Skończyłam.
Czuję się jak nowo narodzona.
Rozdział jest nawet szybciej niż myślałam.
Jestem mega totalnie zadowolona.
Czytajcie czytajcie. :D
Rozdział 14 - zacznijmy od nowa
Włącz Nie sądzicie chyba, że Naruto jest aż tak słaby. Wybił się w górę uderzając w szczękę Peina. Tym samym pozostali jego podwładni stracili czujność i Sasuke udało się zabrać broń dwóm trzymającym go mężczyznom.
Pein zatoczył się do tyłu i wytarł krew cieknącą mu po twarzy uśmiechając się przy tym obrzydliwie.
- No no no. Nasza księżniczka jest agresywna.
Sasuke podbiegł i stanął pomiędzy Naruto a Peinem.
- Nie waż się go tknąć! Zabiję cie jeśli to zrobisz.
Pein wbrew oczekiwaniom wszystkich odchylił głowę i roześmiał się tak głośno, aż echo odbijało się od metalowych ścian magazynu.
Sasuke ściągnął brwi i zerknął na chwilę na blondyna, który zabrał mężczyźnie broń i stał teraz trzymając ją obydwoma trzęsącymi się rękomi.
- Naruto. Ocalę cię. Obiecuję.- uśmiechnął się brunet.
Chłopak spuścił wzrok i wysyczał coś przez zęby, a kiedy zrównał się z Sasuke wbił w niego ostre spojrzenie.
- To wszystko właśnie przez to, że cały czas chcesz mnie chronić!!! Sam też potrafię to zrobić!!! Nie jestem dzieckiem!!!- wrzasnął głośno i odwrócił wzrok gdy Pein zaczął klaskać.
- Cudowne przedstawienie. Kłótnia kochanków ze śpiącą królewną w roli głównej.- posłał im ten swój ohydny i drwiący uśmieszek
- Nie nazywaj mnie królewną!!!- krzyknął blondyn i nacisnął spust zamykając przy tym oczy.
Usłyszeli strzał, ale nie wydobył się on z broni chłopaka tylko nadszedł od strony wejścia. Odwrócili się, wszyscy oprócz Peina, obok którego ze świstem przeleciała kula. Uśmiechnął się triumfująco.
- Troszkę się spóźniłeś, a co najważniejsze nie trafiłeś- spojrzał na osobę stojącą w wejściu.- Itachi.
- Tsk. Pein.- szepnął z wściekłością i zaczął do niego podchodzić.
Tymczasem Naruto zastanawiał się dlaczego broń nie działa. Sasuke milczał. Nie wiedział co ma robić. Chciał pomóc Naruto, ale teraz przylazł jeszcze Itachi. W dodatku nie sądził, że ta jego "nadopiekuńczość" (on i tak sądził, że za mało się opiekuje blondynem) tak przeszkadza jego chłopakowi. Teraz mógł go ponownie tak nazywać, mimo wszystko przecież go kochał.
Był bezradny.
Itachi stanął dwa metry od Peina i wycelował w niego bronią raz jeszcze.
- Zabiję cię. Tu i teraz. Odpowiesz za wszystko. Odpowiesz za to co zrobiłeś Sasuke i mojej rodzinie!!!- krzyknął i ponownie z zimnej metalowej broni wystrzeliła kula, ale niestety tamten się uchylił.
- Itaś. Przecież już kiedyś próbowałeś. Mnie nie da się zabić.- ostatnie zdanie powiedział z tajemniczością w głosie, a po chwili wydał polecenie- Strzelać!!!
Wszyscy jego podwładni wykonali polecenie, ale z żadnego pistoletu nie wystrzeliła ani jedna kula.
Teraz Wielki Pein spanikował.
- Powiedziałem strzelać!!!
- Ojojoj. Czyżby broń nie działała?- zripostował pewien długowłosy blondyn stanąwszy uprzednio obok dwóch licealistów.
- Deidara! Co to ma znaczyć!!! Teraz zabiję cię na pewno. Zobaczysz!!!- krzyknął Pein, a wyglądał przy tym jak obłąkany.
włącz
- Łapać ich!!! Uchihę i Deidarę!! Zapłacą za to!!!- wydał kolejne polecenie. Około dwudziestu mężczyzn rzuciło się na nich. Pein zaczął podchodzić do nastolatków. Sasuke widząc to, od razu stanął przed blondynem w pozycji bojowej.
- Ja nie mogę cię jeden raz obronić?!- krzyknął blondyn i wyszedł naprzód rozkładając ręce jakby oddawał się w ofierze.
- Nie możesz!
- Dlaczego?! Kocham cię i nie zabronisz mi tego!!!
- On może cię zabić!!!
- No i co z tego?! I tak cię obronię.- rzekł stanowczo.
- Młotku! Przecież jak umrzesz to ja też będę musiał się zabić.
- A ja to co? Myślisz, że jak ty zginiesz, to ja będę chodził przeszczęśliwy?- zacisnął zęby.
- Nie, tylko...
- Zamknąć się gołąbeczki! Pogruchacie sobie w grobie!- uśmiechnął się i wyciągnął z kurtki broń. Wycelował i...
Obaj chłopcy szybko złapali się za ręce i zamknęli oczy niezdolni się choć odrobinę ruszyć. Strach ich sparaliżował.
Ale nic nie poczuli. Ani jeden, ani drugi.
Gdy otworzyli oczy przerazili się nie na żarty. W tym momencie do magazynu wparowała policja i zgarnęła wszystkich, a Pein śmiał się i wciąż powtarzał tylko "Tak wygląda zemsta".
Na ziemi przed nimi leżał nieprzytomny Itachi. Krew, wszędzie pełno krwi. Z tego co słyszeli Pein strzelił trzy razy. Itachi miał zakrwawione ramię i głowę. Ale gdzie trafiła trzecia kula?
- I...I..ta...chi.- wyjąkał Sasuke i opadł na kolana obok brata. Naruto stał nad nim i wołał policjantów. Krzyczał żeby wzywali pogotowie.
Kiedy Sasuke był w szoku, Naruto wraz z pomocą policjanta zatamował krwawienie starszego Uchihy, a sam syknął z bólu.
Sasuke odwrócił się i jak przez mgłę spojrzał na blondyna.
- To nic. To tylko...- niestety nie dokończył. Z daleka słyszał tylko jak Sasuke go woła. To był jego Sasuke. Tylko jego i nikogo więcej.
*****
Gdy się obudził jego oczom ukazały się znajome twarze. Na łóżku siedziała Sakura głaszcząc go po ramieniu, Hinata dolewała kwiatkom wodę, Kiba wpatrywał się w niego opierając się o szafkę naprzeciwko niego. W drzwiach stał również Kakashi z Iruką. Po chwili zauważył, że do pokoju wchodzi jeszcze Neji i Suigetsu niosąc napoje.
- Ciii. Budzi się.- powiedziała cichutko Sakura.
- Jestem w szpitalu.- stwierdził blondyn.
- Brawo za spostrzegawczość.- warknął Kiba.
- Daj spokój. Nie musisz od razu się złościć.- upomniała go Sakura.
Nagle Naruto poderwał się i złapał dziewczynę za ramiona.
- Sasuke! Gdzie Sasuke?! A Itachi?!! Nic im nie jest?!! Muszę...
- Spokojnie. Już dobrze. Itachi śpi, Sasuke jest teraz u niego.- zaoponował Kakashi.
- Jak mogłeś narazić się na coś takiego!!!- powiedział wściekły Kiba i wyszedł.
- Pójdę z nim pogadać.- powiedziała Sakura i przytuliła chłopaka.- Dobrze, że jesteś cały.
- Naruto-kun. Te kwiaty dają moc szybkiego leczenia, więc wracaj szybko do zdrowia.- Hinata (któż by inny) zacisnęła ręce w pięści w geście determinacji.- Gambare.
- Arigatou. Są śliczne.- uśmiechnął się chłopak.
- Wiesz co Naruto. Ty masz jakąś dziwną moc pakowania się w kłopoty.- westchnął Iruka.- To była mafia!!! I to jeszcze PEIN!!! To psychopata jakich mało!!! Jak mogłeś się w to wpakować!!!- wybuchnął w końcu Iruka.
- Przepraszam Iruka-sensei. Wiecie co mi poprawi zdrowie i humor?
- Co?- wszyscy popatrzyli na niego wyczekująco.
- RAMEN!!!- krzyknął wniebogłosy i tym sposobem rozbawił wszystkich przyjaciół. Wszystkich oprócz tych dwojga.
Sakura przysiadła obok szatyna, który siedział z twarzą w dłoniach ledwo powstrzymując się od płaczu.
- A to ty mówiłeś, że za bardzo mu matkuje!- krzyknęła i walnęła chłopaka z całej siły w plecy, aż zatoczył się do przodu i kaszlnął głośno.
- Jesteś strasznym hipokrytą!- spróbowała ponownie, ale chłopak nie odwrócił się w jej stronę. Nie uśmiechnął się jak zwykle i nie powiedział "To po prostu straszny idiota." Stał i milczał.
Dziewczyna wiedziała, że teraz tylko ona może mu poprawić humor.
- Kiba. Nic mu nie jest. On żyje i jest szczęśliwy.- uśmiechnęła się znowu do niego podchodząc. Odwróciła go w swoją stronę - nie opierał się - i przytuliła do ramienia. Teraz głaskała go po włosach jak małe dziecko, ale jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Ja po prostu nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez niego. Uratował mnie i zmienił.- szepnął i roześmiał się gorzko.- w pewnym sensie jestem od niego uzależniony. Szczerze mówiąc byłem zazdrosny. O niego i Sasuke. On już nie będzie nas potrzebował.
- Zwariowałeś?! Zawsze będę was potrzebował!!!
Oboje spojrzeli na blondyna idącego w ich stronę, a Kiba spalił buraka, więc odwrócił się szybko, Sakura roześmiała się głośno.
- Naruto! Ty to masz wyczucie czasu. Hahaha!
- A jak! W końcu jestem Uzumaki Naruto i mam najwspanialszych przyjaciół jakich można mieć!!!
Kiba odwrócił się i odwzajemnił uśmiech.
- A ty Kiba nawet nie myśl, że kiedykolwiek przestanę was potrzebować.- udał naburmuszenie.- Kto będzie mnie pocieszał jak się z Sasuke pokłócę, albo z kim mam jeść Ramen co? W stu procentach was potrzebuję, a wy mnie!!!- wyszczerzył się i wystawił kciuk.
- Tak, wiem, wiem!!! Dosyć tego dobrego! Wracaj do łóżka idioto.- pokręciła głową Sakura.
- No czar magicznej chwili prysł.- wzruszył ramionami blondyn.
- Leć do łóżka, albo cię skopię!
- AAAAAAAAA!!!!!- zaczął krzyczeć i udawał że ucieka przez korytarz, dziewczyna zatrzymała się jeszcze i stojąc tyłem do szatyna powiedziała.
- Naruto zawsze będzie nas potrzebował tak jak ja zawsze będę potrzebować ciebie.- i pobiegła dalej krzycząc za chłopakiem.
Gdyby teraz zobaczyła Kibe to pewnie zrobiłaby to samo co on. Spalił największego buraka świata.
- Ona mnie potrzebuje. Potrzebuje... mnie.- szepnął i dobry humor mu wrócił.- No, to teraz biorę się do roboty.
- Itachi. Gdybyś zginął i ty i Naruto to ja bym się załamał. Nie potrafiłbym żyć. Przepraszam, że was w to wpakowałem. Naprawdę mi przykro. Nie chciałem!!! Chciałem to załatwić sam, ale byłem za słaby. Znowu musiałeś mnie ratować!- krzyknął Sasuke, a łzy od dobrych kilku minut kapały na białą pościelą pod którą leżał jego brat.- Szkoda, że mnie nie słyszysz.- westchnął głośno.
- Gdzieś słyszałem, że podobno ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Po prostu nie mogą na to zareagować.
Chłopak odwrócił się i uśmiechnął blado na widok swojego nauczyciela opierającego się o futrynę. Ten po chwili wszedł zamykając drzwi i stanął obok chłopaka.
- Mówisz, że słyszą?
- Wybaczę ci ten raz nie nazwania mnie senseiem, a oni słyszą. Wszystko. Zdradzę ci sekret skąd to wiem.
Brunet wyraźnie się zaciekawił. Była to jakiegoś rodzaju chwilowa odskocznia od tych wszystkich negatywnych uczuć, które w nim siedziały.
Sakura przysiadła obok szatyna, który siedział z twarzą w dłoniach ledwo powstrzymując się od płaczu.
- A to ty mówiłeś, że za bardzo mu matkuje!- krzyknęła i walnęła chłopaka z całej siły w plecy, aż zatoczył się do przodu i kaszlnął głośno.
- Jesteś strasznym hipokrytą!- spróbowała ponownie, ale chłopak nie odwrócił się w jej stronę. Nie uśmiechnął się jak zwykle i nie powiedział "To po prostu straszny idiota." Stał i milczał.
Dziewczyna wiedziała, że teraz tylko ona może mu poprawić humor.
- Kiba. Nic mu nie jest. On żyje i jest szczęśliwy.- uśmiechnęła się znowu do niego podchodząc. Odwróciła go w swoją stronę - nie opierał się - i przytuliła do ramienia. Teraz głaskała go po włosach jak małe dziecko, ale jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Ja po prostu nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez niego. Uratował mnie i zmienił.- szepnął i roześmiał się gorzko.- w pewnym sensie jestem od niego uzależniony. Szczerze mówiąc byłem zazdrosny. O niego i Sasuke. On już nie będzie nas potrzebował.
- Zwariowałeś?! Zawsze będę was potrzebował!!!
Oboje spojrzeli na blondyna idącego w ich stronę, a Kiba spalił buraka, więc odwrócił się szybko, Sakura roześmiała się głośno.
- Naruto! Ty to masz wyczucie czasu. Hahaha!
- A jak! W końcu jestem Uzumaki Naruto i mam najwspanialszych przyjaciół jakich można mieć!!!
Kiba odwrócił się i odwzajemnił uśmiech.
- A ty Kiba nawet nie myśl, że kiedykolwiek przestanę was potrzebować.- udał naburmuszenie.- Kto będzie mnie pocieszał jak się z Sasuke pokłócę, albo z kim mam jeść Ramen co? W stu procentach was potrzebuję, a wy mnie!!!- wyszczerzył się i wystawił kciuk.
- Tak, wiem, wiem!!! Dosyć tego dobrego! Wracaj do łóżka idioto.- pokręciła głową Sakura.
- No czar magicznej chwili prysł.- wzruszył ramionami blondyn.
- Leć do łóżka, albo cię skopię!
- AAAAAAAAA!!!!!- zaczął krzyczeć i udawał że ucieka przez korytarz, dziewczyna zatrzymała się jeszcze i stojąc tyłem do szatyna powiedziała.
- Naruto zawsze będzie nas potrzebował tak jak ja zawsze będę potrzebować ciebie.- i pobiegła dalej krzycząc za chłopakiem.
Gdyby teraz zobaczyła Kibe to pewnie zrobiłaby to samo co on. Spalił największego buraka świata.
- Ona mnie potrzebuje. Potrzebuje... mnie.- szepnął i dobry humor mu wrócił.- No, to teraz biorę się do roboty.
- Itachi. Gdybyś zginął i ty i Naruto to ja bym się załamał. Nie potrafiłbym żyć. Przepraszam, że was w to wpakowałem. Naprawdę mi przykro. Nie chciałem!!! Chciałem to załatwić sam, ale byłem za słaby. Znowu musiałeś mnie ratować!- krzyknął Sasuke, a łzy od dobrych kilku minut kapały na białą pościelą pod którą leżał jego brat.- Szkoda, że mnie nie słyszysz.- westchnął głośno.
- Gdzieś słyszałem, że podobno ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Po prostu nie mogą na to zareagować.
Chłopak odwrócił się i uśmiechnął blado na widok swojego nauczyciela opierającego się o futrynę. Ten po chwili wszedł zamykając drzwi i stanął obok chłopaka.
- Mówisz, że słyszą?
- Wybaczę ci ten raz nie nazwania mnie senseiem, a oni słyszą. Wszystko. Zdradzę ci sekret skąd to wiem.
Brunet wyraźnie się zaciekawił. Była to jakiegoś rodzaju chwilowa odskocznia od tych wszystkich negatywnych uczuć, które w nim siedziały.
Mężczyzna postawił sobie krzesełko i usiadł opierając się o jego brzeg. Wpatrując się w chłopaka zaczął opowiadać.
- Kiedy byłem w liceum przydarzyło mi się coś podobnego.
- Zapadłeś w śpiączkę?
- Nie. Mój przyjaciel. Wdał się w bójkę. On był jeden, a ich sześciu. Uwielbiał takie bitwy. Ja w miarę możliwości go kontrolowałem, ale nie zawsze byłem w stanie. Po tej bójce tak mocno go pobili, że zapadł w śpiączkę.
- On żyje?- spytał ostrożnie.
- Tak, ale wtedy byłem przerażony nie na żarty. Leżał uśpiony przez pół roku. Starałem się przychodzić do niego codziennie i zawsze przekonywałem siebie „To dziś, dzisiaj się obudzi. Na pewno”. Każdego dnia to sobie powtarzałem. Był moim przyjacielem i nadal nim jest. Tylko tobie to powiem, bo jesteś w prawie identycznej sytuacji.
Chłopak nadstawił uszu i czekał, bo opowieść zrobiła się naprawdę interesująca.
- Każdego dnia mówiłem mu o tym co się działo, jak u mnie w domu, jak trzymają się jego rodzice i że wszyscy w klasie chcą wiedzieć czy nic mu nie jest.
Pewnego dnia nie wytrzymałem. Dla mnie trwało to za długo. Nie mogłem z nim pogadać, nie mogłem zobaczyć jak się uśmiecha, ani jak przeprasza mnie za to, że znowu się bił.- parsknął śmiechem.- Po tych bijatykach zawsze przychodził do mnie, a ja już miałem przygotowaną apteczkę i wszystko co potrzebne.
- A dałbym głowę, że to ty w czasach szkolnych rozrabiałeś.- uśmiechnął się brunet.
- Mogę na takiego wyglądać. Tego dnia kiedy nie wytrzymałem nachyliłem się do niego i płakałem, najgłośniej jak potrafiłem. Wiesz co mu wtedy wykrzyczałem?
- No co?- szepnął.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Jak na coś wpadniesz to mi powiedz. Może trafisz.- uśmiechnął się cwaniacko Kakashi.
- No nieeeeeee.- jęknął brunet.- Chcesz mnie trzymać w niepewności!!!!
- Oczywiście. W końcu nauczyciel tylko daje wskazówki, a nie całe odpowiedzi.- znów uśmiechnął się cwaniak jeden. (Jak on wie to jest fajnie. Ja też chcę wiedzieć co mu powiedział ten jego przyjaciel!!! Jakieś pomysły? dop.autor)
- Jesteś wredny.- skwitował chłopak i poczuł jak coś uderzyło go w głowę.
- Trzymaj. To nieodpowiednia chwila, ale to prezent na twoje urodziny.
- Trzymaj. To nieodpowiednia chwila, ale to prezent na twoje urodziny.
Chłopak obojętnie rozpakował prezent po czym zarumienił się lekko, ale i z błyszczącymi oczami przyglądał się owej rzeczy.
- I jak?
-To… skąd… i jak… przecież. Skąd wiedziałeś, że…- plątał się.
- Obserwuję Sasuke, a poza tym mamy podobny gust jeśli chodzi o literaturę.
- Co? Ale jak to?!
Nauczyciel uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Ale przecież tego nawet nie ma jeszcze w księgarniach!- powiedział nadal przejęty chłopak.
Cieszył się. To nie było nic złego, potrzebował tego.
- Mam swoje kontakty.- puścił mu oczko.- aha i Sasuke!- zawołał przed wyjściem i szepnął.- Niektóre momenty pomiędzy Takano, a Onodera mogą ci się przydać potem z Naruto.
- Sensei!!!- żachnął się i zarumienił.
- Hehehe. Chodź. On już się obudził.
- Nic mu nie jest?- spytał niepewnie.
- Ma lekką ranę po postrzale na udzie. Siostra powiedziała, że powinien mieć stała opiekę w domu.- powiedział niewinnie.
- To znaczy?- spytał ostrożnie chłopak.
- Wiesz, takie podstawowe czynności.- powiedział i wyszedł z pokoju.
Chłopak ruszył za nim do sali, w której leżał blondyn.
- Czyli?
- No wiesz. Mycie, ubieranie się, czesanie i tym podobne. Ja bym skorzystał z okazji.
- Kakashi! Przestań!
- Dobra, dobra. Już przestaję.
Naruto mimo przyjemnej rozmowy z przyjaciółmi czekał, aż przyjdzie Sasuke. Wypatrywał go co chwilę. Kiedy wrócił z Sakurą i Kibą do pokoju dziewczyna go skarciła. W końcu był ranny, ale przez chwilę poczuł się naprawdę dobrze. Co poradzić. Z dziewczynami się nie dyskutuje.
- Yo!- wszedł do środka Kakashi uśmiechając się od ucha do ucha.- Sasuke do nas wrócił.
Wrócił? Pomyślał Naruto i od razu zadał nurtujące go pytanie.
- A właściwie jak długo spałem?
- Tydzień. Byliśmy naprawdę przestraszeni. Teraz to będę ci bardziej matkować niż kiedykolwiek wcześniej.- powiedziała stanowczo różowo włosa.
Sasuke uśmiechnął się do blondyna, a ten nieśmiało odwzajemnił uśmiech i spuścił wzrok.
- Dobra dzieciaki! Już późno! Pozwólmy Naruto odpocząć!- pouczył wszystkich Iruka.
- Dobra! Trzymaj się stary!- krzyknął Suigetsu.- Do zobaczenia Sasuke!
- Zdrowiej Naruto-kun
- Masz mi nie wstawać z łóżka!- upomniała chłopaka przyjaciółka.
- Naruto. Naprawdę o siebie dbaj, a jak wyzdrowiejesz to zagramy w piłkę!- uśmiechnął się Kiba.
Kiedy wszyscy już wychodzili Neji szepnął do blondyna.
- Opiekuj się Sasuke. On ciebie teraz potrzebuje.
- Pewnie.- uśmiechnął się w odpowiedzi rumieniąc się lekko.
Kiedy wszyscy byli już w korytarzu Kakashi zatrzymał w drzwiach Irukę i spojrzał sugestywnie w stronę bruneta.
- Nie martw się. Iruka z tego wyszedł, Itachiemu też nic nie będzie.
- Kakashi!!! Nie martw się Sasuke. A ty o czym teraz mówisz co!!!- wydarł się Iruka i wyszedł.
Białowłosy puścił oczko do chłopaka, a ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Czyli to Iruka był tym chłopakiem. Hehehe. Nie spodziewałbym się tego.
- Co?- odezwał się blondyn.
- Nie nic. Jak się czujesz?
- Trochę mnie boli, ale dobrze.- uśmiechnął się łagodnie i pogładził chłopaka po policzku.
- Przepraszam.- szepnął.
- He?...
- Za to wszystko. To dlatego, że nie potrafiłem dać sobie sam rady.
- Sasuke.- szepnął czule blondyn i pogłaskał chłopaka po włosach, a ten spojrzał na niego zdziwiony.- Ktoś mi kiedyś powiedział, że tylko człowiek który odnajduje pomoc w bliskich jest silny i wygrywa. Ten, który próbuje wszystko zrobić sam jest z góry przegrany. Sasuke. Nic tu nie jest twoją winą, a kiedy Itachi się obudzi powie ci to samo.
- Dziękuję. Naruto?
- Hmm?
- Kocham cię.- powiedział patrząc prosto w oczy blondyna.
- C... Nie mów takich rzeczy teraz!!!- odwrócił wzrok.
- Ale to prawda! Jesteś słooooodki.- uśmiechnął się brunet
- Nie mów tak o facecie!
- Ale jesteś.
- Przestań.
- Naruto.
- Cze...- nie dokończył pytania gdyż Sasuke wpił się w jego usta z szybkością światła. Naruto nie protestował.
Zarzucił mu ręce na szyję. Całowali się lekko choć długo, jakby się bali że zaraz znikną.
- Mówić nie mogę, ale pokazać już tak?- spytał złośliwie brunet.
- Przestań. W takim momencie psujesz atmosferę.
- Wcale nie.- odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem i ponownie pocałował chłopaka. Krótko, ale czule.
- Jestem teraz szczęśliwy. To tylko dzięki tobie. Naruto. Kakashi coś dał mi na urodziny .- rzucił mangę na łóżko.- Powiedział, że niektóre momenty mogę wykorzystać.- podniósł sugestywnie brwi.
- Sekai ichi hatsukoi? Przecież tego tomu jeszcze nie ma w sklepach.
- Skąd wiesz?
- Patrzyłem.
- Dlaczego?
- Oj... no. Chciałem ci kupić.- powiedział rumieniąc się lekko.
- Hehehe. Kocham cię na zabój Naruto.
- Ja też... kocham cię. Przygotuj się na to, że jak wyjdę ze szpitala to ani na chwilę nie spuszczę cię z oka.
- Będziesz ze mną cały czas?- spytał flirciarsko podnosząc brwi, młotek nawet nie wiedział co mu się tam roi w tej głowie.
- Cały czas.- potwierdził blondyn z determinacją.
- Nawet w nocy?
- Tak!- krzyknął szybko, ale gdy zorientował się o co mu chodziło szybko dodał.- No wiesz! Chodzi o to, że... że po prostu pooglądamy filmy i...i...
- i co?
- oj no Sasuke! Przestań być taki pewny siebie. Wiem! Będę w szpitalu jeszcze trochę. Mam pomysł. Zagrajmy w kamień, papier, nożyce. Jeśli ja wygram spełnisz moje 5 życzeń, a jeśli ty to ja twoje 6.
- Dlaczego ja dostałem bonus?
- Bo na razie nie mogę się za bardzo ruszać i będziesz musiał trochę poczekać. Okey?
- Dobra. Zagrajmy. Raz, dwa, trzy...
Zagrali trzy rundki, a wygrał...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wszystko na szczęście dobrze się skończyło, na początku to myślałam o Iruce, ale zrezygnowałam bo to taki grzeczny, a jednak... powiedz że Naruto wygrał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia