niedziela, 18 marca 2018

Miłość jedno ma imię - cz.5

No i jest!
Nie wiem czy się Wam to podoba, więc proszę napiszcie co jest fajne a co nie :D
Nie przedłużam i zapraszam do czytania.

      Ps: Prawie popłakałam się pisząc! >.<
________________________________________________


- Zebrałem tu dziś wszystkich pracujących żeby was ochrzanić za bajzel jaki narobiliście gdy mnie nie było. Głównym winowajcą jest tu Suigetsu.- wzrok wszystkich spoczął na białowłosym co ten skwitował tylko mruknięciem. Po minach pracowników można było wyczytać, że czekają na wyrok. Może co niektórzy nawet  na zwolnienie. Sasuke nabrał powietrza, a pozostali zastygli w bezruchu wpatrując się w niego, jakby to miało cokolwiek zmienić.
- Ale!...- zaczął głośnym i surowym głosem. Jakby karał małe dziecko.- Mimo tego, że straciliśmy jednego BARDZO WAŻNEGO klienta nie mam zamiaru nikogo pociągać do odpowiedzialności.- skrzyżował ręce po czym spojrzał po zaskoczonych twarzach.
- Suigetsu pracuje tutaj najdłużej i jest najbardziej kompetentną osobą. Natomiast wiem, że nie był w stanie poradzić sobie ze wszystkim sam. Dlatego proponuję szkolenie, którym zajmie się właśnie on. Wszystkich zainteresowanych proszę o zapisywanie się na listę, która będzie wywieszona przed moim gabinetem. Wybiorę 5 osób, które po przeszkoleniu będą miały prawo zarządzania firmą TYLKO podczas mojej nieobecności. Oczywiście wiąże się to z wyższym wynagrodzeniem i dodatkowymi trzema dniami urlopu. Jakieś pytania?
W sali nastała cisza, za moment przerwana klaskaniem. Najpierw jednym, potem trzema. Nie minęło kilka sekund, a wszyscy pracownicy głośno klaskali i wiwatowali na cześć swojego szefa - co nawiasem mówiąc bardzo go zdziwiło.
- Jeszcze jedno.- Oklaski ustały.- Tym razem nie ponosicie żadnych konsekwencji, bo zdaje sobie sprawę, że była to po części moja wina. Ale! Następnym razem już nie będzie tak przyjemnie. Zrozumiano?!
- Hai!!!- usłyszał w odpowiedzi.
- Rozejść się i wracać do pracy!- uśmiechnął się na koniec co jeszcze bardziej wszystkich zaskoczyło, ale wrócili do pracy jak rozkazał.
Suigetsu podszedł do niego równie zaszokowany.
- To.. było... najlepsze... twoje... wystąpienie jakie kiedykolwiek widziałem. A w ogóle wiesz, że się uśmiechnąłeś?- zrobił zawadiacką minę.
- Ja się nie uśmiecham. Wydawało ci się.- minął go wciąż mając na ustach ślad po tym uśmiechu i wszedł do gabinetu.
- Jak może się wstydzić tego, że ma uczucia?- rozłożył ręce po czym krzyknął.- Dobra ludzie! Pamiętajcie, żeby się zapisywać! Ja zaraz wywieszę...

Sasuke usiadł w fotelu i zamyślił się. Załatwił co miał załatwić i więcej go nie interesowało. To co zaprzątało jego głowę od kilku miesięcy miało jedno imię.
    Co by było gdybym wtedy go nie zostawił? Co by było gdybym pomagał Sakurze z dzieckiem? Co by było gdybym się z nią nie wiązał? Czy Sarada by mnie nienawidziła? Co by było gdyby...
Tych myśli było mnóstwo. Jedna goniła drugą. Wyprzedzały się, miażdżyły, cofały, stawały. Jak na zawodach Formuły 1. Brunet coraz bardziej zatracał się w świecie fantazji. Nawet zaczął się zastanawiać nad rozwodem. Mimo, że było to nie fer.
Czy Naruto by wtedy ze mną został? 
Jego powieki robiły się ciężkie.

A może byśmy nawet razem zamieszkali? Przecież Naruto na bank nie jest księdzem z powołania. Jemu to nie pasuje.
Zamknął oczy.
Ciekawe jak wyglądałyby nasze pierwsze święta? Nasze pierwsze... ale też pierwsze bez Sarady. W końcu Sakura prawdopodobnie nie chciałaby żeby miała kontakt z Naruto.
Powoli odpływał.
A może... Moglibyśmy spędzać czas we trójkę? Może nawet... jeśli kiedyś...Sakura by mi... przebaczyła to... będziemy mogli gdzieś wyjść w czwórkę?......................................



**********************************************


- ..uke...
Co jest?
- ..ke...
Co? Kto mówi?
- ..suke..- usłyszał tym razem głośniej.
Ktoś mnie woła?
- SASUKE!- usłyszał nagle i od razu podniósł się do pozycji siedzącej.
- E... co... co je... zasnąłem?- ziewnął i pomasował skroń. Rozciągnął się w różne strony i syknął kilka razy z bólu, bo mimo wszystko biurko chyba do spania nie służy.
- Tak. Nie zauważyłem, ale spałeś kilka godzin. To niezdrowe. Jedź do domu. Spójrz, która godzina.- Suigetsu wskazał na zegarek.
20:32
Sasuke zamrugał dwa razy.
20:32
A z Naruto umówił się na...
20:33
Złapał tylko kurtkę, telefon i skierował się do drzwi.
- Czekaj!
- Co?! Muszę iść.- odparł zirytowany.
Oby jeszcze tam był.
- Weź to.- białowłosy podał mu małą parasolkę. Uchiha wziął ją do ręki i popatrzył za okno. Ręce mu opadły.
Leje... Leje jak z cebra. Jeśli on tam jest to...
Zacisnął zęby. Zły na siebie wypadł z gabinetu jakby go co goniło.
     Suigetsu podszedł do okien i popatrzył leniwie za szybę. Oparł się na moment zamykając oczy. Westchnął głęboko.
- Tak Sasuke. Biegnij. Nie możesz się spóźnić- wyszeptał strasznym niepasującym do niego głosem. Głosem ociekającym jakby rozpaczą, w której dało się wyczuć ból i od której przechodziły ciarki.- Na spotkanie ze swoją pierwszą miłością.- Położył zdjęcie jego rodziny przodem do biurka, zgniótł malutki papierek w kieszeni i wyszedł z pomieszczenia gasząc światło.

Sasuke złapał taksówkę. Z uwagi na korki wysiadł dwie ulice wcześniej. Nawet nie otworzył parasolki, tylko narzucił na siebie kurtkę. Biegł i na zmianę szedł szybkim krokiem.
   Pewnie już poszedł do domu. Po co miałby czekać tyle czasu. Jest zimno i mokro. Na pewno nie...
   Stanął kilka metrów przed umówionym miejscem. Oddychał nierówno i ciężko ze zmęczenia. Po drugiej stronie ulicy wpatrywał się w stojącego w tej samej bluzie co rano blondyna. Opierał się o budynek. Miał spuszczony wzrok schowany pod kapturem i nawet z daleka widać było, że jest cały przemoczony.
Sasuke ruszył z determinacją w jego kierunku. Nawet się z nim nie przywitał. Po prostu podszedł, złapał go za rękę i zaczął prowadzić w sobie tylko znanym kierunku.
- Czek... Sasuke?
- Jesteś idiotą usuratonkachi!- syknął.
- Ha?! Ej! To ty kazałeś tyle na siebie czekać.- zdenerwował się.
- Czemu nie poszedłeś do domu? Jesteś cały mokry! - Szedł ciągle z przodu ciągnąc tamtego za rękę.
- .. No bo obiecałem, że będę. To Ty się spóźniłeś.- odburknął i uderzył w bruneta, który przed momentem przystanął.- Zdecyduj się czy..- przerwał gdy Sasuke zrobił skruszoną minę rozkładając jednocześnie nad nim parasolkę.
- Przepraszam. Możemy iść?- powiedział cicho.
- Tak.- odparł tylko blondyn. Dla niego nie było ważne gdzie idą. Po spotkaniu Sasuke mało rzeczy miało dla niego znaczenie. Wszystko nad czym pracował przez ostatnie kilka lat... przestało się liczyć bo był on. Choć wiedział, że już dawno powinien opuścić to miejsce. Nie tylko dla siebie. A właściwie w ogóle nie dla siebie, bo gdyby to zależało od niego to chciałby, żeby moment gdy Sasuke idzie przed nim trzymając go za rękę trwał wiecznie.
Zaśmiał się w myślach. Marzenia są dla głupców.

Weszli do hotelu. Sasuke zapłacił za pokój.
- S... Sasuke. Czemu hotel?- zapytał lekko zmieszany.
- Spokojnie. Zaufaj mi.- dotknął czule jego policzka, co wystarczyło blondynowi. Więcej nie potrzebował i dał się prowadzić.

- Zamknij oczy.- poprosił gdy już stanęli przed pokojem.
Chłopak zrobił skwaszoną minę, ale wykonał polecenie i poczuł na powiekach, że wchodzą do ciemniejszego pomieszczenia. Usłyszał jak Sasuke wciska jakieś przyciski.- Już. Otwórz oczy.
  Naruto powoli unosił powieki, a jego oczom ukazało się niebo. Tysiące świecących punkcików mieniących się srebrem. Czasami widać było spadające gwiazdy czy deszcz meteorytów. No i księżyc.
- Co to jest?- oniemiał.
- To sufit odwzorowujący niebo. Lubisz nocne niebo prawda?
- Tak.
Sasuke wyszedł na środek, stanął tyłem i rozpostarł ręce tak jakby chciał objąć nimi cały świat.
- To twoje niebo. Prezent ode mnie. W końcu kiedyś to ty podarowałeś mi gwiazdy.- opuścił kończyny wpatrując się w sufit.
Naruto podszedł do niego, spokojnie wtulając się w plecy.
- Dziękuję... Pamiętasz takie rzeczy?
- Pamiętam. Dużo rzeczy pamiętam.- dotknął delikatnie dłoni obejmujących go w pasie.- Od pierwszego dnia w kaplicy. Gdy nasze spojrzenia się spotkały...- tu odwrócił się do niego robiąc krótką pauzę i spojrzał mu głęboko w oczy. Był to taki wzrok, którego nie każdy ma możliwość doświadczyć. To wzrok delikatny. Wzrok przejmujący się. Wzrok troszczący się. Wzrok obwiniający się. Wzrok tęskniący. Wzrok przepraszający. Wzrok kochający.-... przypomniało mi się wszystko o czym tak usilnie próbowałem zapomnieć.
Naruto ponownie przytulił się do niego.
- Sasuke...
- Słucham.
- Wiesz.. mimo wszystko... mimo tego, że chcę tu być to Sakura...
- Tylko dziś.- przerwał mu.
- Co?
- Nie wymawiaj jej imienia. Tylko dziś traktuj mnie tak jakbyś chciał. Obiecuję, że tylko dziś. Całe brzemię błędu i poczucie winy wezmę na siebie. Bo to od zawsze była moja wina.
Blondyn poczuł, że zaraz się popłacze.
- M.. Mogę się położyć?
- Tak. Chodź.- Poprowadził go do dużego podwójnego łóżka.
Sam podszedł do szafki i wyciągnął z niej kocyk i dwa szlafroki.- Ale najpierw się przebierzemy i umyjemy.
- Umy...
- Osobno.- uspokoił go śmiejąc się w myślach. Jak facet przed 30-stką może być taki nieśmiały.- Idź pierwszy.- podał mu szlafrok.- Wszystko jest w łazience.
      Naruto wrócił po chwili i położył się na łóżku. Sasuke przykrył go czule kocem i sam poszedł się umyć. Wszedł do łazienki i niemal od razy potknąłby się o mokre ciuchy leżące na podłodze. Zaśmiał się pod nosem i położył ubrania na kaloryferze.
Nic się nie zmienił.
Po dziesięciu minutach sam był czysty i suchutki. Wrócił do pokoju i położył się obok drzemiącego Naruto. Przykrył się kocem i złapał chłopaka za rękę. Co jakiś czas bawił się palcami oraz delikatnie masował wewnętrzną stronę jego dłoni.
- Zawsze to robiłeś.- usłyszał cichy głos blondyna.
- To znaczy co?- położył sobie jedną poduszkę pod głowę.
- Bawiłeś się moją ręką, włosami. Często całowałeś mnie też w czoło.
- Dalej mógłbym to wszystko robić.- ucałował jego palce. Chłopak otworzył oczy i patrzył na ten obraz jak zaczarowany. Nagle coś mu się przypomniało co zaowocowało chichotem.
- Hmm?- zaciekawił się brunet.
- Pamiętasz jak.. kiedyś zapomniałeś się w szatni i rozmawiając ze mną lekko dotknąłeś moich włosów no i chwilę się nimi bawiłeś. I wtedy...
-... Kiba krzyknął coś w stylu "Naruto! Sasuke! Kiedy ślub?" a ja...
-... a ty powiedziałeś, że nawet gdyby był to on nie dostałby zaproszenia.
  Uśmiechnęli się oboje na to wspomnienie.
- Jakoś udało nam się wtedy wybrnąć z tej sytuacji.
- Tak.- potwierdził brunet.- Naruto pamiętasz ten dzień gdy się dowiedzieliśmy?
- O czym?
- O naszych uczuciach.
- Pewnie, że tak... To też było zabawne. W ogóle cała nasza znajomość była raczej dla innych komedią, a najbardziej jej początki.
- Tak. Pamiętam, że wtedy...

Rozmawiali o wszystkim. O przeszłości. O tym co się wydarzyło po szkole. O ich uczuciach, o ich związku. Przez cały ten czas Sasuke a to całował chłopaka po dłoni, a to ucałował czoło. Pogłaskał, dotknął. Naruto też nie był mu dłużny. Prawie cały czas głaskał go lekko po głowie i bawił się włosami. Czekał też na jedno konkretne pytanie, które musiało zostać zadane.

- Naruto.. czy...- zaczął niezdarnie.
- Opowiem ci.- wyszeptał i położył się na plecach patrząc w gwiazdy.
- Ale ja jeszcze...
- Wiem, że chcesz o nią zapytać. Opowiem ci tylko daj mi tak leżeć i proszę nie przerywaj.
- Dobrze. Mogę trzymać cię za rękę?- ścisnął dłoń blondyna dodając mu odwagi.
- Ummm... Będzie mi łatwiej.
Wziął głęboki oddech i...

*************************************************

Już wstało słońce?.. Która jest godzina? 
Wstałem i lekko rozsunąłem zasłony, jednak po odczuciu na gałkach ocznych siły słonecznych promieni zrezygnowałem ze światła pozostając w ciemności.
Bolała mnie głowa. Wziąłem podwójną dawkę leku przeciwbólowego.
Nawet nie szedłem tylko sunąłem po podłodze.
Widziałem rozwaloną pościel, wszędzie brudne naczynia. Na podłodze obok pustych butelek. Kurz też mi nie przeszkadzał. Nalałem sobie wody do szklanki i wróciłem do łóżka.
Tak wyglądały moje dni po twoim wyjeździe.
Nie wiem ile to trwało, ale ponad miesiąc na pewno. Tego dnia nie dane mi było użalać się dalej nad sobą. Usłyszałem pukanie do drzwi, co wpierw zignorowałem.
Puk, puk, puk - ponownie.
Przykryłem się kołdrą.
Puk, puk, puk, puk, puk, puk, pukpukpukpukpukpukpuk...
W końcu zirytowany wstałem i otworzyłem drzwi z impetem, ale złagodniałem gdy zobaczyłem twarz Hinatki. Stała tam miła jak zawsze z reklamówką w ręce. Po jej twarzy przemknęło zmartwienie - zapewne moim widokiem - ale szybko zamaskowała je uśmiechem.
- Mogę wejść?
- Możesz.- odparłem byle jak, mimo że nie chciałem jej zranić. Po prostu wolałem być sam.
Przykryłem tylko łóżko kocem, żeby miała gdzie usiąść i poklepałem miejsce obok siebie.
- P.. Przyniosłam kilka jabłek i mandarynek. Chcesz troche?- spytała z nadzieją.
- Nie bardzo. Nie mam apetytu.- brzmiałem jak anemik.
- T... to może ch...chociaż jedno jabłko.- zaproponowała ponownie.
- A mogłabyś mi je obrać?- poprosiłem.
- Hai!- od razu wstała i zaczęła szukać czystego noża, którego tam nie było. Wzięła więc jakikolwiek, umyła go i zajęła się jabłkiem.
Patrzyłem na nią z podziwem. Siedzi tu pośród tych śmieci, zapachów. Zastanawiałem się czemu. Wtedy nie rozumiałem takich oczywistości... Pamiętałem tylko o Tobie. Ale była miła. Taka prostolinijna i dobra. Tak... to słowo najlepiej ją opisywało.
Dostałem talerz z kawałkami owocu i jadłem je bardzo powoli. Ja naprawdę bardzo mało jadłem, sprawiało mi ot wręcz ból.
- Czemu przyszłaś?
- Kiba i reszta mówili, że ostatnio nigdzie nie wychodzisz, że nie wiedzą co z tobą jest i że może masz depresję.
Zaśmiałem się.
- Możliwe...- szepnąłem.
Jednak nikt mnie nie rozumiał, bo nikt nie wiedział. Przynajmniej tak myślałem. Ale ona...
- Ja wiem.- rzekła cicho.
- To znaczy?- w ogóle tego nie połączyłem.
- Wiem Naruto. Wiem o tobie i o Sasuke.
Od razu się zakrztusiłem, po czym złapałem ją za ramiona.
- Skąd?!
Troszkę się przestraszyła mojego wybuchu, więc zabrałem ręce i spuściłem wzrok. Wtedy mi odpowiedziała.
- Ponieważ cię kocham.
Popatrzyłem na nią zdziwiony. No bo powiedziała to tak po prostu! W dodatku nigdy nawet tego nie zauważyłem!

**********************************************

- Poczekaj przerwij.- powiedział Sasuke.- nie wiedziałeś, że była w tobie zakochana?
- Nie.- odparł zwyczajnie.- a ty tak?
Sasuke wybuchnął śmiechem
- Ej! Sasuke! Przestań. O co ci...
- No bo wszyscy wiedzieli. Nawet nauczyciele. Te maślane oczy zawsze gdy na ciebie patrzyła. No i...
- To dlatego?- zapytał.
- Dlatego co?
- Dlatego jej nie lubiłeś?
- T... to nie tak zaraz ż.. że nie lubiłem. Po prostu jakoś...- zarumienił się.
- A nie przeszkadza ci, że o niej mówię? W końcu ja ją też kochałam.
Sasuke spojrzał na niego czule.
- Nie. Przeciwnie. Cieszę się, że spędziłeś tyle czasu z kimś kto cię kochał.- mówił to jak najbardziej szczerze. Naprawdę tak myślał. W duchu dziękował dziewczynie.
- Kontynuuj.- skinął głową.

***********************************************

Poprosiłem żeby wyszła. Zrobiła to bez chwili wahania, ale przyszła następnego dnia i bez słowa obrała mi jabłko no i pozmywała naczynia w zlewie. Potem wyszła. Przychodziła tak codziennie w ciszy. Z czasem zaczęła mi gotować posiłki. Małe.. przeważnie ich nie zjadałem. W dalszym ciągu się nie odzywałem. Pozwalałem jej robić co chce. Zawsze gdy wychodziła otulała mnie kocem. Zaczęło mi się to podobać. Minęły tak 2 tygodnie. Skończyło się na tym, że codziennie wyczekiwałem jej przyjścia... Któregoś dnia się spóźniała. Dość długo. Przestraszyłem się. Bałem się, że nie przyjdzie, że zniknie jak ty...
   Jednak przyszła wieczorem. A ja umyty, ubrany, ogolony i czekałem przy stole.
- Przepraszam! Już jes...- zdziwił ją mój widok gdy wbiegła zasapana do pokoju. Jednak czuła się winna. Od razu zabrała się za robienie szybkiej chińszczyzny.
- N.. Nic nie szkodzi. Jutro też przyjdziesz?- zapytałem cicho. Byłem zawstydzony. To było dziwne przy Hinacie... Wtedy pomyślałem znów o tobie. O tym, ze to ty mógłbyś przygotowywać nam obiad. Śmialibyśmy się, żartowali...
- Naruto? Co się stało?!- krzyknęła zmartwiona.
- J... ja....- płakałem. Pierwszy raz od kiedy odszedłeś.- O...on... jego już n.. nie ma...On.. ja...- nawet nie wiedziałem co mówię.
Hinata bez słowa przytuliła mnie i zaczęła głaskać uspokajająco po głowie.
- Dz.. dziękuję H...H... Hin..aaa..taaaaa...
Objąłem ją w pasie i przytuliłem się mocniej. Wytrzymała jeszcze tak około 3 miesiące. Moich płaczów, wybuchów złości.. Tak. Miałem depresję, a ona nie wiadomo skąd umiała sobie z nią radzić. Nie wiem skąd brała siłę.
Wcale nie  była taką cichą głupią dziewczyną, która nie umie zawalczyć o swoje. Przeciwnie. Była silniejsza od nas wszystkich...
Któregoś dnia...
- Naruto! Idziesz na terapię.- postanowiła.
- C.. Nigdzie nie...- spojrzała na mnie wzrokiem, o który w życiu bym ją nie posądził.- Hai. Idę.
Później kilka razy go na mnie stosowała podczas naszego małżeństwa. Podczas terapii zaczęliśmy ze sobą chodzić. Mimo, że wciąż kochałem ciebie to zaczynałem kochać i ją.
Uratowała mnie od samego siebie.
Przez jakiś czas byłem bardzo zamknięty. Nie spotykałem się z nikim poza moją Hinatą. Później wróciłem do siebie choć... jak widzisz już nie jestem tak durnowato wesoły jak kiedyś.
Po pół roku wzięliśmy ślub. Ona pomagała w świątyni. Właściwie to ją prowadziła, a ja... ja zostałem śledczym w policji.. Ogólnie to była bardziej rola detektywa. No i zacząłem jako asystent. Pamiętam jak Hinata była ze mnie dumna, że coś zaczynam... Minęło troche czasu, coś około roku gdy Hinata zaszła w ciążę, a ja awansowałem na partnera mojego wcześniejszego jakby szefa. Opiekował się mną. Był bardziej jak przyjaciel.
Hinata... Zastanawiała się jak będzie wyglądał nasz syn. Mówiła, że będzie jak ja. Ale ja tego nie chciałem. Wolałbym żeby miał jej siłę... Ciekawe... jak by wyglądał..........
Prowadziłem sprawę związaną z grupą handlarzy narkotyków w Tori. To miasto niedaleko Konohy. Tam pracowałem. Nie wiedziałem, że to takie niebezpieczne. Hinata była między ósmym, a dziewiątym miesiącem gdy to... się stało.
Dostałem pogróżki. Zignorowałem je. Poprosiłem tylko o ochronę domu policję... I wtedy... I ja jeszcze jej powiedziałem, że... ach!!!!

*********************************************

- Jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego opowiadać.- powiedział Sasuke zmartwiony.
- Nie.. muszę. Muszę komuś to powiedzieć, a mogę tylko tobie.- przełknął gulę w gardle i łzy powoli napływające mu do oczu.- Ja...

*********************************************

Wychodziliśmy z mieszkania. Przed drzwiami Hinata
popatrzyła na mnie. Widziałem, że coś ją męczy.
- Co się stało kochanie?
- Naruto, czy ta cała policja jest konieczna?
- To dla twojego bezpieczeństwa. OBIECUJĘ CI, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE.
I wyszliśmy. Jak mogłem to powiedzieć! Zaledwie kilka sekund później usłyszałem dwa strzały. Jeden miał trafić we mnie... chybił. Drugi... Wszystko działo się tak szybko! Zobaczyłem tylko krew lejącą się z prawego płuca mojej żony no i jak opada bezwładnie na ziemię.
... Ja... Uciskałem to.. Policja goniła strzelca.. nie wiem kto to był! Nienawidzę skurwiela!.. Ktoś inny zadzwonił po pogotowie, ale ona!... Umierała mi na rękach! Trzymałem mocno ranę. Sam byłem cały we krwi! A ona.. patrzyła na mnie uśmiechając się... Ktoś krzyczał...Dopiero gdy powiedziała
- Kochanie, posłuchaj mnie...
Zdałem sobie sprawę, że to ja krzyczę i płaczę... Nachyliłem się, a ona wyszeptała mi do ucha.
- U..Uratuj Boruto... Daj mu ta...k... na i...mię... I...- chciała ściągnąć swój wisiorek. Pół słońca... Złapałem jej rękę i kręciłem głową, żeby się nie ruszała.
- D..daj mu.. to.. ode m...nie.
Potem nie pamiętam co się działo... Ona.. szpital.. krew i ...

*********************************************************
- Naruto. To nie była twoja wina.- powiedział stanowczo Sasuke wycierając łzy chłopakowi.
- A... ale Sasuke, ja nie mogłem ochronić nawet własnej rodziny... własnego dziecka... Ja...
- Ciiiii.- przytulił go, pocałował w głowę i głaskał powoli po plecach.- Śpij.
Naruto cały się trząsł. Sasuke nie mógł uwierzyć, że tyle się wydarzyło. On ma córkę i żyje sobie spokojnie... Czemu mnie przy nim nie było?
Był zły. Na siebie, na los, na decyzje, które podjął 8 lat temu. A Naruto... on go potrzebuje...Teraz...


           - Mama!- uśmiechnęła się dziewczynka.
- Hmmm?- kobieta leżała na kanapie.
- Kiedy będzie tata?
- Tatuś zostaje w pracy na noc. Niestety.
- Eeee? Czemu?- naburmuszyła się.
- Dlatego, ze tatuś potrafi zrobić rzeczy których nie potrafią inni.- zrobiła z małą noski noski.
- To ja wolę mniej umieć.
- Hahahaha. Chodź, obejrzymy bajkę?
- Haaaai! Ja chcę tą o rybce!
- O Dori?
- Hai!
- No dobrze.- uśmiechnęła się do córki i włączyła film. Skąd mogła wiedzieć, że w tym momencie jej mąż leży w łóżku i pociesza innego mężczyznę. W dodatku jej niegdysiejszego przyjaciela.



              -I? Pojawił się?- usłyszał przez telefon niski głos.
- Jak co miesiąc odpowiedź jest taka sama. Nie wiem czy się kiedyś zmieni.- odparł młody mężczyzna.
- Mam nadzieję, ze nie kłamiesz. Bo jeśli...
- A po co miałbym. Słuchaj.. gadasz z przybranym synem swojego szefa, więc nie przesadzaj.
Rozłączył się. Usiadł na ławce w parku i zapalił papierosa.
Zaciągnął się by po chwili dym uleciał z jego ust. Popatrzył w księżyc.
- Że też muszę dla ciebie zdradzać swoich.- zaśmiał się gorzko i zamknął oczy.








2 komentarze:

  1. dobra. niedawno trafiłam na twojego bloga przez reklamę na blogu Ayanami. powstrzymywałam się przed komentowaniem do ostatniego istniejącego rozdziału z tej serii, ale ten rozdział po prostu musi zostać skomentowany! fragment gdy jest mowa że Naruto nie zauważył że Hinata go kocha. moja reakcja w chacie na głos "bo jesteś głupi" , ale to jest urok Naruto. mega spodobało mi się że Sasuke zabrał go w miejsce by mu pokazać Niebo. Bardzo fajnie tu został pokazany charakter Hinaty coś z Naruto coś z Shippudena i coś z Boruto. Mega. jestem ciekawa jak to pociągniesz dalej więc pora na następne rozdziały ;)
    Ps. klikając na spis treści wywala mnie na stronę z informacją że blog został usunięty. dopiero klikając na tytuł bloga przenosi mnie na spis treści

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniały rozdział, ale czyżby Suigetsu wiedział o wszystkim i ta końcówka, biedny Naruto tak bardzo cierpiał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń