poniedziałek, 14 stycznia 2019

Jestem tu - cz.5

Nareszcie coś tu dodałam! Odblokowałam wenę, choć jeszcze nie do końca.
Słuchajcie kilka rzeczy.

1. Czy ktoś do mnie jeszcze zagląda?
2. Będę dodawać co najmniej jeden wpis miesięcznie. (albo one-shot albo następny rozdział któregoś opka.)
3. Szukam bety. Ktoś chętny?
4. Które opowiadanie najlepiej prowadzić dalej. Żeby skończyć jako pierwsze?

Już nie przeszkadzam. Zapraszam :)




Chłopak poczuł na twarzy lekkie promienie słoneczne, więc powoli otworzył oczy. Szybko usiadł, ale widocznie zrobił to za szybko bo jęknął tylko i położył się z powrotem. Następnie obrócił się w drugą stronę i wstrzymał oddech. Właśnie leżał obok Kageyamy, śpiącego oczywiście.
Leżeli razem.
Pod jednym futonem. 
Tylko w bokserkach.
Nie powinno go to, aż tak peszyć w końcu koledzy czasami tak kończą po piciu alkoholu. Nawet gorzej. Ale niekoniecznie koledzy, którzy się całowali kilka dni wcześniej.
Jednak Hinata nie mógł się ruszyć, a gdy już zdecydował usłyszał cichutkie
- Mrrr... Hina..taa.. Przysul mnije...

Po tym dostał dreszczy i od razu się podniósł mimo bólu głowy. Na niskim stoliku leżała karteczka i butelka wody.

                    Może się rano przydać. ;)

Hinata wziął wodę i całą wypił na raz. Otworzył okno, ubrał się i wciągnął świeże powietrze. Nigdy nie pił alkoholu, ale nie wiedział, że przebywając w towarzystwie kapitana przeciwnej drużyny nie da rady odmówić.
Przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie tknie procentów (taaaa, jasne!).

Usiadł pod oknem z chłodnym ręcznikiem zarzuconym na kark i patrzył na wciąż śpiącego kolegę. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Wyciągnął ze swojej torby marker (a pieniędzy nie miał!) i już miał domalować chłopakowi wąsy, gdy ten uśmiechnął się przez sen.
Hinata znów usiadł w szoku, bo twarz chłopaka po prostu wyrażała szczęście. Był szczęśliwy.

Cieszy się, że mógł tu przyjechać. Ze mną. Ech.. jak ja mam go odrzucić?
Zmartwił się rudzielec po czym zamknął oczy i opadł na podłogę.

- Czy to zawsze jest takie trudne? Nie chcę stracić przyjaciela.- westchnął.

Kageyama obudził się niedługo później, odbyła się krótka i dość cicha - przez kaca - kłótnia o to, że Hinata wypił całą wodę. Jakoś po południu byli już na przystanku czekając na autobus do domu.
Odprowadzili ich koledzy. Kuro poklepał jednego i drugiego, dziękując za dobrą zabawę.
- Musimy się za niedługo umówić na jakiś sparing.
- Z chęcią.- odparł drugi brunet.
- Jasne!- zawtórował mu rudy.
Wymienili uściski dłoni, bo zbliżał się już transport. Pierwszy wszedł Kageyama i zajął im miejsce z tyłu, płacąc zawczasu za bilety.
Hinata odwrócił się żeby pomachać kolegom. Kenma w mgnieniu oka znalazł się przy nim i wyszeptał do ucha.

- Miłość nie zawsze przychodzi od razu. Jak coś to pisz.

W autobusie długo milczeli, nie wiadomo w sumie dlaczego. Nic się pomiędzy nimi przecież nie wydarzyło. Może po prostu byli pochłonięci przez własne myśli. Jeden czuł, że jego bajka się skończyła i musi zachować jak najwięcej wspomnień. Drugi natomiast zastanawiał się jak uciec z tej "bajki" tak, żeby nikt nie cierpiał.
- Ano!- zaczęli oboje.
- Ty pierwszy.- znów chórek.
  Zaśmiali się oboje po czym Kageyama zabrał głos.
- Nie było tak jak planowałem, ale dzięki za czas.- uśmiechnął się przepraszająco.
- Żartujesz? Było fajnie! Moje najlepsze walentynki. Dzięki.- szturchnął go przyjaźnie.
- Ciebie też tak boli łeb?
- Strasznie!
- To nie krzycz proszę.- odparł zirytowany i oparł głowę o szybę.
- Przepraszam. Mogę coś powiedzieć?
- Jasne.
- Wiem, że miałeś może duże oczekiwania co do tego wyjazdu, ale przepraszam, że nie było tak jak chciałeś. Ale mimo wszystko dzięki, że spędziliśmy czas z Kurokenką. Oooo... właśnie ich nazwałem. Nie miałem pojęcia, że są razem już pół roku. W sumie rozumiem, bo ukrywali to na początku. Lubię Kenmę, jast fajnym przy... ojjj... wracając do tego co chciałem powiedzieć. Emmm... Było fajnie i .. i... i nawet przeszło mi przez myśl, żeby każde walentynki z tobą spędzać.- wstrzymał powietrze, bo nie wiedział jak chłopak zareaguje. Brzmiało to trochę jak deklaracja, choć nie była.- Oy.. Kageya...- zamrugał oczami gdy zauważył śpiącą twarz chłopaka.- Tsk.. musiałeś być serio zmęczony Wielki Królu.
Autobus skręcił gwałtownie, a Kageyama poleciał na Hinatę, opierając głowę o jego kolana.
- Iiii..- przestraszył się najpierw, ale potem stwierdził, że ten czas i tak miał być dla Tobio, więc niech leży.
- Śpij. Przypilnuje przystanku.- powiedział, ale mimo to sam zasnął niedługo później.

- ...alo...Halo chłopcy. To ostatni przystanek. Halo.- usłyszeli miły głos kierowcy.
Otworzyli oczy pomału i rozejrzeli się dookoła. Zaraz jednak Hinata rozdziawił swoją piękną paszczę wgapiając się w nazwę przystanku. Yagaharu. Koniec miasta. Godzina drogi od ich domów.
- Kageya...
- Widzę przecież! Gamoniu! Mogłeś nie spać!
- Sam zasnąłeś!
- Ale jako pierwszy!
- A co to ma do!
- Cicho. Napisze do mamy, żeby po nas podjechała.
- Ummm..- zgodził się drugi.

- Niestety nie możecie zostać w autobusie. Za 10 minut wyjeżdżam.
- Dobrze. Dziękujemy bardzo. Za chwilkę wysiądziemy.- odparł brunet.
Kierowca oddalił się.
- Ale przygoda. Spoko, że twoja mama przyjedzie.
- Nie ma sprawy. Rzadko ją o coś proszę więc..
Nie patrzyli na siebie. Kageyama jakoś nagle... posmutniał.
- Ile potrzebujesz?- spytał.
- Czego?- nie zrozumiał.
- Czasu.- odparł ciszej chłopak.
- Czasu na...- chciał zadać kolejne pytanie, ale nie zdążył.
- Żeby mnie odrzucić.-wypalił brunet, chowając twarz w dłoniach.
- Ale ja nie...
- Ale ja wiem.
- Kageyama.- zaczął hardo.
Tamten spojrzał w zdeterminowane oczy.
- Nie mów mi co czuje, ani co zrobię. Daj mi tydzień, a wszystko będę wiedział i ty również. Tymczasem.- wystawił w jego stronę zwiniętą pięść.- Jesteśmy przyjaciółmi?
Drugi nastolatek westchnął i z delikatnym uśmiechem w jego stylu przybił żółwika.
- Jasne, że tak.




1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    ciekawe jaka odpowiedz da mu hinata, ale ye klotnie no... o co się wsciekac, mogli przeciez przejść na spokojnie Kageyama mialby jeszcze wiecej czasu razem
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń