czwartek, 24 września 2020

Jestem tu - cz.11

     Już w podstawówce zacząłem zauważać - nauczyciele i rodzice również - że mam predyspozycje do uprawiania sportu. Dobrze szła mi gra w piłkę nożną, w baseball, a nawet okazjonalnie softball. Jednak kiedy pierwszy raz odbiłem piłkę do siatki wiedziałem, że jest to coś co chcę robić przez całe życie. 
Czułem wielką ekscytacje. Podczas pierwszych treningów w szkolnej drużynie, gdy przymierzyłem swój pierwszy strój, podczas pierwszego meczu. To cudowne uczucie, że wkraczam w nowy nieznany świat.
   Chciałem być coraz lepszy i lepszy. Lubiłem grać, uczyć się nowych technik i swoich kolegów z drużyny.
W gimnazjum okazało się, że jestem najlepszym zawodnikiem w danym regionie co napawało mnie niesamowitą dumą. Pomyślałem, że teraz będę się ciągle piąć w górę. Jednak pod koniec pierwszej klasy pierwszy raz poczułem nudę. Podczas treningów i meczów.         Nikt nie był dla mnie wyzwaniem. Wygrywałem wszystko, oczywiście nie sam. Moi koledzy się cieszyli. Podziwiali mnie. Zresztą nie tylko oni. Cieszyłem się dość sporą popularnością.

Pewnego dnia w wakacje wyszedłem z domu. Rodzicom powiedziałem, że idę poćwiczyć, ale... Tak naprawdę nie wiedziałem gdzie idę. Było ciepło mimo zachodzącego słońca. Po drodze nie spotkałem prawie nikogo. Odbijałem sobie piłkę. Bez celu. Bez większej przyjemności. Przystanąłem przy boisku sportowym.
   Czemu nie - pomyślałem.
Zacząłem serwować.
Raz za razem
Raz za razem
Raz za...

W pewnym momencie podrzuciłem piłkę, podniosłem rękę i zamarłem. Piłka spadła na ziemię, a ja opuściłem ręce.
Kucnąłem i wziąłem ją w dłonie.
- Może jednak czas się poddać.

- Nie możesz!- usłyszałem niedaleko.
Odwróciłem się. Za siatką stał chłopak niewiele młodszy ode mnie. Z zawstydzeniem zasłonił rękami usta.
- Ohayou!- uśmiechnąłem się.- podglądałeś mnie?
- Ieee!!!- od razu zaprzeczył.- Ja tylko... etto.
Pomyślałem wtedy, że to strasznie wstydliwy dzieciak.
- Ile masz lat?- zapytałem wstając z ziemi.
- Mam trzynaście lat.- odparł.
- Oooo. Jesteśmy prawie w tym samym wieku. Ja mam czternaście.- uśmiechnąłem się. Chłopak spojrzał na mnie nieśmiało, a ja kiwnąłem głową żeby wszedł na boisko.
Gdy wszedł przez bramkę, podszedł do mnie i spojrzał hardym wzrokiem.
- Chcesz coś powiedzieć?
Chłopak nabrał powietrza i spojrzał mi prosto w oczy.

Są w życiu chwile, który mimo ich zwyczajności zapamiętujemy, bo wpłynęły znacząco na nasze decyzje. Tego dnia nie stało się nic konkretnego, to była właśnie tego typu chwila. Zwyczajna chwila, która prawdopodobnie zmieniła moje życie. 

Gdy ten nieznajomy chłopak z całą stanowczością jaką w sobie miał powiedział mi.
- Senpai. Nie porzucaj siatkówki! Jesteś niesamowity i widzę, że jest ona dla ciebie ważna.
Zamurowało mnie na chwilę, po czym się zaśmiałem.
- Hahahahahahhahahahahaha no proszę. Jakie śmiałe słowa. 
- Proszę nie zostawiaj siatkówki. Siatkówka jest.. jest.. dla mnie jest najpiękniejszą rzeczą na świecie.
- Ooooo. Chcesz ze mną poćwiczyć młody?
- Hai!- ucieszył się niczym pięciolatek.- Jestem Kageyama Tobio.- ukłonił się lekko.
- A ja Oikawa Toru. Miło mi.
Chwilę razem poodbijaliśmy, a potem pokazałem mu swój autorski sposób serwowania. Niepowtarzalny. Chłopak chwilę się tym pozachwycał, nie powiem że mi się nie podobało takie uwielbienie.
- Mogę spróbować?- zdziwiło mnie to pytanie. Przeważnie ludzie w odpowiedzi na moje umiejętności ustępowali mi drogi, albo mówili, że nigdy nie będą tak dobrzy jak ja.
- Pewnie.- podałem mu piłkę.
Byłem w szoku gdy ten ledwo co poznany chłopak wykonał mój serw z odwzorowaniem prawie 1:1.
- Aaaaa.. nie do końca mi wyszło. Co powiesz senpai?
- E... Ja... To było niesamowite Tobio-chan.. A, gumen.
- Iiyo.- uśmiechnął się.- może senpai tak do mnie mówić.
- Super.- dalej byłem w szoku. 
Pograliśmy jeszcze trochę razem i byłem, aż zdziwiony że pierwszy raz od dawna cieszyłem się samą grą.
Często widywaliśmy się na tym boisku w wakacje. 
Ostatniego dnia pożegnaliśmy się i umówiliśmy, że co jakiś czas będziemy razem grać. Wymieniliśmy się numerami telefonu.
Podejrzewam, że moja mina w dniu pierwszego treningu po rozpoczęciu roku była bezcenna. 
- Tobio-chan!!?- wrzasnąłem gdy zobaczyłem chłopaka wśród pierwszorocznych.
- A. Oikawa-senpai!- oczy mu się zaświeciły.- Nie miałem pojęcia, że chodzisz do tego gimnazjum. Czemu nic nie mówiłeś?
- Ty też nic nie powiedziałeś młody! Jak fajnie. Itte!- krzyknąłem czując uderzenie z tylu głowy.
- Iwa-chan. Czemu mnie bijesz.
- Bo się wydzierasz na całą sale. Rozumiem, że znasz jednego z naszych nowych zawodników, ale czy mógłbyś wrócić do szeregu i pozwolić trenerowi dokończyć powitanie.- podniósł brwi i spojrzał na mnie karcąco.
- Ha~i. Sumimasen.- odparłem.

Bardzo się cieszyłem, że chłopak który na nowo wzbudził we mnie miłość do siatkówki będzie z nami grał, jednak... Z czasem, nawet nie wiem kiedy to się stało, że z ukochanego młodszego kolegi stał się dla mnie kimś na kogo nie mogłem patrzeć. 
Z dnia na dzień stawał się coraz lepszy, a ja stałem w miejscu.
Gdy on dalej mnie podziwiał i starał się jak mógł, ja zacząłem go odrzucać i traktować jak powietrze. 
Dziś wiem, że była to zwykła zazdrość, ale wtedy. Nie wiedziałem co mną kierowało, ale przez sposób w jaki zacząłem go traktować z zafascynowanego grą dzieciaka zaczął rosnąć pozbawiony skrupułów zimny drań. Przez to, że wymagał dużo od siebie, zaczął postrzegać kolegów z drużyny jako ciężar. Przełożyło się to na relacje i koniec końców dostał przezwisko "Wielki Król", co w żadnym stopniu nie było podyktowane jego zdolnościami. Reszty dowiedziałem się z opowieści. 
Ponad rok nie widziałem Tobio-chan, a gdy ponownie spotkaliśmy się na boisku był w towarzystwie Hinaty (i innych członków swojej drużyny). Byłem zły na siebie przez wszystko co zrobiłem, ale dalej chciałem udowodnić, że jestem lepszy od niego.
   Nie wiem kiedy i jak to się stało. Spotkaliśmy się na kilku meczach treningowych, czasem przypadkowo na mieście. Zawsze był z tym.. z tą małą fretką. 
Zaczęło mnie to irytować. Któregoś razu gdy musiałem uderzyć w niego jakąś ripostą ten rudzielec obronił go. Słowami wbił mnie w ziemię. Gdy spojrzałem na Tobio... jego oczy.
Oczy, które ja napełniłem samotnością i smutkiem. Gdy patrzył wtedy na tego rudzielca te oczy były przepełnione zaufaniem, spokojem i miłością.
Niesamowite. Wtedy sam nie wiedziałem co we mnie wstąpiło. Przeprosiłem Tobio. Potem w domu napisałem do niego wiadomość prosząc o spotkanie. 
Jakoś tak wyszło, że zrzuciłem z siebie wszystko co mi ciążyło i poczułem ulgę. Zaczęliśmy rozmawiać jak starzy znajomi. Z czasem zaufał mi na tyle, że powiedział o uczuciu do chibi-chan. 
Zabolało, ale jeszcze nie wiedziałem dlaczego.
Chciałem mu pomóc, choć coś dyktowało mi inaczej.
  Teraz nadeszła chwila, której pragnąłem. Odkupiłem swoje winy, a Tobio sam do mnie przyszedł, więc dlaczego czuję taką... pustkę.

____________________________________

Oikawa pocałował młodszego kolegę, na co tamten pozwolił. Całując się dość namiętnie przenieśli się na kanapę do salonu.
Wtedy Kageyama popchnął gospodarza na oparcie, a sam usiadł mu na kolanach i spojrzał w oczy.
Czuł swego rodzaju przyjemność pomieszaną z bólem. 
 Gdy chciał ponownie go pocałować Oikawa odsunął go, popatrzył mu w oczy i uśmiechnął się smutno.
- Myślałem, że dam radę.- pogłaskał go po policzku.
- Ha?- chłopak zmarszczył brwi.- przecież ja też tego chcę.- sam nie wierzył, że to mówi.
- Nie Tobio-chan. Nie chcesz tego.
Chłopak opadł obok na oparcie i zasłonił oczy przedramieniem.
- Skąd wiesz czego chce, a czego nie.- burknął zły, czując gule w gardle.
- Twoje oczy.- Oikawa podkulił jedną nogę i oparł czoło o kolano.
- Moje co?- spojrzał na niego.
- Oczy. Gdy patrzysz na mnie, albo nie widzę tam nic, albo smutek. Nie chcę tego robić gdy patrzysz na mnie w ten sposób.
- Oikawa-san...
- Wiesz Tobio, może tego nie zauważyłeś, ale..- nie patrzył na niego.- zakochałem się w tobie.- zaśmiał się.- śmieszne co nie. Jak w telenoweli.
- Ano.. senpai. Sumimasen. Nie wiedziałem. Gdybym wiedział ja...
- Tobio.- spojrzał na niego i uśmiechnął się uspokajająco.- nic się nie stało. Po prostu nie chcę żebyś robił rzeczy, których będziesz potem żałować.
Bzzzzz Bzzzzz
- A. Sumimasen.
Chłopak wyciągnął telefon i przeczytał smsa.
Stanął do kolegi tyłem.
- Oikawa-san przepraszam. Wiem, że dużo się między nami działo od początku naszej znajomości, ale... ale ja wciąż. Wciąż cię podziwiam senpai! Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą i nie chcę cię stracić.
- Wooowoooow. Powoli.- zarzucił mu ramię na szyję i uśmiechnął się jak zawsze.- Nie stracisz we mnie przyjaciela młody. Mam nadzieję, że wyjdzie ci z rudzielcem, a jak nie to się nie załamuj. Okej?
- Hai.- zamrugał zdziwiony.
- A o mnie się nie martw. Wiedziałem od początku. Prawdopodobnie zanim ty wiedziałeś. Pamiętaj też, że miłość między dwojgiem mężczyzn jest trudna.
W sensie..
- Wiem o czym mówisz senpai.- spojrzał na niego hardo, jak kiedyś.- Za dziś.- skłonił się w pół- bardzo ci dziękuję! Bardzo dziękuję senpai.
- Pewnie. Do usług młody.
- To ja...
- Spokojnie. Możesz u mnie zostać, nie będziesz wracał o tej porze.
- To pójdę się już położyć.
- Pewnie. Wiesz gdzie jest mój pokój. Ja zadzwonię do rodziców.
- Oyasumi.
- Oyasumi.

Oikawa w półmroku podniósł komórkę i znalazł numer.
- Oikawa? Raczej nie dzwonisz w takich godzinach.
- Iwa-chan! Konbanwa.
- Co tak oficjalnie? Dobrze się czujesz?
- Ano, ja... Tobio u mnie dziś nocuje.
- I co w związku z tym.
- I.. no..- ciężko było mu się wysłowić.- Całowaliśmy się.
-...
- Powiedziałem mu Iwa-chan.- uśmiechnął się.
- I co?
- Cieszę się, że mu to wyznałem. Za bardzo nie dałem mu szansy, ale odrzucił mnie. Nie chciałem, żeby... Bo jego oczy były...
- Rozumiem. I co teraz zrobisz?
- Hahaha Pewnie będę się jutro zajadać lodami i chyba nie pój...
- Yosh. Idziemy na wagary.
- E?- zdziwił się.
- Słyszę przecież, że gdybyś teraz ze mną nie gadał to beczałbyś jak dziecko. Zabieram cię jutro do oceanarium.
- Ale przecież to w innym..
- Toru.
Iwaizumi rzadko mówił do niego po imieniu, ale gdy już to robił znaczyło, że nie ma sensu się kłócić.
- Arigatou. Iwa-chan.
- No. A teraz znajdź w sobie siłę, żeby zasnąć i pożegnać rano gościa z uśmiechem na twarzy i tą swoją głupią nonszalancją.
- Ay ay sir! haha.
- Do jutra.

Zrobił tak jak mu polecił kolega. Ciężko było mu zasnąć w tym samym pokoju co młodszy kolega, ale dał radę. Najważniejsze, że nic się między nimi nie zmieni. Miał taką nadzieję.









Słowniczek:

    Iie - Nie
    Hai - Tak
    Itte - Ała/Ałć
    Iiyo - nie ma sprawy / pewnie / rodzaj potwierdzenia
    Arigatou - dziekuję
    Sumimasen - przepraszam

Soundtrack:

  • Given - Yasashii omoide 
  • Given - Osananajimi tono no himitsu 
  • Given - Live made no hibi
  • Given - Given na hitotachi
  • Given - Ore ha omae no uta de hitai

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz