- Hi... Hinata. Gumen.. Gumenasai- skłonił się głęboko co oznacza bardzo duży szacunek dla rozmówcy. Drgnął gdy poczuł dłoń przyjaciela na ramieniu. Ten podniósł go i złapał za drugie ramię, patrzył przez chwilę hardo. Jakby szykował się do powiedzenia czegoś bardzo ważnego, i tak w rzeczywistości było. Brunet czekał, bał się ruszyć nawet o milimetr, choćby oddech. Czuł ciężar, jakby wgniatało go w ziemię. Zacisnął na chwilę powieki, czekając na odpowiedź...
- Kageyama.- zdziwił się słysząc spokojny, nazbyt łagodny ton jego głosu. Otworzył oczy i to był jeden z tych momentów które pamięta się całe życie. Jakby czas się zatrzymał. Przed nim stał Hinata, uśmiechając się tak delikatnie, ale nie byli na sali. Stali pod drzewem wiśni, z którego opadały różowe płatki, a wokół nie było nic. Białe tło. Tylko to drzewo, Hinata i on. to trwało zaledwie parę sekund, ale dla chłopaka to był cudowny moment, który mógłby ciągnąć się w nieskończoność.
- Kageyama. Jesteśmy przyjaciółmi, nie oczekuj ode mnie wielkich słów.Jesteśmy chłopakami, ale nie obrzydza mnie to. Nie nienawidzę Cię i myślę, że... zrobię to dla Ciebie. W walentynki...- tu zwiesił trochę głos i zarumienił się lekko.- ..j.. jestem twój. Możesz zaplanować ten dzień jak tylko chcesz. A potem...- tu rudzielec zamknął oczy.- Zastanowię się nad odpowiedzią.- powiedział szybko, a gdy ponownie spojrzał na bruneta spanikował.- Kageyama.. co jest. Sorki.. coś powiedziałem?
- N... Nieeee....- zdołał wykrztusić z siebie chłopak. Był taki szczęśliwy. Tak bardzo szczęśliwy, jakby urwał kawałek nieba, jakby dostał perłę z głębin morza, jakby stał na szczycie góry i tak jakby musnął odrobinkę wiecznego szczęścia. Nie potrafił powstrzymać tych łez. Po prostu nie umiał.
- Eee... Proszę cię.. to dziwne kiedy płaczesz.. nie wiem co robić - mówił cicho patrząc w bok i podrapał się w tył głowy.
- Prze..prasz..am..- troszkę się opanował.- Już nie bę...- przerwał i nagle złapał Hinatę za nadgarstek.- Co się stało?!- krzyknął już tym swoim jak zwykle lekko wkurzonym tonem.
- Eee.. ja tylko.- nastąpiła chwilka podczas, której rudzielec próbował coś wymyślić, co jak zwykle mu sie nie udało.- Myłem naczynia. Właśnie.
- Wiem, że kłamiesz. Uważaj na swoje ręce!!! Nie chcesz być chyba zwolniony z treningów?
- Nigdy!!!- padła szybka odpowiedź.
- To uważaj. Bo co ja zrobię jak cie nie będzie? Przecież jesteś moim idealnym partnerem.
- No wiem, wiem- zabrał rękę i się naburmuszył.- będę uważał.
- Ech... Jejku, jakim ty jesteś ciamajda.
- Wcale nie! Ty wielki Królu!
- Co? Ty jesteś małym karzełkiem.. haha!
- A Ty...
Długo trwała tego rodzaju wymiana zdań, ale Kageyama tego chciał. Bał się, tak bardzo się bał, że to stracił raz na zawsze. Chyba był zbyt dużym panikarzem. Jednak jak na czymś nam zależy, to bardziej się tym przejmujemy, nieprawdaż?
- Widzę, że trzymają was dobre humorki- zagadnął na wejście Tanaka.
- O!.. Już minęło pół godziny?- zdziwił się nasz mały gigant (lubię go tak nazywać).
- Byliście tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyłeś jak weszliśmy- ich libero puścił mu oczko.
- W..wcale nie!- speszył się rudzielec.
- Dobra! Najpierw rozgrzewka chłopaki! Hinata! Kageyama! Rozłóżcie siatkę!- krzyknął kapitan drużyny.
- Hai!- padła obopólna zgoda.
Trening odbył się jak zawsze, nie różnił się niczym poza jednym. Tymi wszystkimi spojrzeniami kierowanymi w stronę Króla. Trochę to rozumiał mimo, że go to bardzo rozpraszało i denerwowało. Po treningu już szatni. Wszyscy przebierali się w jakiejś niezręcznej ciszy.
Ej! Nie róbcie tego, no powiedzcie coś. Pomyślał Kageyama, bo przecież wszystko było już okej.
- Kageyama. Podasz mi moją koszulkę?- poprosił rudzielec.
- Uhm.- przytaknął i podał przedmiot. Ta atmosfera była dziwna i wiedział, że Hinata właśnie próbował ją przerwać, ale nie wyszło. Więc szybko się ubrał i wyszedł.
- Kageyama.- zabrał jeszcze głos stojąc w drzwiach.-Dziś wracam sam.- odwrócił się i pomachał wszystkim.- do jutra.
Uśmiechnął się tak jak zwykle i pobiegł.
W tym momencie ta cisza uległa całkowitej zmianie. Wszyscy rzucili się do swojego rozgrywającego.
Włącz
- Jak było?!- krzyknęli jednocześnie Tanaka i Nishinoya.
- Dogadaliście się?!- tu wtrącił się Suga.
- Nie było żadnej bijatyki?- Asahi.
- A jak się czujesz?- znów Tanaka.
- Wszystko okej?- Nishinoya.
- Ejj no weź. Opowiedz nam.- Tu padła prośba od łysola.
- Może jednak dacie mu spokój.- Asahi wykrztusił z siebie nerwowy śmiech.
- Asahi... Nie mów, że Ciebie to nie interesuje.- libero nie dawał za wygraną.- no no no... co się działo. Powiedz nam noooo... Przecież też pomoglismy!
- Tak tak.. Nishinoya ma racje.
- Tanaka-san. Arigatou.
Pytania padały jedno po drugim, aż w końcu Kageyama nie wytrzymał i wrzasnął.
- Dajcie spokój!!! Wszystko w porządku!!!
Przez chwilę zamarli z wytrzeszczonymi oczami, jednak po chwili uśmiechnęli się, a do głównego zainteresowanego podszedł kapitan.
- Wierzę w ciebie Kageyama. Postaraj się.- pokazał kciuka.
Chłopak rozejrzał się po członkach drużyny i też lekko się uśmiechnął.
- Arigatou.
Włącz
Hinata wracając wstąpił jeszcze do sklepu trenera.
- Hinata? Co się stało? Głodny?- uśmiechnął się.
- Ukai sensei. Ano. Mogę o coś zapytać?
- Pewnie. Wal śmiało.
- Miał pan kiedyś dziewczynę?
- ghr... he he.. oczywiście, że tak... czemu pytasz?- zdenerwował się trener, ale widząc świdrujące oczy nastolatka wiedział, że sprawa jest poważna. Miał takie oczy tylko i wyłącznie gdy się bardzo mocno skupił, a występowało to tylko podczas meczów.
- A odrzucił pan kiedyś kogoś?
- up.. Tego się nie spodziewałem. Tak. Niestety musiałem to zrobić.
- Sensei. Jak to zrobić, żeby tej osoby nie zranić?
Nigdy nie widziałem u niego takiej miny. Aż mi go żal.
- No.. Dobierając delikatnych słów.. Ale cokolwiek zrobisz odrzucenie to odrzucenie. I tak będzie ją to bolało.
Strzał.
Tak poczuł się chłopak gdy to usłyszał. Czyli nie było innego sposobu. Czyli on musi to zrobić. Czyli tak czy siak będzie musiał go zranić i wtedy ich relacje ulegną zmianie.
Hinata zatrzymał się pod swoim domem i spojrzał w górę.
- Kageyama. Gumenasai. Demo... Ja muszę Cię odrzucić.
Czuł się jak zimny drań, a to przecież zawsze było na odwrót. To Wielki Król był tym draniem, który lekceważył wszystkich, a dziś pokazał mu swoją słabą stronę...
- Kageyama.. Gumenasai.- zasłonił sobie oczy i próbował zasnąć co nie przyszło mu łatwo.
______________
Jestem ciekawa czy komuś się podoba to opowiadanie. :)
Oczywiście, że się podoba. Poproszę więcej KageHiny!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą jestem nowa :3 Przeczytałam część postów i postaram się komentować na bieżąco :)
Pozdrawiam
~Werka Eklerka
Witaj. :)
UsuńMimo wyświetleń rzadko dostaję komentarze. Z radością Cie przyjmuje :P
Nawet jeśli bym nie pisała komentarzy, to wiedz, że i tak to czytam :3 Po prostu nie zawsze mam czas coś napisać.
UsuńHej! Od niedawna czytam twojego bloga. I stwierdzam że jest boski! Kocham wszystkie twoje opowiadania! Ale brakuje mi KuroKenma z Haikyuu :/ fajnie by było jakbyś jeszcze do tego napisała jakieś opowiadanko ;) Pozdrawiam i życzę weny Hasan
OdpowiedzUsuńDziekuje. Dużo to dla mnie znaczy.
UsuńChwilowo skupiam sięna maturze i staram się pisać moje główne opowiadanie, choć rozdział czwarty powoli powstaje Haikyuu... KuroKenma jeszcze się pojawi. :)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, nie Hinta nie może tego mu zrobić od razu już myśli o odrzuceniu... a to w szatni co za przekupki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia