przestałeś mnie gonić..
co było niemalże niemożliwe.
Odstawiłeś TEN automat na środku ulicy, włożyłeś ręce do kieszeni i ruszyłeś w przeciwną stronę.
- Ej! Shizu-chan! - zawołałem. Zero odzewu. A co tam. Pójdę za nim i podenerwuję go jeszcze troszeczkę.
Shizu-chan szedł przede mną twardym krokiem, a ja za nim podskakując radośnie. Dość zabawny widok, pewnie tak pomyśleliby sobie ludzie którzy nas nie znają. Nagle przystanął w parku i odpalił papierosa.
- Jak długo masz zamiar tak za mną łazić?- spytał nad wyraz spokojnie.
- hmmm... cały czas!- uśmiechnąłem się beztrosko
- Ech.. niech Ci będzie.- rzucił niedbale nawet na mnie nei patrząc.
- To wszystko? Tsk.. - strzeliłem językiem zirytowany- jesteś nudny Shizu-chan.- pewnie zabrzmiało to jak wyrzut.
- Hai, hai.- machnął ręką.- Mów sobie co chcesz, nie zdenerwujesz mnie.
Szedł z przodu, a ja za nim.
Zawiodłem się. Jedyna osoba na tym świecie, której nie kocham i jeszcze odstawia coś takiego. No trudno. Ciekawe jak długo wytrzyma moją obecność. Zachichotałem.
- Izaya!- wrzasnął. No to już był stary dobry Shizuo.
- Nanda?- spytałem jak naiwne dziecko niby to udając, że pojęcia nie mam o co może chodzić.
Odwrócił się do mnie.
- Serio będziesz tak za mną łaził?
- Haaaaai! ~~ - ponownie infantylne zachowanie, które myślałem że zdenerwuje tego blondynka. A tu taka niespodzianka...
- To właź.- wskazał klatkę obok.
- Uwaaaa.. Shizu-chan. Nawet mnie zapraszasz.- wystawiłem mu język.
- Nie zapraszam Cię Ty pijawko!- krzyknął, ale opanował się co spotkało się z moim niezadowoleniem.- po prostu i tak byś sobie wszedł.
- Pewnie taak. - mój ton pewnie wydawał się znudzony, ale tylko na chwilę.
Ruszyłem do budynku z rękami założonymi na kark.
Shizuś otworzył drzwi kluczykiem, a ja wparowałem do środka.
- Uwaaaa ~~~
Podniecałem się jak małe dziecko. Biegałem wszędzie oglądając każdy zakamarek jego mieszkania.
Wszystko było biało-czarne jak jego ubrania.. Haha! Porozrzucane wszędzie ciuchy i pudełka od sztucznego jedzenia. Jedyne miejsce, w którym było czysto to łazienka.
- Chcesz coś jeść pijawko?
- hmmm... zrób coś. Głodny jestem.- uśmiechnąłem się chyba zbyt szczerze. Spodziewałem się wyrzucenia i wrzasków, a on spokojnie zabrał się za robienie jakiegoś żarcia. Postanowiłem się na chwilę poddać, bo serio byłem głodny. Włączyłem telewizję - wiadomości.
- Shizu-chan! Celty znów jest w tv!
- A! Widzę! Podobno dali za nią nagrodę.
- Noo.. Sporo. Hehe jak się z tym uporasz Clety? Ciekawie.
- Robisz Ty coś w ogóle poza wkurwianiem ludzi?
- Jesteś niedobry shuzu-chan. Przecież wiesz, że zbieram informacje. A one są bardzo cenne!- zacząłem się obracać.- Wiem wszystko o wszystkich w Ikebukuro!
Skakałem po kanapie w oczekiwaniu kolejnego wybuchu, który nie nastąpił.
No ileż można! Swoją drogą nie wiedziałem, że jestem taki niecierpliwy. Zamiast wybuchu przed moim nosem pojawił się talerz spaghetti.
- Arigatou.- ku mojemu zdziwieniu zabrzmiałem dość... serdecznie? Nie wiem po co w ogóle podziękowałem. Ludzie są przyzwyczajeni do mojego ciętego języka, ale do tego chyba nie za bardzo bo Shizuś siedział naprzeciwko szeroko otwartymi oczami. Po czym poprawił włost, położył łokcie na stole i mieszając spaghetti zagadnął.
- Izaya.. Ty umiesz dziękować.- ten triumfalny uśmieszek.
Nie wiem, w którym momencie zaczęła mi się podobać ta sytuacja. Jestem u Shizusia. Wkurzam go, a on się nie denerwuje, więc mam jakiś cel. Jemy spaghetti, to trochę jak przyjaciele? Brrrr.. okropne słowo nic nieznaczące dla przeciętnego człowieka.
- Skończyłeś?- zapytał odkładając talerz.
- Jeszcze nie.
- Mówię o wkurwianiu mnie.
- A... To też nie.. czemu?- serio się zdziwiłem.
- Dobra powkurwiaj mnie jak chcesz, ale to i tak nic nie da. Chciałbym cię teraz zabić pijawko, ale nie będę się denerwował. Za dwa dni będziesz musiał znaleźć kogoś innego do gonienia siebie przez całe miasto.
Wziął ode mnie talerz, a ja udałem jak zwykle normalne jak na mnie zaciekawienie.
- Jedziesz na wycieczkę? A! Może do dziewczyny co?- śmiałem się, ale co to jest? To co czuję w środku? Przecież ja nie bywam chory.
- Nie..- palił papierosa w kuchni.- Jadę do Ameryki.....
O mało się nie zakrztusiłem.
- Na stałe.
..........Ale dlaczego. On tak nie może. To nie fair. Przecież... Poczułem złość, jak nigdy poczułem taki gniew. Czemu sam się tego nie dowiedziałem? Czemu muszę to słyszeć od niego? Jakie to irytujące kiedy ktoś wzbudza w tobie takie emocje... emocje, o których nawet nie wiedziałeś.
- Hm? Izaya? Co żeś zamilkł?- wypuścił z ust kolejną porcję dymu.
Nie zdążył wykonać żadnego ruchu, gdyż przyparłem go całym moim ciałem do szafki i przycisnąłem lekko nóż do jego szyi. Popłynęła stróżka krwi.
- Mmmmm. Czyli jak teraz Cię zabiję to nie pojedziesz tak?- wyszeptałem mu do ucha. Co to za uczucie? Nie podoba mi się to.- Wiesz Shizu-chan. Nienawidzę cię najbardziej za wszystkich istot na ziemi.
- Wiem to.- mówił spokojnie.
- Więc dlaczego?- ogarnij się Izaya! Nie możesz mu pokazać tej strony samego siebie!
- Ha?- zmarszczył brwi.
- Dlaczego nie potrafię cię zabić?- prawie nie było mnie słychać. Opadłem powoli na ziemię. Naprawdę to robię? Naprawdę pokazuję komuś swoją słabą stronę? Jeszcze komuś takiemu jak Heiwajima Shizuo?
- Izaya. Co z tobą.- mówił spokojnie, kucnął przy mnie i chyba zamierzał położyć rękę na moim ramieniu.
Dobrze, że w porę się ocknąłem.
Gwałtownie wstałem chowając nóż i podszedłem do okna.
- Nic. Jedź sobie do Afryki, Ameryki czy gdzie tam chcesz. Przynajmniej będę miał jeden problem z głowy. Sayo.. sayonara..
- Czy mi się zdawało czy Izaya płakał?
Nie. To pewnie moja wyobraźnia. Pakować się, pakować.
Uśmiechałem się do niego, ale czemu w moim głosie słychać było żal? I co to były za łzy. Przecież ja nawet nie wiedziałem, że umiem płakać. Biegłem tak, aby jak najszybciej znaleźć się w mojej bazie.
Gdy znalazłem się w tym budynku, miejscu owładniętym zazwyczaj towarzyszącym mi chłodem, odetchnąłem z ulgą i z uśmiechem na twarzy wszedłem do gabinetu.
- Izaya. Co jest? Wyglądasz na zmęczonego.- patrzyła na mnie z politowaniem.
- Nic. Namie-chan mogłabyś wyjść na trochę? Jak coś. To twój brat jest właśnie w barze sushi.
- Okej. Nie interesuje mnie co ci się przydarzyło, ale chociaż coś zjedz.- i już jej nie było.
- Już zjadłem Namie-chan.- szepnąłem- Spaghetti.
Czemu to zwykłe słowo wypowiedziałem z taką gamą żalu i ... smutku?
Co to jest? Jestem informatorem, a nie potrafię stwierdzić co to za uczucie? Rozrywa od środka, a jednocześnie rozlewa się jak ciepły udon.
Położyłem głowę na biurku, żeby oczyścić mózg. Po namyśle postanowiłem wejść na czat.
Setton/kanra/Saika/Tanaka Taro/Bakyura
Celty /Izaya/Anri /Mikado /Kida
Kanra: Ohayo! Coś ciekawego?
Saika: Konnichiwa!
Tanaka Taro: Domo!
Setton: Ohayo.
Bakyura: Yo! Nic się nie dzieje! Gadaliśmy o policji, choć wolałbym o dziewczynach. :)
Setton: To nie jest śmieszne! Oni naprawdę są straszni.
Saika: nie martw się Setton-san. Nie rób złych rzeczy to nie będziesz miała z nimi do czynienia.
Setton: Łatwo Ci mówić.
Tanaka Taro: Już już. Nie martwmy się na zapas
Bakyura: Hai hai! Ogłaszam, że Kanra dziś jest małomówny.
Tanaka Taro: Właśnie Kanra-san. Coś się stało?
Kanra: Nie.. mam do was małe pytanie.
Setton: Jeśli nie dotyczy policji to proszę.
Bakyura: Wszyscy cię słuchamy! Mówże do rodzinki!
Kanra: Osoba, której myślałem że dotychczas nienawidzę dziś się inaczej zachowywała i później powiedziała mi, że za 2 dni wyjeżdża daleko i już nie wróci. Poczułem tak jakby... sam nie wiem co, ale nie podoba mi się to uczucie.
Setton: Przecież to bardzo proste! Jesteś smutny, bo twój przyjaciel wyjeżdża.
Kanra: To nie jest mój przyjaciel..
Saika: Ale czujesz smutek prawda?
Kanra: Nie wiem, ale zezłościłem się na tę osobę gdy mi to powiedziała. Poczułem taką... pustkę no i nawet zebrało mi się na płacz. A co jeśli tam pozna kogoś z kim będzie się bawić lepiej ode mnie no i..
Naprawdę to napisałem? Izaya. Obudź się!
Bakyura: Kanra! Ne chcesz żeby ta osoba wyjechała prawda?
Kanra: No tak.
Setton: A więc to musi być to.
Saika: Zgadzam się. Na pewno.
Tanaka Taro: Też tak uważam, choć za bardzo się nie znam.
Kanra: Ale co?!
Setton: Nie do końca znamy sytuację, ale myślimy podobnie.
Bakyura: Kanra się zakochał! Kanra się zakochał!
Wyłączyłem czat. To nieprawda. Shizu-chan jest jedyną osobą, której nienawidzę. Miłość nie ma tu nic do rzeczy.
*** 2 dni później - Lotnisko ***
-Wszystko spakowałeś?- zapytał po raz kolejny jego pracodawca i przyjaciel.
- Nie masz się o co martwić.- odparł zamyślony blondyn.
- Okej. To możemy ruszać.- niecierpliwił się mężczyzna.
- Skoczę jeszcze do łazienki. Weź moje bagaże.
- Okej. To ja już wsiadam.
Shizuo usiadł na krześle w poczekalni i wyjął z kieszeni nóż - no oczywiście, że tej pijawki.- który wypadł Izayi gdy ten wychodził(jeśli to można tak nazwać) przez okno.
- Ech...- westchnął głośno.- po co ja go w ogóle wziąłem. Nie mogę uwierzyć, że przez te dwa dni miałem spokój.. Ale czy on sobie poradzi bez tego?- ponownie spojrzał na scyzoryk.- Heh. przecież to ta pijawka. On daje radę we wszystkich sytuacjach.
Już wstał i zmierzał ku drzwiom prowadzących do samolotu gdy usłyszał za sobą sapanie.
- M.. masz coś.. co.. na...leży do.. mnie.- Izaya trzymał się za kolana, aby złapać oddech.
- Mam. Trzymaj.- rzucił mu nóż.
- Nie o tym mówię.
- Ech?
Nim Heiwajima zdążył choćby pomyśleć ten niższy od niego mężczyzna już całował go namiętnie.
Heh.. wiedziałem, że to w końcu zrobisz ty mała pijawko. Uśmiechnął się do siebie w myślach.
Gdy w końcu się od siebie oderwali Shizuo uśmiechnął się.
- W jakim niby sensie to jest twoje?
- Shizu-chan po prostu się zamknij. Nie daj się tam nikomu zabić.
- Hai.- to jedno słowo wypowiedział tak czule, że Izaya chyba nie był w stanie tego znieść, więc ruszył przed siebie.
Odprowadził go do bramki.
- Pilnuj swoich rzeczy, bo ukradną.- mówił tonem matki upominającej niesforne dziecko.
- Hai, hai.
- I jedz jakoś normalnie.
- Tobie by się więcej przydało. Masz.
Izaya spojrzał co rzucił mu tamten.
Klucz.
- Zrobiłem trochę spaghetti.- Odwrócił się przez ramię.- możesz trochę wszamać pijawko.
- Arigatou.
- Wow. Po raz drugi udało mi się to usłyszeć. A tak w ogóle to jadę tylko na miesiąc.
.
.
.
.
.
- Ech?- zesztywniał.
- Twoja mina jest bezcenna.- powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- To w ogóle nie jest ciekawe.- udał spokój mimo pulsującej na czole żyłki.
- Hai, hai.- wyrzucił papierosa.
- Shizu-chan.-uśmiechnął się jak zwykle i pocałował go po raz kolejny.- Nienawidzę cię.
- Wiem.- oddał pocałunek- Ja ciebie też.
Wszystko pięknie, ładnie. Gdy Shizu-chan wrócił po miesiącu wszystko było jak dawniej... no może... jeśli nie licząc tych wszystkich nocy razem spędzonych to normalnie.. ganiamy się po prostu z przyzwyczajenia, ale ja i tak mocno go nienawidzę.
______________
I jak się podoba pierwsze opowiadanko? :)
Mnie się podoba z racji tego, że pisałam na bieżąco i to powstało z około 40 minut. :)
Jeej~ 😍
OdpowiedzUsuńAż dziwne, że nie ma komentarzy, a tak dawno to dodałaś! Kocham to normalnie ♥ Sądze, że lepiej nie mogłaś tego napisać (o ile tak swoją drogą ktoś napisałby to lepiej).
No i Shizaya hyhyhy 👌
łał. Dziękuję bardzo. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy Natsuko-san.
UsuńWidzę,że lubisz ten paring tak samo jak ja. :) :3
Teraz to się napaliłam na następne Shizaya :P