niedziela, 12 maja 2019

Jestem tu - cz.6

Wiem trochę ckliwie, ale ten moment taki miał być. Na dobrą sprawę mogłabym to tu zakończyć, ewentualnie zrobić jakiś epilog.

  Zależy czy ktoś tu jeszcze zagląda...:)

- Oh my God, Oh my God, Oh my God, Oh my God, Oh my GodOhmyGodOhmyGodOhmyGod.....
- Kageyama! Uspokój się. Co jest grane?- spytał Suga.
Chłopak oddychał niespokojnie siedząc na ławce w szatni. Po treningu został tylko on, Suga-san, Asahi i Daichi.
- Cały trening byłeś zdekoncentrowany. Wiem, że masz swoje sprawy, ale pamiętaj, że jestem kapitanem i... Oy! Kageyama! Słuchasz?
- Eeee... Hai.-ledwo co z siebie wydobył i opuścił głowę biorąc jeden głęboki wdech i wydech.
- Wszystko w porządku? Nie żebym był wścibski tylko.. no... jesteśmy drużyną i..- zaczął się plątać wielkolud jak to zwykle bywa gdy zaczyna gadać o przywiązaniu do przyjaciół.
- Asahi, już w porządku.- poklepał go po ramieniu biało-włosy na co tamten odetchnął z ulgą.
- Nie.. to... po prostu..- pomasował sobie skronie.- Dziś mija tydzień i...- nagle zmierzwił sobie włosy i wstał.- Hinata ma mi dać odpowiedź!
- Oooo... to już dziś? Powodzenia.- powiedział Suga i wyszedł.- bye bye.

- Zobaczysz, cokolwiek się stanie będzie okej.- również odezwał się Asahi i pobiegł za kolegą.
- Kapitanie?- zagadnął do starszego kolegi.
- Hmm?
- Czy.. Czy Hinata rozmawiał z kimś z was o... decyzji?- odwrócił wzrok.
Daichi podszedł do niego, poklepał po plecach i przechodząc przez próg rzucił przez ramię.
- Nikomu nic nie powiedział. Nie miej nadziei, ani czarnych myśli. Wiem, że on nie chce stracić przyjaciela. Pamiętaj o tym.

Tobio Kageyama został sam w szatni wpatrując się w smsa. 

     れんまのこえんで。19:00。ちこくしないで!(Park Renma - 19:00, nie spóźnij się!)

Przełknął gulę w gardle, która nie chciała stamtąd wyjść, ubrał się i ruszył do domu umyć się przed spotkaniem.

*********************************

- Poczekaj. Shoyo. Jeszcze raz. Chcesz przyjąć uczucia, żeby nie stracić przyjaciela?
- Jeśli go odrzucę to będzie cierpiał i nie będziemy potrafili już...
- Dlatego nie poszedłeś do szkoły?
- Ugh...
- Możesz mnie posłuchać albo nie, ale myślę że Kageyama chciałby usłyszeć prawdę, a nie słodkie kłamstwo.
- Ale nie chcę stracić...
- Przyjaciela wiem, ale czy przemyślałeś to? Wiesz, że związek to nie tylko całowanie, nee Shoyo?
-...
- Shoyoooo..
- Wiem!- odparł za szybko.- Wiem, ale mimo to...- wyraźnie posmutniał.
- Kochasz go? Albo chociaż masz zalążek takiego uczucia? 
Po dłuższej chwili odparł cicho.
- Nie.. Nie kocham Kageyamy, w każdym razie nie w ten sposób.
To mu to powiedz, inaczej wszystkiego się...
Ding-dong!
- Iiiiik!- podskoczył wypuszczając telefon.

Shoyo?
- Przepraszam, zadzwonię później.
Um, bye bye. Powodzenia.
- Arigatou.
 Odetchnął głęboko i znów usłyszał dzwonek.
- Natsu! Możesz otworzyć?
- Haaaai!- usłyszał z dołu głos siostry.- Ano... K...Kim pan jest?
- Natsu?- zaniepokoił się jak to starszy brat.
- Onii-chan! Jakiś starszy typ do ciebie!
- Starszy ty...- zdziwił się i zszedł na dół.- A. Asahi-san! Co tutaj robisz?
Wpuścił zakłopotanego kolegę. Usiedli w kuchni, gdzie wyraźnie było widać, że ugodziły go słowa młodszej siostry kolegi.
- Natsu. Pójdziesz na chwilkę do pokoju? Zaraz cię zawołam.
- Mmmmm...- zmarszczyła brwi gapiąc się na gościa.- Dobrze, ale nie sprzedajesz narkotyków prawda? Bo powiem mamie, że...
- Co?! Nie! Natsu to jest Asahi-san, mój senpai z drużyny.- przedstawił kolegę.
Starszy chłopak uśmiechnął się i wtedy dziewczynka od razu się rozpromieniła.
- Aha! Miło mi poznać! Nazywam się Hinata Natsu. Dziękuję za opiekę nad moim bratem.- uśmiechnęła się.- Będę w pokoju. Onii-chan.(haikyuu-the loser)
  Gdy dziewczynka skłoniła się i pobiegła na górę oboje poczuli tę atmosferę czegoś co musi się wydarzyć, słów które muszą zostać powiedziane. Asahi wziął to na siebie i już teraz Hinata wiedział, że nie było to dla niego łatwego. W ogóle dla nikogo z drużyny to nie było łatwe. Każdy musiał oswoić się z tą myślą. Z tym co się dzieje. Z tym, że poniekąd ich drużyna może się trochę podzielić.
- Ano...
- Ja...
Odezwali się jednocześnie i dopiero wtedy na siebie spojrzeli.
- Dlaczego przyszedłeś senpai?- zagadnął pierwszy napinając wszystkie mięśnie. Nie wiedział czego się spodziewać. Jakiejś rady, a może przeciwnie.
- Hinata. Wiem, że macie się dziś spotkać. I chciałbym cię o coś prosić.
Rudzielec zmarszczył brwi, ale jego wzrok pozwalał koledze kontynuować.
- Proszę cię tylko żebyś był szczery.
- Co masz na myśli senpai?- uśmiechnął się jak zwykle.- Ja zawsze jestem szczery, przecież...
- Nie. Daj mi skończyć. Wszyscy wiemy, że jesteś dobrą osobą, ale to czego ... on teraz potrzebuje to szczerość.- przełknął głośno ślinę.
- Waw... Aaaaa.. Okey. Rozumiem.- Wcale nie rozumiał.
- Mogę cię jeszcze zapytać o coś?
- Ummm.
- Co postanowiłeś?- starszy kolega zacisnął zęby i czekał na odpowiedź jakby miała ona wszystko zmienić. Ku jego zaskoczeniu wiecznie pogodny Hinata uśmiechnął się się smutno i otworzył usta żeby odpowiedzieć.
- Ja...

Kageyama siedział na ławce w parku zdenerwowany jak nigdy dotąd. Co chwilę się rozglądał i sprawdzał zegarek. Minęło już 13 minut od ustalonej godziny spotkania, a po rudym ani śladu. Ale nasz bohater postanowił, że nie będzie się aż tak przejmować.
5...
4...
 3...
  2...
   1....
- Aaaaaa. Gdzie jesteś ty mała ruda fretko!- krzyknął wyciągając telefon. Po chwili poczuł zimno na policzku i odskoczył.
- Yo.- uśmiechnął się do niego tak jak zwykle.
- Hina... spóźniłeś się!- wycelował w niego palec.
- Serio będziesz się czepiać?- uniósł brew.
- Nie chodzi o to, że...
- Przepraszam. Masz rację, dziś nie powinienem. Łap.- rzucił w jego kierunku ulubione mleko w kartoniku.
  Brunet poczuł taką małą radość tylko dlatego, że osoba na której mu zależy pamięta takie drobiazgi jak jego ulubiony napój.
- Przejdziemy się?- zapytał odwracając wzrok i wkładając ręce do za dużej zielonej bluzy.
- Pewnie.
  Szli chwilę w ciszy. Było już ciemno i jedyne światło dawały lampy po dwóch stronach chodnika.
Czy to ja mam się pierwszy odezwać? Czy on może czeka na odpowiedni moment? Zastanawiał się w kółko Tobio, aż nagle zatrzymali się przy fontannie, a raczej Shoyo przystanął, a Kageyama powtórzył czynność.
- Kageyama.- stał do niego tyłem.- Wiem, że się denerwowałeś przez cały tydzień. Ale chcę żebyś mnie teraz wysłuchał.- Wziął głęboki oddech.- (Haikyuu - Frustration) Tak sobie pomyślałem. Gdy mi powiedziałeś co czujesz byłem przerażony. Byłem też wściekły, ale potem- odwrócił się w stronę przyjaciela.- było mi cię szkoda. Z jednej strony chciałem żebyśmy dalej byli przyjaciółmi, a z drugiej chciałem ci jakoś... no nie wiem. Ulżyć? Możliwe. Chodzi o to, że przez ten tydzień... nie chodziło o to, że muszę się zastanowić. Ja już znałem odpowiedź, ale nie chciałem ci jej mówić, bo wiesz... bałem się, że nasza znajomość się skończy. I nawet dziś rano postanowiłem, że przyjmę twoje uczucia.- popatrzył na niego zdecydowanie.
- Czyli, że...- nie do końca rozumiał.
- Ale to byłoby nie fair. Nie chciałbyś, żeby uczucia były kłamstwem dlatego, zasługujesz na szczerość. Ja jestem twoim przyjacielem i chcę być wobec ciebie szczery, tylko było to dla mnie bardzo trudne, nadal jest.
- Poczekaj. Przerwę ci.
- Co.. ale ja nie skoń...
- Oj.. zamknij się na chwilę dumbass.- usiadł na krawędzi fontanny. Hinata odwrócił się w jego stronę, ale nie usiał obok.- Pierwszy raz nie odpyskowałeś.- zaśmiał się.
- No bo..- zaczął, ale nie wiedział co ma odpowiedzieć. Kageyama wybił go z rytmu, który tak długo próbował sobie nadać. Teraz już nie wiedział jak ma to zrobić i zbierało mu się przez to na płacz.
- Zanim mnie odrzucisz chciałbym ci coś powiedzieć.- mówił to spokojnie, co bardzo zdziwiło rudego.- Wiesz kiedy się w tobie zakochałem? (BNHA - From me to you)
Rudy zarumienił się i pokręcił przecząco głową.
- Pamiętasz jak na początku pierwszej klasy chcieliśmy zapisać się do klubu, ale żeby to zrobić musieliśmy stoczyć pojedynek przeciwko Tsukishimie i Yamagichim. Ja... Ja byłem wtedy zadufanym w sobie Królem.- zaśmiał się na to wspomnienie.
- Z wielkim ego.- dodał jakby też ze śmiechem mniejszy.
- Nie przeczę. Wtedy, amm... Wtedy powiedziałem, że nie wystawię nikomu kto nie ma szansy na zwycięstwo, ale na treningu dostrzegłem tę szansę w tobie. Pamiętam, że wystawienie ci pierwszy raz mi też sprawiło przyjemność.- patrzyli na siebie chwilę.- Wracając do meczu. Wtedy.. był moment, gdy musiałem wystawić piłkę, ale bałem się. Cholernie się bałem, że znów nikogo tam nie będzie, niby nic takiego ale..
- Rozumiem.- przerwał mu.- Rozumiem ten strach.
- Jestem tu.
- He?- nie zrozumiał i zmarszczył brwi.
Kageyama wstał, zwinął dłonie w pięści i spojrzał hardo na rudzielca.
- Tak wtedy powiedziałeś. Wtedy się zaczęło.
- Tak daw..
- Tak. Prawie od początku. Mimo, że sam tego wtedy nie wiedziałem. Ale powiedziałeś "Jestem tu." Z całych sił. I od tamtej pory byłeś, w każdej ważnej sekundzie. Nie tylko podczas meczu. Dlatego.- wziął głęboki wdech.- Hinata Shoyo. Kocham Cię. Cokolwiek postanowiłeś i jakakolwiek jest twoja odpowiedź...
Nastała krótka chwila napięcia, podczas której oboje nie do końca wiedzieli co drugi ma zamiar powiedzieć.
- ...Jestem tu. Nie martw się. Nie skrzywdzisz mnie. Jestem tu i będę, jako twój przyjaciel.
Hianta po prostu stał i patrzył na niego wielkimi oczyma. Jak na litość boską po tych słowach ma to powiedzieć! Nawet nie poczuł gdy z oka pociekła mu jedna samotna łza.
- Hinata?- zmartwił się brunet.
- To nic, po prostu.. zrobiło się trochę ckliwie. Ja... umm.. Ja... etto...- kolejna łza.- Ja chciałem przyjąć twoje uczucia, ale...- i kolejna.- ale ja nie kocham cię w taki sposób Kageyama.- teraz już nie leciały pojedynczo. Z jego oczu wylewał się strumień, a co zrobił Tobio?
- Gumennasai.- załkał rudzielec.- Gu..Gumennasai.
Poczuł na głowie dłoń, więc otworzył oczy.
To była przedziwna scena. Przed chwilą Kageyama został odrzucony, a to właśnie on pocieszał młodszego przyjaciela.
- Hinata. Wszystko dobrze.
- Nie. Nie powinienem.. Prze..Przepraszam Kageyama, ja...- odsunął się.- Ja już lepiej pójdę, ale...- wyglądał na zmartwionego.- Będziesz dalej ze mną grał?
- Oczywiście.- uśmiechnął się jakby nic się nie stało.- Spadaj dumbass.
- Oi!- niby się wkurzył po czym pobiegł lekko zmieszany, ale ogólnie zadowolony. 
Wszedł do domu nieświadomy, że nie widział prawdziwej reakcji swojego przyjaciela. To co widział było tylko kolejnym pokazem jego miłości.
Gdy tylko Hinata zniknął za zakrętem, Tobio opadł na kolana a płacz, który dusił w sobie przez całą tę rozmowę uwolnił się z jeszcze większą falą. Trzęsącą się ręką wyciągnął telefon i nie do końca wiedział do kogo ma zadzwonić, bo zawsze z każdym problemem dzwonił to tego małego knypka. W końcu wykręcił jedyny numer, który miał jakiś sens.
- Tobio-chan? Co się stało. Rzadko do mnie dzwonisz. Może chcesz jakieś porady od swojego senpaia? Haha.
- Jak zwykle irytujący Oikawa-san.

- Haha. No to...- urwał na moment.- Tobio-chan co się stało?- jego ton głosu kompletnie się zmienił.
- Wiem, że jest późno, ale.. cz.. czy mogę u ciebie dziś spać senpai?
- Umm...Pewnie. Zdążysz na pociąg?
- Hai, ano. Oikawa-san?
- Hmm?
- Masz może piwo?


- Jak to przyjął?
- Właśnie o dziwo dobrze.
- Jesteś pewien? Czy tylko to ci pokazał.
- Nie wiem.. jeśli nie chciał żebym coś wiedział to lepiej żebym to tak zostawił na razie. Mam nadzieję, że w poniedziałek wszystko będzie normalnie.
- Co masz na myśli?
- Wieeeesz.. Ja, Kageyama, drużyna, piłka.
- Może siętak wydawać, ale to jednak odrzucenie. Daj mu czas.
- Okeeeej. Dobranoc. Kenma.
- Oyasumi, Shoyo.

Niestety tak to już była, że gdy w grę wchodzą uczucia nastawienie się zmienia, relacje się zmieniają i zmieniają się priorytety. Po odrzuceniu nie można od razu z powrotem się przyjaźnić. Bycie sam na sam już nie jest takie samo, a między ludźmi pojawiają się małe tajemnice.
Właśnie o tym przekonali się oboje w najbliższym czasie.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, smutno mi jednak, że Shoyo odrzucił te uczucia jednak z drugiej strony był szczery bo jednak związek zbudowany na kłamstwie nie utrzyma się długo, ale elasnow Tobio bardzo to przeżył zwłaszcza że od tak dawna był zakochany...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń