze się rozpłakać. Nie miałem gdzie uciec i nagle ktoś wziął mnie do tańca. Młody chłopak, rudy. Miał ciekawy tatuaż po prawej stronie czoła. Uśmiechnął się miło, choć nienachalnie. Nachylił nad moim uchem i wyszeptał.
- Jestem Gaara, nie znam sytuacji ale spokojnie możesz się wypłakać. Nikt nie zauważy.
I faktycznie. Muzyka grała, ludzie kołysali się w jej rytm, a ja płakałem w ramię nieznajomego. Gdy się trochę uspokoiłem chłopak chciał odejść. Zatrzymałem go. Pocałowałem delikatnie i wyszeptałem ciche "dziękuję".
Tej nocy przeżyłem pierwszy raz z mężczyzną.
Tej nocy zaczął się mój związek.
Tej nocy miałem o Nim zapomnieć.
Nie do końca wyszło. Dziś mijają dwa lata od tej nocy, a ja dalej nie mogę zapomnieć i dalej Gaara mnie zawsze ratuje.
Usłyszałem trzask drzwi.
- Gaara?
- Jestem.
- A ja zaraz wychodzę, mam dziś kolokwium.- dałem mu buzi w policzek.
- Naruto?
- Hmm?- odparłem nieobecny.
- Spotkasz się z nim dziś?
- Z Sasuke? Pewnie tak, chodzimy na tę samą uczelnię.
- Da to coś, że nie jestem z tego powodu zadowolony?- położył się na kanapie.
- Nie bardzo.- pstryknąłem go w nos.- I tak widujemy się rzadko.
- Ale wiesz. To jest twoja pierwsza..
- ... tak tak wiem. Moja pierwsza miłość, ale to też mój przyjaciel.- Poczułem jak przytula się do moich pleców.
- Kocham cię, Naruto.
- Wiem. Wychodzę.- uśmiechnąłem się, znikając za drzwiami. Gdybym został kilka sekund dłużej usłyszałbym z jego ust smutne.
- Ale ty mnie chyba nadal nie.
Raniłem go. Nie chciałem, ale... jestem okropnym człowiekiem. Zależy mi na moim chłopaku, ale nie kocham go tak jak na to zasługuje. Nie chciałem być sam.
Po kolokwium wyszedłem na papierosa. Paliłem czasami, głównie przy egzaminach, nagle usłyszałem kłótnie.
- Sakura, my po prostu do siebie nie pasujemy! Nie bądź namolna!
- Nie możesz! Po trzech latach teraz oprzytomniałeś? Teraz chcesz zerwać?
- Daj mi spokój.
- Sasuke wróć!
- Nie. Powiedziałem już, że...
- Wowowowowo!- stanąłem między nimi.- Co jest grane miśki?
- Sasuke ze mną zrywa.- fuknęła jak dziecko.
- Dlaczego?- pytałem z ciekawości, bo ucieszyło mnie to choć nie powinno.- Sas...- nie zdążyłem nic powiedzieć bo Sasuke mnie pocałował!
Tak po prostu przed Sakurą mnie pocałował!
W usta!
- Dlatego. Bo jestem zakochany w Naruto.
- Ty.. przecież... argh!- krzyknęła i odeszła.
Patrzyłem na niego skamieniały. Chyba nic mnie w życiu tak nie zaskoczyło jak ta sytuacja.
- Naruto.
- Tak?- odparłem dalej zdziwiony.
- Dzięki. Nigdy by się nie odczepiła.
- Co?
- No, Sakura. Nie przejmuj się, Gaara chyba nie będzie zły. To tylko buziak.
- Co?- dalej nie rozumiałem.
- Przepraszam, postawię ci piwo.
- O... czyli ja byłem dla ciebie wymówką?
- O co ci...
- To przed chwilą to była tylko okazja do zerwania?
- No tak.
- Jaki ty jesteś tępy debilu!- pacnąłem go po łbie i zacząłem wracać do domu. Nie pamiętam jak tam dotarłem.
- Naruto wróci... Naruto!- Gaara podbiegł do mnie bardzo szybko. Widocznie musiałem wyglądać jak jedno wielkie nieszczęście. Zabrał mi plecak i kurtkę, poprowadził do kanapy i posadził.- Naruto. Co się stało.
- Ja...ja...ja...- właściwie co miałem mu powiedzieć.- Gaara... zerwijmy.
- Słucham?
- Nie możesz ciągle tak mnie kochać gdy ja nie daje ci nic.
- To nieprawda, kiedyś to odwzajemnisz, wiem że...
- Nie... to się nie stanie, nie tak jak tego chcesz.
- Dlaczego tak mówisz, po dwóch latach...
- Sasuke mnie dziś pocałował.
- O...- usłyszałem ten ton, był zły.- I co. Teraz polecisz do niego jak wierny piesek?! Naruto on cię nie kocha.
- Wiem.- uśmiechnąłem się.- To był tylko pretekst do zerwania z Sakurą. To nic nie znaczyło. Wiem, że nie... Gaara ja nie chcę cie ranić. Naprawdę... ja...
Rudzielec wbił się w moje usta. Całował mnie mocno jakby chciał zatrzymać.
- Gaara ja...
- Tylko dziś.- wyszeptał. Płakał.- Tylko dziś. Pozwól mi się kochać jeszcze dziś. Zniknę. Ale dziś...
- Nie chcę żebyś znikną, ale wiem że będzie ci łatwiej.
- Wiem.
- Tylko dziś.
Znów Ta noc. Kochaliśmy się tej nocy.
Tej nocy znów go wykorzystałem żeby o Nim zapomnieć.
Tej nocy się rozstaliśmy.
Tej nocy znów byłem sam.
Obudziłem się dopiero o szesnastej. Nie poszedłem do szkoły. Pierwsze co zobaczyłem po wejściu do kuchni to brak.
Brak jego rzeczy, ubrań. W łazience nie było jego szczoteczki. W kuchni jego kubka, na kanapie piaskowego pluszaka. Wszystko zniknęło, jakby nigdy go tu nie było. Poczułem ukłucie. Od zawsze kochałem Sasuke, ale to jest niemożliwe żeby nie przywiązać się do kogoś przez 2 lata.
Będę za nim tęsknił. Już tęsknię. Może to był błąd!
Może nie powinienem z nim zrywać!
- Już sam nie wiem!- krzyknąłem i kucnąłem na podłodze, chowając twarz w łokciach. Płakałam. Jak nigdy. Tylko, że teraz już nie będzie Gaary, który mnie przytuli.
Teraz jestem sam.
Tej nocy i każdej następnej będę sam.
Tylko dlatego, że kocham kogoś kto nigdy nie pokocha mnie.
- DATTEBAYOOOOOOOOOOO!!!- krzyknąłem i zacząłem sprzątać dom.
- Nie będę się nad sobą użalać!
- Nie mogłem być hetero!
- Znalazłbym sobie dziewczynę, potem się z nią ożenił i miał dzieci!- właśnie zmywałem naczynia.- Nie, bo po co! Musiałem zostać homo! Na dodatek beznadziejnym! Nie mogę z nikim być bo musiałem zakochać się w swoim najlepszym przyjacielu!!!! KUSOOOOO!!!!
Trzask...
To były deski? To nie mogły być...
Odwróciłem się. I kto stał w wejściu? Kto mógł stać i słyszeć właśnie wszystko co powiedziałem.... No oczywiście, że on!
- Sa...Sas... Co ty....- w tym momencie wypadł mi talerz a podłogę, a jego kawałki rozbryzgały po podłodze.
Rzuciłem się i zacząłem zbierać szkło. Sasuke też.
- Zrobię to sam.- powiedziałem cicho.
- Pomogę.
- Powiedziałem, że...
- Gdzie jest Gaara?
- A co cię to interesuje!- wstałem i wyszedłem z kuchni.
- No bo pomyślałem, że może jednak się zdenerwował, że...
- Zerwaliśmy.- wyszeptałem.
- E?!
- Słyszałeś...
- Nar... Przepraszam. To moja wina? Ale wiesz nie mogłeś się przecież zako.. znaczy dzisiaj. Może ci się tylko wydaje.
- To nie od dziś debilu...
- Co?
- To trwa już kilka lat...
- Od kiedy?
- Od początku liceum.
- A Gaara..
- Nawet wtedy.
- Ale przecież my..
- Zamknij się i wyjdź stąd jeśli masz zamiar wmawiać mi co czuje!- usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach.- Wyjdź stąd Sasuke. Proszę.- załkałem.
- Nie mogę.- poczułem jak głaszcze mnie po głowie.- Przepraszam, że nie zauważyłem i za dziś też.
- Idź już sobie. Przecież ty mnie nie...
- Kocham cię Naruto.
- E?- spojrzałem na niego zszokowany.
- Kocham cię jak brata i..
Nie wytrzymałem. Po prostu mu przywaliłem.
- Kompletnie nie rozumiesz ludzi jeśli chcesz mi jeszcze coś powiedzieć. Po prostu wyjdź! I nie wracaj.- płakałem.
- Ale...
- Wyjdź!!!
- Przepraszam Naruto...- wyszedł.
Dzwonił i pisał przez tydzień, a potem odpuścił. Kocham go od ponad 5 lat, a on dobijał się TYLKO tydzień. Tylko była warta moja miłość. Przez tydzień nie wychodziłem z domu, oglądałem anime i różne seriale. Dobijałem się smutasami i podobnymi. Te noce.. Już będą wyglądać tak samo.
Sasuke mijał mnie na korytarzach jakbyśmy się nie znali. Nie patrzył. Staliśmy się sobie obcy, a to wszystko dlatego, że się zakochałem.
Następne noce były samotne.
Podczas tych nocy spałem sam w łóżku.
Sam się budziłem.
Każde następne noce były gorsze od poprzednich.
Nigdy nikogo do siebie nie dopuściłem.
Przeprowadziłem się do innego miasta.
Dalej spędzałem samotne noce. Aż pewnego dnia poszedłem do klubu i popłakałem się nad szklanką whisky mając 27 lat.
Ktoś złapał mnie za rękę i przytulił.
- Spokojnie. Nikt nie patrzy. Możesz płakać.
Uśmiechnąłem się bo wiedziałem co zaraz nastąpi.
Spotkaliśmy się ponownie.
Wiedziałem, że tej nocy będę się z nim kochał.
Tej nocy obudzę się obok niego.
Tej nocy być może znów się zejdziemy.
Ale tej nocy też nie pokocham go tak jak Jego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz