wtorek, 27 lutego 2018

Gwiazdka z nieba

Totalnie na spontanie! Taki krótki one-shot. Jak wam się podoba? Zbyt słodki?
Dajcie znać :) To z okazji 8000 wyświetleń!!! <3 

Dwóch około ośmioletnich chłopców bawiło się w piaskownicy na placu zabaw. Ich mamy rozmawiały wesoło siedząc na ławce niedaleko.
Byli bardzo skupieni na budowaniu zamku dla księcia Pączka.Tak właśnie go nazwali. Było dopiero kilka minut po osiemnastej, a ciemność spowiła już całe miasto. W parku słabym światłem świeciło się tylko kilka lamp.
- Sasuke?- zagadnął jeden chłopiec.
- hmmm?- odparł drugi dalej skupiony na budowli.
- Lubisz gwiazdki?
- Te na niebie?
- Yhm.
- Lubię. Naruto, a czemu pytasz?
- No bo skoro lubimy gwiazdki to może zrobimy dla księcia Pączka taki balkon żeby mógł patrzeć w niebo?- zaświeciły mu się oczy i uśmiechnął się szeroko.
- Naruto.- zmarszczył brwi udając, że wie wszystko najlepiej.- A umiesz budować balkon?
- Nie bardzo.- posmutniał trochę.
Sasuke popatrzył chwilkę na blondynka po czym zrobił dużą dziurę z boku zamku.
- Sasuke! Psujesz!- krzyknął chłopczyk.
- A może być taka ławka zamiast balkonu?- spytał mały brunet lepiąc ławeczkę z piasku.
- yeeeej! Będziemy oglądać niebo!- wyrzucił rączki w górę i położył się na piasku.
- Naruto. Mama się zdenerwuje. Będziesz cały brudny.
- To co! Ja zawsze jestem brudny! Hihihi.- zaśmiał się pokazując białe ząbki i poklepał piasek obok.- Popatrz Sasuke.
Brunet położył się obok i oboje popatrzyli w niebo. Po chwili spojrzał na blondynka.
- Naruto? Tak bardzo lubisz gwiazdki?
Chłopczyk spojrzał na niego uradowany i kiwnął głową, po czym znów popatrzył w górę.
- Wiesz. Mojego tatusia już nie ma z nami. Mama mówi, że jest w niebie i nad nami czuwa bo nas kocha. Bardzo chciałbym się z nim pobawić, a jak popatrzę sobie na gwiazdki to czasami myślę, że tatuś się do mnie uśmiecha.- wyciągnął rękę w stronę nieba.- Dlatego bardzo chciałbym mieć kiedyś taką gwiazdkę z nieba.- opuścił rękę i usiadł, a brunet tuż za nim.
- Rozumiem. Dam ci ją.
- E?- zamrugał kilka razy nie rozumiejąc. 
- Dam ci kiedyś taka gwiazdkę.- obiecał,wstał i otrzepał się z piasku.- Chodź bo rodzice się zdenerwują.- i ruszył do mamy.
Naruto posiedział chwilę dalej zaskoczony tym wyznaniem. Za moment ruszył za chłopczykiem, przegonił go i dalej ścigali się do ławeczki.

****************************************************


- Naruto! Otwórz! Ten jest ode mnie i Ino.- uśmiechnęła się różowo włosa dziewczyna wciskając chłopakowi niemały pakunek.
- Dzięki dziewczyny.- pokazał ząbki i zabrał się za otwieranie prezentu. Za moment trzymał w dłoniach wszystkie tomy "Harrego Pottera" po angielsku.
- Nie gadajcie! To musiało sporo kosztować.- zmartwił się choć oczy świeciły mu się z zachwytu. Każdy fan tak by zareagował.
- Daj spokój. 18-te urodziny ma się raz. A, że nie mogłeś zrobić wielkiej imprezy to chociaż naciesz się prezentami.- wypowiedziała swoje zdanie blondynka o imieniu Ino.
- Dziękuję dziewczyny, jesteście najlepsze!
- Naruto! Teraz ja!- krzyknął Kiba.
Blondyn po kolei otwierał prezenty coraz bardziej zachwycony. A to szalik Gryfindoru, a to różdżka Harrego, a to mini figurka Hogwartu, długopis wyglądający jak Nimbus 2000 i tak dalej i tak dalej.
Po rozdaniu prezentów ponownie zaśpiewali "sto lat", zgasili światła, włączyli muzykę, poodsuwali meble i zaczęli tańczyć. Po pół godzinie Naruto poszedł do kuchni po soki. Zastał tam patrzącego przez okno bruneta.
- O! Sasuke. Czemu się nie bawisz?- wyciągnął soki z lodówki.
- Musiałem chwilę odsapnąć. Sakura mnie wymęczyła.- zaśmiał się ściskając w kieszeni małą paczuszkę.
- Rozumiem. Nalać ci coś?
- A masz piwo?
- Oooo... Pan Uchiha chce alkohol?- zachichotał.
- Dawaj młotku.- oparł się o blat tyłem do okna. Naruto podał mu piwo, a sam otworzył swoje i usiadł na blacie.
- A właśnie. Sasuke. Tylko od ciebie nic nie dostałem.- przypomniał sobie.
- Sama moja obecność nie jest wystarczającym prezentem?- specjalnie wypowiedział to w sposób wyniosły.
Naruto się skrzywił.
- Wypchaj się. Nie no, to z ciekawości.- dodał dla usprawiedliwienia.
- Mam dla ciebie prezent.- upił łyk piwa i nie patrząc na solenizanta wyciągnął do niego dłoń, na której leżało pudełeczko.- Wszystkiego najlepszego.
- Ty szczwany kocie.- zaśmiał się blondyn i wziął pudełeczko z uśmiechem.- Arigatou.
Chłopak udał, że go to wcale nie interesuje, ale obserwując reakcję blondyna kątem oka dostrzegł zdziwienie na jego twarzy gdy ten otworzył opakowanie.

W środku był wisiorek z zawieszką w kształcie małej złotej gwiazdy. A pod nią leżała złożona karteczka. Sasuke nigdy by się nie przyznał, że - gd
y chłopak czytał tę wiadomość siedząc obok niego - jego serce waliło jak młot.

-Sasuke.- wyszeptał w ciemności. Brunet dostrzegł łzy w jego oczach, łzy które za chwilę miały się uwolnić. Ale nie były to smutne łzy, raczej pełne szczęścia.- Pamiętałeś przez tyle czasu? Byliśmy wtedy dziećmi.- zaśmiał się mimo wzruszenia.

- Wiem, ale obietnica jest obietnicą. A ja chciałem ci to dać właśnie dzisiaj.
- Sasuke. Rumienisz się.

- Ta jasne, głąbie.- odwrócił wzrok.
- Hahahahaha! Dziękuję Sasuke.- zeskoczył z blatu i wyciągnął w stronę przyjaciela zaciśniętą dłoń.
Brunet również zacisnął swoją i przybił ją do pięści Naruto.
- Proszę bardzo.
Opuścili dłonie i patrzyli na siebie przez chwilę. Blondyn wziął głęboki oddech i z szybkością światła objął chłopaka. 
- Ja też Sasuke. Ja też.- wyszeptał.
Brunet wytrzeszczył oczy by zaraz je zamknąć i również objął blondyna. Stali tak przytuleni dobre 10 minut, aż do kuchni wszedł Kiba na wpół pijany.
- O widzę, że wam też włączyły się czułości! Chodźcie do salonu!
Spojrzeli po sobie i zachichotali.
- Zaraz przyjdziemy.- powiedział blondyn i kolega wyszedł.
Wyciągnął gwiazdę z pudełeczka i odwrócił się tyłem do bruneta.- zapniesz?

- Pewnie.
Siedząc w salonie na kanapie w ciemnościach nikt nie zauważył splecionych ze sobą palców pewnych dwóch osiemnastolatków.

"Kiedyś pragnąłeś dostać gwiazdę, aby być bliżej ojca. Dzisiaj spełniam swoją obietnicę, którą złożyłem ci 10 lat temu. Ta gwiazda jest symbolem tego jaki jesteś dla mnie ważny. Jest nie tylko wspomnieniem twojego taty, ale też moimi uczuciami. Tą gwiazdką w pudełku chciałbym ci powiedzieć coś czego nie potrafię wyrazić słowami.
Kocham Cię, Naruto. Wszystkiego najlepszego."

środa, 21 lutego 2018

Miłość jedno ma imię - cz.4

Cześć kochani!
Nowy rozdział przed Wami! Zapraszam do czytania i mam nadzieję, ze się spodoba. :)

Jeśli macie jakieś uwagi to dajcie znać.
Proszę o komentarze, bo wiecie, że to bardziej nakręca.
_______________________________________________

-Juhuuuu!!!- podskoczyła na kanapie.- zdobyłam 7 punktów! Tatusiu jestem lepsza od ciebie!- wystawiła mu języka i uśmiechnęła się.
- Ach tak? - zmrużył oczy - no to zaraz zobaczymy.
Wyłożył kilka klocków na plansze po czym plasnął ręką w czoło.
- Sasuke... Niestety tylko 5.- pobłażliwie uśmiechnęła się jego żona.
- Jak to możliwe, że ogrywa mnie dziewczynka, od której jestem cztery razy starszy.- osunął się zrezygnowany na oparcie za sobą.
- Bo jestem Uchiha tato!- podniósł głowę zaciekawiony.
- Ja tak samo.
- Ale młodsi mają więcej energii.- spojrzała na niego z wyższością. Stojąc nad nim na kanapie rzeczywiście mogła się tak poczuć. Sasuke zamrugał oczami i zwrócił się do teściów.
- Czy moja córka właśnie mnie zagięła?
- HAHAHAHA no niestety, akurat to ma chyba po Sakurze.- poklepał go po ramieniu pan Hizashi.
- Tato!- upomniała go córka.
- Mama była niedobra jak była mała?- zaciekawiła się  dziewczynka i wpakowała dziadkowi na kolana.
- Niedobra? Była bardzo niegrzeczna!- odpowiedział jej.
- Jacy byli rodzice kiedyś?- zaświeciły jej się oczy.
- Tato ani mi się waż.- zagroziła pięścią różowo włosa.
- Dołączam się do prośby.- poparł poważnie żonę.

- hmmm od czego by tu...- zupełnie ich zignorował.
- TATO!- wrzasnęli oboje.
- Wiem! Twoi rodzice - i zignorował ich ponownie -  znali się od podstawówki i już wtedy Sakura wiecznie chodziła z głową w chmurach myśląc o takim jednym... jak ona go wtedy nazywała?- wytężał przez chwilę mózg.
- Książe z bajki.- postanowiła pomóc dziewczyna uśmiechając się z politowaniem.- Opowiadaj pod warunkiem, że ja to będę kontrolować.
- Byłem twoim księciem?- popatrzył w jej stronę.
- Cicho!- odwróciła wzrok zawstydzona.
- Dziadkuuuu!- upomniała się dziewczynka.
- Ach tak. No więc twoja mama miała w podstawówce koleżankę, z którą o tego chłopca się kłóciły. Wiadomo, której się w końcu udało.
- Mamie!
- Tak jest.
- A jaki był tata?
- Hmmm... Sasuke... przykro mi, ale...-popatrzył na niego i spowrotem na dziewczynkę.- był wrednym skurczybykiem, który cały czas krzywdził moją ukochaną córeczkę.- złożył dłoń w pięść i pogroził nią w powietrzu.
- Tato byłeś niedobry dla mamy?- wydęła usta obrażona.
- Sarada to było dawno.- westchnął.
- Sarada słuchaj dziadka dalej. Co się działo potem. Najgorsze było pierwsze wyznanie jak mieli jakieś...
- To było w drugiej klasie gimnazjum. Miałam chyba 13 lat?- sama się musiała zastanowić.
- Tak! Sakura wróciła do domu zapłakana i padła na łóżko. Próbowałem ją pocieszać, ale płakała tylko pół godziny, potem przystąpiła do fazy planowania następnego kroku.
- Co to znaczy?
- To znaczy, ze twoja mama nie odpuszcza tak jak i ty- dotknął jej noska.- Wyznała mu jeszcze raz uczucia! 
- I wtedy już..- chciała dokończyć.
- Znów ją odrzucił. Ten zimny drań! Ten...
- Ekh... Ja tu jestem...- pomachał ręką do teścia i uśmiechnął się. Słuchał tej historii jednocześnie sobie przypominając beztroskę czasów szkolnych.
- W każdym razie w tym samym czasie Sasuke zaprzyjaźnił się z takim bardzo wesołym i głośnym kolegą. Miał na imię Naruto. Nigdy go nie zapomnę.
Sarada oczywiście nie skojarzyła, że to ta sama osoba, którą poznała w kościele i dalej słuchała historii. Sakura wyglądała jakby nic się nie stało, ale Sasuke ją znał. Zawsze bawiła się obrączką lub kosmykami włosów gdy była zdenerwowana. Słuchanie o blondynie sprawiało jej trudność, może też dlatego, że kiedyś bardzo mu ufała.
- I co później?- pytała zniecierpliwiona. Wyglądała jak typowa mała dziewczynka słuchająca bajki o księżniczkach.
- O ile dobrze pamiętam Naruto był bardzo specyficzny.
- Dlaczego?
Mężczyzna podrapał się po policzku i roześmiał głośno.
- Był bardzo żywiołowy. Na początku Sakura go nie lubiła.
- Bo był wkurzający!- wybuchnęła.
- Masz rację.- zawtórował jej radosny ojciec.- Był bardzo wkurzający, ale na swój sposób łagodny? Nie wiem jak to...
- Dawał poczucie bezpieczeństwa.- dokończył za niego Sasuke i dopiero teraz zdał sobie sprawę co powiedział. Nie spojrzał na żonę, za to uśmiechnął się do córki i dokończył.
- Na początku się kłóciliśmy, praktycznie o wszystko. Denerwował mnie. W dodatku podkochiwał się w Sakurze. Ale później pomógł mi się zmienić. Inaczej patrzeć na ludzi. Znalazłem innych znajomych, ale on był jedynym przyjacielem.
Poczuł jak żona obok się trzęsie, nie wiedział czy ze złości czy smutku.
Muszę się bardziej kontrolować.
- Ale!..-zaczął za moment- pomógł mi też dostrzec mnóstwo zalet w twojej mamie- tutaj ścisnął ją za rękę i dopiero na nią spojrzał.- i się w niej zakochać.
Jej wzrok zelżał, wydawało się że cała złość, żal lub smutek który przed chwilą czuła opuścił ją. Również ścisnęła jego rękę. Trwali tak kilka sekund po czym Sakura zabrała ręce - odepchnęła mnie - i zwróciła się do córki.
- A potem mamusia i tatuś wzięli ślub i jakiś czas później urodziłaś się ty.
Podeszła do niej i wytarmosiła za policzki.
- Mamusiu! Przestań!- śmiała się.
- Dobra. Na dziś koniec. Idziemy spać i jutro wyjeżdżamy.
- Juuuuuż?- wydęła usta i skrzyżowała ręce.
- No! Wygląda na to, że dziadek pomoże ci trafić do kraju zwanego Łóżeczkiem.- podniósł ją nad głową i udawał, że są samolotem. Pobiegli do pokoju, z którego słuchać było śmiech Sarady. Za nimi ruszyła Sakura.

Nie wiadomo jak to się stało, ale został sam na sam z teściową, która spojrzała na niego przymrużonymi oczyma.
- Sasuke?- zagadnęła podejrzliwie.
- Hai?- starał się brzmieć naturalnie, choć przez ciało przeszedł mu dreszcz.
- Czy...macie jakieś problemy?
- Mamy jak każde małżeństwo. Czasami się pokłócimy, a czasami...
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.- zauważyła trafnie i podniosła brew.
- Nie mamy.- odparł pewnie. Jeszcze. Dodał w myślach.
Popatrzyła na niego jeszcze chwilę tym "teściowatym" wzrokiem, który potrafił działać jak serum prawdy. Za chwilę jednak uśmiechnęła się i życzyła miłej nocy.

**************************

Następnego dnia był już w pracy w Lansig w swoim biurze. Nie sądził, że jak na jeden dzień wyłączy telefon - prośba żony - to wszystko zwali mu się na głowę. Okazało się, że dwa spotkania się w ogóle nie odbyły, choć klienci czekali. Pojawiły się złe opinie o jego firmie na forach internetowych. Sasuke musiał nie tyle pracować nad obecnymi projektami ile naprawić wszystko co zepsuło się podczas jego nieobecności. Wrócili nad ranem, a gdy włączył telefon i zalała go fala połączeń - zwłaszcza od Suigetsu - nawet się nie położył tylko wypił kawę i pojechał do firmy gdzie wypił kolejną, kolejną i kolejną.
W tym momencie starał się umówić spotkania z klientami -  te które przepadły - i jakoś zrekompensować im stracony czas. Zawołał do siebie w końcu Suigetsu.
- Słucham sze...- zaczął od wejścia.
- O godzinie szesnastej chcę wszystkich widzieć na tym piętrze obok mojego biura. Robię zebranie.- odparł stanowczo i powrócił do pracy. Białowłosy o nic nie pytając kiwnął głową i zamknął za sobą drzwi. Wykonał ponownie kilka telefonów i wrócił do komputera.
W pewnym momencie obraz zaczął zamazywać się przed mężczyzną więc przetarł oczy i przerwał prace na moment. Zamknął oczy i oparł się łokciami o biurko rozmasowując zatoki. Usłyszał pukanie.
- Proszę.- odparł zirytowany, że znów ktoś mu przeszkadza.
- Wszystko w po...- zaczął zmartwiony asystent.
- O co chodzi?- odparł znów nerwowym tonem.
- Przyszedł ktoś do ciebie, czeka na dole i nie wiem...
- Nikogo nie wpuszczaj.- rzekł stanowczo i popatrzył na niego.
- On mówi, że to ważne. Napisał kart...
- Przeczytaj.- westchnął przerywając mu.
- Jesteś pew...
- Przeczytaj!- powtórzył zniecierpliwiony.
- Okej.- zmarszczył brwi, ale rozumiał ten stan swojego szefa.- Chcę wyjaśnić tamtą sytuację. To dla mnie bardzo ważne. Możemy po...
- Wpuść go.- rozkazał kompletnie innym tonem. Dla Suigetsu nie istniał taki Sasuke. Delikatny, czuły. To był ktoś inny, ktoś kogo nie znał. Popatrzył zdziwiony, ale jego szef był odwrócony do niego plecami.
Gdy mężczyzna wyszedł Sasuke poczuł się zmieszany. Serce biło mu jak oszalałe choć nie powinno. Cieszył się i bał. Odruchowo podszedł do lusterka na ścianie i poprawił
 fryzurę. Wygładził garnitur gdy usłyszał pukanie do drzwi. Rozejrzał się po gabinecie jakby widział go po raz pierwszy. Spanikowany usiadł na krześle luźno udając, że coś czyta.
- Proszę.- powiedział od niechcenia.
- Cześć.- powiedział nieśmiało blondyn wchodząc i od razu zamknął drzwi opierając się o nie. 
- Cześć.- spojrzeli na siebie i nastało kilka sekund ciszy.
Naruto wyglądał inaczej. Miał na sobie dżinsy i luźną bluzę z kapturem. W dodatku pomarańczową, przez co Sasuke poczuł się nostalgicznie. Chłopak bardzo często nosił tego koloru ubrania w liceum. Żadnych oznak bycia duchownym.
- Pracujesz?- zagadnął Naruto czując jak się czerwieni zadając tak oczywiste pytanie. Podszedł do bruneta.
- Tak. Firma nawet dnia beze mnie nie wytrzyma.- udał skupionego na trzymanych dokumentach. Naruto popatrzył i zachichotał.
- Skoro tak...- obrócił dokumenty.- to nie powinieneś czytać do góry nogami.
Sasuke dalej siedział w tej samej pozycji. Ośmieszył się, wiedział. Mimo to zaśmiał się i odłożył dokumenty. 
- Siadaj.- wskazał krzesło po drugiej stronie biurka, obok którego stał blondyn. Chłopak podziękował i rozpiął bluzę siadając. Pod nią miał biały podkoszulek i jakiś wisiorek, wyglądający jak pół słońca.
- Dziś jesteś incognito?- zainteresował się brunet.
- Słucham?- nie zrozumiał.
Nie masz koloratki.
- Aaaa. Nie to... Musiałem załatwić kilka spraw.
- To tak można?- zdziwił się.
- Nieważne. Słuchaj ja chciałem...- westchnął i utkwił wzrok w mężczyźnie.- To co się wydarzyło wtedy. Wszystko co powiedziałem...
Sasuke wstrzymał oddech.
- ...było prawdą. Wszystko co padło z moich ust istnieje, jest prawdziwe.- skończył i czekał na odpowiedź.
Odpowiedź, która nie nadchodziła. Dlatego, że mężczyzna siedzący za biurkiem, szef tego wielkiego budynku, firmy nie spodziewał się takiego wyznania.
- Naruto, po co mi to mówisz?
- Bo to ważne.
- Dla kogo?
- Dla nas.- jego wzrok był nieugięty. Naruto z przeszłości był raczej osobą nieco wstydliwą i roztargnioną. A ten tutaj przyszedł z zamiarem powiedzenia czegoś zarazem ważnego jak i trudnego, a Sasuke był przekonany, że to zrobi.
- Naruto. Powiedz co chcesz. Wysłucham cię do końca.- uśmiechnął się czule, na co Naruto zareagował dość słodko. Na moment spuścił wzrok, a potem podrapał się - jak zawsze - w kark i odwzajemnił lekki uśmiech.
- Wiem co kiedyś nas łączyło, ale Sasuke ja nigdy nie chciałem skrzywdzić Sakury, a to zrobiłem. Będę odpowiedzialny za rozpad naszej przyjaźni do końca. Tęsknię za nią czasami. Mimo tego, że dalej mi na niej zależy to bardzo jej zazdroszczę. Ma ciebie... Ma ciebie od początku. 
- Nie.. nie od począ...
- Obiecałeś, że mnie wysłuchasz.- powiedział spokojnie. Sasuke kiwnął tylko głową. Naruto oparł ręce na biurku i bawiąc się palcami kontynuował.
- Wiem, że powinienem czuć się podle... po tym co się ostatnio stało, ale tak nie jest. Chcesz wiedzieć czy się ucieszyłem z naszego spotkania w kościele?.. Bardzo. Chcesz wiedzieć czy za tobą tęskniłem? Od tego dnia gdy wyszedłeś z mojego domu. Chcesz wiedzieć jak długo cierpiałem po twoim  odejściu? Nigdy nie przestałem. Chcesz wiedzieć co myślę, o twojej córeczce? Jest śliczna, jest tym co z was obojga najlepsze. No i jest bardzo urocza i miła. Dobrze ją wychowujecie. Tego ci zazdroszczę. Zazdroszczę ci twojego życia, zazdroszczę firmy, kariery. Zazdroszczę ci tego, że miałeś kogoś gdy ja nie miałem nikogo.- ostatnie zdanie wypowiedział z ledwo wyczuwalnym żalem.- Mimo tego, że tak ci zazdroszczę to wciąż tak strasznie tęsknię.- powstrzymywał łzy, a jego dłonie drżały. Sasuke nie mógł się powstrzymać. Objął je swoimi i wzrokiem dał mu znak by kontynuował. Mimo, że niektóre jego słowa bolały chciał je usłyszeć. Chciał usłyszeć wszystko.
- I chciałbym być znów u twego boku, choćby jako przyjaciel choć wiem, że nie dałbym rady. Wiem, że uczucia do mnie także w tobie odżyły. I wiem, że to wszystko co było i w jakiś sposób dalej jest między nami mogłoby doprowadzić do tragedii, a ja nie chcę znów skrzywdzić Sakury, a tym bardziej Sarady.
   To nie był Naruto z przeszłości, to był dorosły Naruto. Ktoś kto potrafił podejmować decyzje, postąpić słusznie wbrew sobie, być stanowczy i rozważny oraz wszystko przemyśleć.
- ... Sasuke przyszedłem powiedzieć, że cię kocham...- jego wzrok był przepełniony smutkiem i tęsknotą. To nie jest wzrok osoby cierpiącej po raz pierwszy, ani kogoś w chwilowym potrzasku. To wzrok osoby pozbawionej nadziei, osoby która już przyzwyczaiła się do smutku, osoby która zapomniała czym jest beztroskie życie, chwila. 
  Naruto zabrał ręce i wstał z krzesła.
- ...i że wyjeżdżam.
- Słucham?- zamrugał nie rozumiejąc.
- Wyjeżdżam Sasuke.- powtórzył lakonicznie.
- Gdzie wyjeżdżasz? Przecież jesteś tu dopiero jakieś pół roku.- zdenerwował się.
Role się odwracały. Kiedyś spokojny Sasuke był na skraju wybuchu, a wiecznie roztrzepany Naruto stał spokojnie obserwując całą sytuacje, której zresztą był częścią.
- Pół roku- powtórzył jakby do siebie.- To i tak już za długo.
- Gdzieś cię przenoszą? Mogę załatwić, żeby...
- Sasuke. I co z tego, że zostanę. Co masz zamiar zrobić?
  Tego pytania się nie spodziewał. Spuścił lekko z tonu i wbił wzrok w podłogę.
- No właśnie. Co z tego, że zostanę. I co potem? Zdradzałbyś żonę? Krzywdził córkę? 
- Przestań.- Szepnął.
- A ja? Moje zdanie się nie liczy? Ja też bym cierpiał, a nie  chcę przechodzić przez to samo po raz drugi.
- Wiem, ja po prostu...
- Po prostu co? Sasuke przestań się zadręczać. Ja po prostu zniknę. Tak jakby mnie tu nie było.- dotknął jego policzka i odwrócił się z zamiarem odejścia.
Nagle...
TRZASK!
Naruto odwrócił się i zobaczył wszystkie dokumenty i komputer leżące na ziemi oraz Sasuke za biurkiem dyszącego z wściekłości.
- Ja po prostu.. nie zniosę kolejnego rozstania z tobą.- wyszeptał.
- Dlaczego musisz wszystko utrudniać?!- krzyknął nagle blondyn.
- To ty nagle odchodzisz! 8 lat temu popełniłem błąd. Mogłem z tobą zostać! Pomagałbym Sakurze i swojej córeczce, ale głupia duma wzięła górę! Żałuję tego! Chciałbym postąpić inaczej, ale...Naruto... zostań.
- Sasuke ty... ty nic nie wiesz.- zacisnął pięści i mimowolnie puścił kilka łez.- Te 8 lat... U mnie tyle się wydarzyło... ty nic...
- Wiem.- podszedł i przytulił go. Szeptał do ucha.- Byłem w Konosze. Wiem o Hinacie i Boruto. Ino mi powiedziała. Wszystko. Już dobrze.- spojrzał na jego twarz, złapał policzki i wyszeptał z jak największą szczerością.- To nie była twoja wina.
Obserwował jak Naruto puszczają wszystkie nerwy i osuwa się na ziemię.
- O...ona zgi..zginęła Sasuke! Z...zginęła bo.. popeł..niłem błąd! Zginęła przezeee... mnieeee...
Sasuke głaskał go po głowie powtarzając spokojnie to samo zdanie. "To nie była twoja wina." Czekał, aż blondyn się uspokoi. Tak bardzo chciał cofnąć czas. Chciałby być przy nim w momencie gdy zginęła jego żona, chciałby być z nim później, a przede wszystkim chciał nigdy go nie zostawać. Nigdy nie wyjść z jego domu.

*****************************

Gdy blondyn złapał za klamkę Sasuke powiedział jedno zdanie stojąc za nim.
- Naruto. O 20:00 róg ulicy Stone i Headhill. Będziesz?
- Uhm.- odparł i wyszedł.
 Sasuke spojrzał na swoje roz**eprzone biurko usiadł na nim.
- Boże, jeśli istniejesz to pozwól mu być szczęśliwym blisko mnie czy nie. Chciałbym żeby był szczęśliwy.

Następnie zawołał Suigetsu, który zrobił mu wykład dotyczący panowania nad emocjami.






sobota, 3 lutego 2018

Drabble 2 (NaruSasu)

- Sa..suke... ja już.. nie wytrzymam- prężył się i głośno sapał Naruto.
- Dasz..radę.- odparł równie zmęczony brunet.
- Ale nogi mi już odpadają, a... tyłek boli... niemiłosiernie.- żalił się dalej.
- To spróbuj... trochę inaczej... usiąść.-ostatkiem sił poradził Sasuke.
- Jak długo jeszcze... będziemy to robić? Nie uważasz, że... codziennie to trochę przesada?
- Nie.. jeśli się kogoś... kocha.- puścił mu oczko.
- Sasukeeeee!!! Ja już naprawdę....

- Czekaj...już kończę...- po kilku sekundach opadł z sił.- okej na dziś starczy.
- Sasuke! Ile jeszcze będziesz mnie ciągał na tą siłownie!
- Chcesz dopiec temu gościowi co cię ostatnio wyrzucił? 
- No chcę.- zasępił się.
- To masz odpowiedź. Robię to dla ciebie.- pstryknął go w noc i poszedł do szatni.
Naruto uśmiechnął się do siebie i poszedł za z nim.

____________________________________________________
Króciutka historyjka na poprawę humoru. :)

piątek, 2 lutego 2018

Miłoś jedno ma imię - cz.3


Następny! 

Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba.

Zostawcie jakieś komcie.

Jeśli są błędy ortograficzne, stylistyczne to też pisać :)
Lecę odpocząć bo jest 04:00 hahahha no bo jak tu spać gdy tyle przeżywają moi bohaterowie!

PS: Chcielibyście jakieś opowiadanko Boku No Hero Academia?

Sarada ekscytowała się pierwszą świadomą podróżą samolotem. Wierciła się na fotelu tak, że po jakimś czasie źle się poczuła. Młoda i uprzejma stewardesa przyniosła jej ciepłe kakao, po którym dość szybko zasnęła. Lecieli pierwszą klasą. Dziewczynka miała osobny fotel, natomiast jej rodzice siedzieli obok siebie.
- Sasuke, co się dzieje?- zapytała kobieta widząc jego zmartwioną minę.
- Nic, to po prostu...- przerwał i odetchnął. Zakrył oczy dłonią.- Możemy nie skupiać się na mnie?- poprosił.- po prostu nie pytaj... na razie.

Popatrzył na nią z lekkim uśmiechem i pogładził po policzku.
- Sasuke, ja tylko...
- Wiem...wszystko w porządku- ucałował ją w rękę i rozłożył swój fotel do spania odwracając się do niej plecami.

- Kocham cię Sasu.- szepnęła.
Udał, że nie słyszy. Czuł się paskudnie. Dlaczego to wszystko zrobił? Nawet Naruto próbował to zatrzymać, a on napierał. Tamta sytuacja... Zresztą ktoś z zewnątrz patrząc na obecną sytuację stwierdziłby bezsprzecznie, że Sasuke jest "świnią", "debilem", "zdrajcą", "kanalią", że jest obrzydliwy, okrutny i wiele innych. Wiedział to. Sam tak o sobie myślał. Zrobił coś strasznego i nie ma na to usprawiedliwienia. Robił krzywdę ludziom, na których ponoć mu zależało. Przecież był Uchiha! a to nazwisko zobowiązuje! Z tych nerwów przespał prawie całą podróż.
Wylądowali na lotnisku w Osace skąd dostali samochód (jeden z kilku w Japonii należących do rodziny Uchiha) i pojechali w stronę prefektury Nara, niedaleko której leżało ich rodzinne miasteczko - Konoha. Zaparkowali pod domkiem i zapukali do drzwi.
Otworzyła im dość młoda kobieta, wyglądająca jak starsza wersja Sakury.
- Babcia!- wykrzyknęła uradowana dziewczynka  rzucając się na kobietkę i ściskając ją najmocniej jak potrafiła.
- Dzień dobry kochanie- uśmiechnęła się również przytulając dziewczynkę.
Następnie przywitała się z córką i zięciem po czym zaprosiła ich do środka.
- Chodźcie, chodźcie. Przygotowałam już pokój gościnny. Idźcie się rozpakować, a ja skończę robić kolację.
Od razu poczuli zapach, za którym oboje tęsknili. Japoński ryż, kadzidełka, drewno którym wyłożona była podłoga. 

Dom. To było miłe uczucie.
Widok kotatsu*, bo pani domu zawsze marzła nawet w lecie, zdjęcia poprzednich pokoleń na kilku ścianach oraz dwie katany zawieszone w małym salonie nad telewizorem. Symbol uczestnictwa pana Haruno w klubie za czasów szkolnych.
- Sakura. Co tak stoisz! Idźcie.- nakazała klepiąc delikatnie córkę po plecach, z troską i zniknęła w kuchni. Weszli po schodach, po czym w ciszy (przynajmniej dorośli) rozpakowywali swoje torby. Mała Sarada rzuciła tylko plecak byle jak i zbiegła z powrotem do babci. Sakura chciała za nią krzyknął, ale Sasuke powstrzymał ją dotykając delikatnie ręki.
"Niech idzie" - to mówił jego wzrok. Za chwilę odwrócił się i skupił się na swojej torbie.
- Sasuke, póki tu jesteśmy nie będę pytać, ale jak wrócimy...
- Wiem.- przerwał jej spokojnie układając swoje rzeczy na półce. Słyszał, że ciężko przychodziło jej mówienie tego, więc poczuł się w obowiązku ją wyręczyć.- wtedy mnie zapytasz, a ja ci na wszystko odpowiem.
- Dobrze.- uśmiechnęła się i ścisnęła lekko jego ramię oświadczając, że idzie wziąć prysznic. Nie wiedział czy ten uścisk miał dodać otuchy jemu czy jej. Chciał na moment przestać myśleć. Postanowił, że po kolacji odwiedzi grób rodzinny.
- Tato! Kolacja!- pociągnęła go za rękaw dziewczynka wyrywając z zamyślenia. 
- Dobrze, dobrze. Już idę.- uśmiechnął się i połaskotał ją pod pachą.
- Tato! Nie! Przestań!- piszczała uciekając. Tak zapoczątkowali łaskotkową wojnę.
Była to szczęśliwa chwila. Jednak w jego sercu zrodziły się ambiwalentne odczucia. Z jednej strony czuł się szczęśliwy, ale mimo to jego serce płakało. Uważał się za terrorystę, za gangstera z bronią, podwójnego agenta, jakby uczestniczył w jakimś głupim paradokumencie. 
Jednocześnie uśmiecha się do córki, krzywdząc ją za jej plecami - jednym słowem potwór.
Po krótkiej "bitwie" gdy Sakura wyszła z łazienki udali się na dół i zasiedli do stołu. Kolacja przebiegła spokojnie. Nawet jak skończyli to długo rozmawiali. Głos najczęściej zabierała sześciolatka co rusz przypominając sobie jakąś historyjkę ze szkoły. Mówiła o przyjaciołach, pluszakach, ulubionym jedzeniu, nowej opiekunce na wakacje i wszystkim co jej przyszło do głowy. Około dwudziestej pierwszej zasnęła w salonie, więc zanieśli ją na górę i położyli w futonie.
- Po kim ona jest taka wygadana?- zaśmiała się pani Haruno zbierając naczynia.- Bo chyba nie po tobie Sasuke.- spojrzała z politowaniem.
- Nie mam pojęcia mamo. Mogę tylko spekulować.- stwierdził upijając łyk ukochanej prawdziwej japońskiej zielonej herbaty. 
- Mamo, kiedy tato wróci?- wtrąciła się jego żona.
- Hmmm. Mówił, że dziś wróci, ale...
- ZGADNIJCIE KTO PRZYSZEDŁ!- usłyszeli donośny głos od wejścia. Pani domu pokręciła głową rozbawiona, a Sakura prawie zerwała się z krzesła.
- Tato.- uśmiechnęła się.
- Moja kochana córeczka.- przywitał ją czuje wyciągając ku niej swoje silne ramiona, w których z przyjemnością utonęła na kilka wspaniałych chwil.
Następnie zauważył bruneta i wyciągnął do niego dłoń.
- Jest i mój zięć.
- Dobry wieczór.- uścisnął dłoń mężczyzny czując jak żołądek ściska się pod wpływem poczucia winy. Na szczęście nie musiał patrzeć mu w oczy.
- A gdzie nasza mała księżniczka?- rozejrzał się po kuchni.
- Już zasnęła kochanie.- pani Haruno ucałowała męża na powitanie- rozbierz się i chodź coś zjeść.
- Nacieszcie się sobą, ja pójdę się przejść.- wtrącił Uchiha. Widząc Sakurę otwierającą usta dodał.- Potrzebuję chwili dla siebie.
Uśmiechnął się obiecując szybki powrót i pocałował żonę w czoło. Ubrał tylko cienką bluzę, buty i wyszedł.

Dopiero gdy znacząco oddalił się od domu głęboko odetchnął czując ulgę. Obrał drogę prowadzącoą na cmentarz**. Rodzina Haruno mieszkała na obrzeżach wioski. Zewsząd otaczały ich pola i lasy. widać było tylko kilka domków w sporej odległości od siebie. 

Na początku szedł polną ścieżką.
Było ciemno, po drodze minął może ze dwie osoby. Mimo późnej pory nie było jeszcze całkiem zimno. Zbliżała się połowa lata. W Japonii było wówczas przyjemnie bo temperatura dochodziła do ponad 20 stopni. W okolicach Nary ogólnie było raczej ciepło nawet w inne pory roku.
Po jakimś czasie wkroczył na nową trasę wyłożoną kostką brukową. Chodnik prowadził już prosto na cmentarz. Dość szybko dotarł do bramki i równie prędko odnalazł grób swojej rodziny (to znaczy taki obszar, na którym były groby tylko z rodziny Uchiha).

Kucnął i zapalił kadzidełka uprzednio kupione w konbini.*** Pomodlił się chwilę po czym wstał i znów popatrzył na grób. 
- Przepraszam. Tato, mamo. Następnym razem przyjdę z kwiatami. U nas wszystko w porządku. Sarada rośnie bardzo szybko, a Sakura... jest dobrą mamą... em.. 
Zamilkł i stał tak kilka minut wgapiony w epitafium na nagrobku. Gdy poczuł, że ma wilgotne oczy przetarł je i zerknął na gwiazdy.
- Przepraszam. Zawiodłem was.- wyszeptał w kosmos.
Kto go tego nauczył?
Już tyle lat stosował tę metodę. Gdy nie umiał lub nie mógł porozmawiać z nikim o dręczących go myślach otwierał okno, szedł na spacer lub po prostu wychodził przed dom.

Nagle przebłysk, wspomnienie, krótki fragment, dosłownie kilka sekund.
"Tylko one zawsze mnie słuchają.
Nie wygadaj tego nikomu. To trochę lamerskie.
Zostanie to naszym sekretem."

Kto to powiedział? Kimkolwiek był miał całkowitą rację. Gwiazdy zawsze słuchały i zdawały się odpowiadać, rozumieć, dodawać odwagi. Zamknął oczy czując na skórze lekki wiaterek powodujący przyjemny dreszcz.
- Sasuke?- usłyszał znajomy głos.- Sasuke, to ty?
Otrząsnął się i spojrzał na przybysza, a raczej przybyszkę.
- No ciebie się tu nie spodziewałam.- podeszła szybko i uściskała go blondwłosa piękność. Była bardzo ładnie ubrana. Obcisłe dżinsy, jasnozielony top, a na nim dżinsowa kurtka podkreślały jej figurę. Na nogach sandały na koturnach. Włosy spięte w kitkę, ale część opadała na oczy pełniąc rolę grzywki. 
- Cześć Ino.- popatrzył na nią z uśmiechem- kopę lat!
- I pomyśleć, że kiedyś na widok tego uśmiechu mdlałam!- zaśmiała się.
- A co? Teraz już nie jestem atrakcyjny?- puścił oczko.
Otworzyła szeroko oczy i udała szok.
- No nie! Sasuke z poczuciem humoru! Świat się kończy!
- Przejdziemy się?- zaproponował co bardzo spodobało się dziewczynie. Poszli jeszcze na grób jej babci, a potem przechadzali się leniwie wśród nieznanych nazwisk.
- Jak tam u was? Nie widzieliśmy się jakieś 3 lata? 
- Rzadko tu przyjeżdżamy, a jeśli już to w wakacje. Wtedy nie ma tu prawie nikogo.
- No właśnie! A żadne z was nie ma facebooka. W ogóle nie ma z wami kontaktu.- pożaliła się.
- Po szkole chcieliśmy się odciąć od Konohy, sama rozumiesz. No i już później tak zostało.
- To gdzie teraz mieszkacie? 
- W stanie Michigan. Dokładnie w Lansig, ale nie wiem czy wiesz gdzie to.
- Wiem gdzie jest Michigan. Woooow. Jacy wy światowi.- Nie tęsknisz za domem? Za krajem?
- Oboje bardzo tęsknimy. Za wszystkim. Za świątynią, za metrem, nawet za naszym japońskim ryżem i za wieloma rzeczami.
- A jak Sarada? Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko dobrze. Jest radosną i ciekawą świata dziewczynką.- uśmiechnął się na myśl o córce.- a u ciebie? Jak wam się z Saiem układa?
- Bardzo dobrze. Mamy dwuletniego synka, który...
- Jej. To wspaniale! Nie wiedziałem, że macie dziecko.- ucieszył się. Ona również poczuła się z tego powodu dumna.
- Może nas odwiedzicie. Albo pójdziemy na spacer jutro?
- Z chęcią, ale musze porozmawiać z Sa...- zaciął się.
Ino kilka razy wymówiła jego imię, ale dla niego czas się zatrzymał. Wokół nie działo się nic. Jedyne co był w stanie wyczuć to jego dudniące serce. Zobaczył właśnie grób, a na nim nazwisko którego nie wyobrażał sobie tam zobaczyć. Dopiero za piątym razem usłyszał Ino.
- Sasuke. Nie strasz mnie.- zasępiła się na moment.
- Ja... Przepraszam. Ino... Nie spytałem. Mieszkacie tutaj cały czas? W konosze?- wydawał się zdenerwowany.
- Tak. Prowadzę kwiaciarnię rodziców. Rozbudowałam ją.
- W takim razie powiedz mi. Kiedy to się stało? Kiedy Naruto...
Dopiero wtedy Ino spojrzała w dół. Na nagrobku były wypisane jeden pod drugim imiona rodziców Naruto, obok stał drugi, na którym widniał taki oto napis.

"Uzumaki Hinata
Ukochana żona, córka,
przyjaciółka oraz matka.
27.12.1994
07.08.2015
21 lat."

Natomiast za nim stał mniejszy nagrobek, a na nim.

"Uzumaki Boruto
Ukochany syn, który
nie zaznał radości życia.
07.08.2015
07.08.2015"


Sasuke kucnął i dotknął tego mniejszego. Nie mógł się otrząsnąć. Wcześniej nawet nie myślało tym co się działo z Naruto przez te sześć lat, a jak widać wydarzyło się bardzo dużo.
- Ino. Powiedz mi. Co się stało z Hinatą?
Wydawał się bardzo przygnębiony. Dziewczyna w milczeniu skierowała kroki ku wyjściu z cmentarza. Ruszył za nią. Usiedli na ławce po drugiej stronie ulicy. Chwilę siedziała zapatrzona w ciemność nocy. Odezwała się dopiero po krótkim, aczkolwiek głębokim wdechu.
- To dla mnie też jest trudne. Zaprzyjaźniłam się z Hinatą. Pamiętam jaka była szczęśliwa. Kiedy wyjechałeś Naruto był przybity, właściwie nie jestem pewna ale chyba miał depresję. Hinata na początku go pocieszała, a długo zajął mu powrót do pełni zdrowia. Praca też mu pomogła. Hinata zwróciła mu radość życia. Sam kiedyś mi powiedział, że jest dla niego słońcem. Pamiętasz, że od zawsze była w nim zadurzona.- spojrzała na niego szukając potwierdzenia. Kiwnął głową, więc wróciła do opowiadania.
- On też się w niej zakochał. Ślub wzięli jakieś półtorej roku po waszym wyjeździe. Wesele było skromne, ale bardzo radosne. Pamiętam jeszcze ich twarze gdy wymazali sobie nosy tortem.- uśmiechnęła się na to wspomnienie, a następnie przybladła.- Nie wiem kiedy to się stało. Hinata zaszła w ciążę i kiedy była już w zaawansowanym stadium została postrzelona...
- Pos... o matko.- Sasuke zakrył usta dłonią.- i oni oboje...
- Tak... I ona i dziecko... nie przeżyli.- z oczu poleciało jej kilka łez.
- Czemu nie powiedział...- wyszeptał do siebie.
- Słucham?
- Nie.. nic. Gdzie pracował Naruto? 
- O.. Był detektywem w policji. Nawiasem mówiąc był bardzo dobry. Miał dobrego nauczyciela.- Spojrzała na Sasuke.- uśmiechasz się?
- He?- nawet tego nie poczuł.- po prostu.. Pamiętam jak w szkole jeszcze Naruto zawsze oglądał wszystkie seriale kryminalne, czytał książki, a rozwiązanie zagadki zajmowało mu przynajmniej o połowę czasu mniej niż innym.
- W każdym razie nie wiem gdzie on teraz jest. Po śmierci Hinaty i syna załamał się. Pogrzeb odbył się dwa dni później, a nazajutrz Naruto odwiedził mnie prosząc tylko bym przynosiła świeże kwiaty na ich grób. Potem zniknął.
- Ino... Przepraszam, że ci przerwę, ale... chyba wystarczy mi tych informacji na raz.- wycofał się uprzejmie.- odprowadzić cię?
- Tak, proszę. Jest już trochę późno.

Już nie poruszyli tego tematu. Natomiast w drodze powrotnej Sasuke zastanawiał się co się działo w życiu blondyna te cztery lata po wyjeździe z Konohy i czuł, że jednak nie powinien był mówić o spotkaniu z nim Sakurze. Naruto, jak ty to przetrwałeś.
Przed wejściem do domku spojrzał w niebo rozmyślając czy on patrząc w niebo myśli o żonie i dziecku. Prawdopodobnie tak. Oni gdzieś tam są. Sam poświęcił im kilka sekund błogosławiąc ich dusze. Posłał modlitwę do nieba i wszedł do domu.
______________________________________________________________________________
* Kotatsu - coś na zasadzie kołdry przy stoliku używanej w zimę. Jest po prostu ciepło. Nogi wkłada się pod materiał dodatkowo przykrywając uda jeszcze jednym mniejszym materiałem. 




**cmentarz - chodzi o groby. Wyglądają one też inaczej. Wstawię obrazek. Najczęściej podczas święta zmarłych (ale i w inne dni) idzie się na cmentarz z tzn. "zestawem nagrobkowym" czyli kwiaty+kadzidła. Przy wejściu na cmentarz przeważnie są narzędzia do wyczyszczenia nagrobka. Nie pali się tam zniczów tylko kadzidła.


***Konbini - sklep całodobowy i wielobranżowy.




Taki obrazeczek na koniec :D