Następny!
Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba.
Zostawcie jakieś komcie.
Jeśli są błędy ortograficzne, stylistyczne to też pisać :)
Lecę odpocząć bo jest 04:00 hahahha no bo jak tu spać gdy tyle przeżywają moi bohaterowie!
PS: Chcielibyście jakieś opowiadanko Boku No Hero Academia?
Sarada ekscytowała się pierwszą świadomą podróżą samolotem. Wierciła się na fotelu tak, że po jakimś czasie źle się poczuła. Młoda i uprzejma stewardesa przyniosła jej ciepłe kakao, po którym dość szybko zasnęła. Lecieli pierwszą klasą. Dziewczynka miała osobny fotel, natomiast jej rodzice siedzieli obok siebie.
- Sasuke, co się dzieje?- zapytała kobieta widząc jego zmartwioną minę.
- Nic, to po prostu...- przerwał i odetchnął. Zakrył oczy dłonią.- Możemy nie skupiać się na mnie?- poprosił.- po prostu nie pytaj... na razie.
Popatrzył na nią z lekkim uśmiechem i pogładził po policzku.
- Sasuke, ja tylko...
- Wiem...wszystko w porządku- ucałował ją w rękę i rozłożył swój fotel do spania odwracając się do niej plecami.
- Kocham cię Sasu.- szepnęła.
Udał, że nie słyszy. Czuł się paskudnie. Dlaczego to wszystko zrobił? Nawet Naruto próbował to zatrzymać, a on napierał. Tamta sytuacja... Zresztą ktoś z zewnątrz patrząc na obecną sytuację stwierdziłby bezsprzecznie, że Sasuke jest "świnią", "debilem", "zdrajcą", "kanalią", że jest obrzydliwy, okrutny i wiele innych. Wiedział to. Sam tak o sobie myślał. Zrobił coś strasznego i nie ma na to usprawiedliwienia. Robił krzywdę ludziom, na których ponoć mu zależało. Przecież był Uchiha! a to nazwisko zobowiązuje! Z tych nerwów przespał prawie całą podróż.
Wylądowali na lotnisku w Osace skąd dostali samochód (jeden z kilku w Japonii należących do rodziny Uchiha) i pojechali w stronę prefektury Nara, niedaleko której leżało ich rodzinne miasteczko - Konoha. Zaparkowali pod domkiem i zapukali do drzwi.
Otworzyła im dość młoda kobieta, wyglądająca jak starsza wersja Sakury.
- Babcia!- wykrzyknęła uradowana dziewczynka rzucając się na kobietkę i ściskając ją najmocniej jak potrafiła.
- Dzień dobry kochanie- uśmiechnęła się również przytulając dziewczynkę.
Następnie przywitała się z córką i zięciem po czym zaprosiła ich do środka.
- Chodźcie, chodźcie. Przygotowałam już pokój gościnny. Idźcie się rozpakować, a ja skończę robić kolację.
Od razu poczuli zapach, za którym oboje tęsknili. Japoński ryż, kadzidełka, drewno którym wyłożona była podłoga.
Dom. To było miłe uczucie.
Widok kotatsu*, bo pani domu zawsze marzła nawet w lecie, zdjęcia poprzednich pokoleń na kilku ścianach oraz dwie katany zawieszone w małym salonie nad telewizorem. Symbol uczestnictwa pana Haruno w klubie za czasów szkolnych.
- Sakura. Co tak stoisz! Idźcie.- nakazała klepiąc delikatnie córkę po plecach, z troską i zniknęła w kuchni. Weszli po schodach, po czym w ciszy (przynajmniej dorośli) rozpakowywali swoje torby. Mała Sarada rzuciła tylko plecak byle jak i zbiegła z powrotem do babci. Sakura chciała za nią krzyknął, ale Sasuke powstrzymał ją dotykając delikatnie ręki.
"Niech idzie" - to mówił jego wzrok. Za chwilę odwrócił się i skupił się na swojej torbie.
- Sasuke, póki tu jesteśmy nie będę pytać, ale jak wrócimy...
- Wiem.- przerwał jej spokojnie układając swoje rzeczy na półce. Słyszał, że ciężko przychodziło jej mówienie tego, więc poczuł się w obowiązku ją wyręczyć.- wtedy mnie zapytasz, a ja ci na wszystko odpowiem.
- Dobrze.- uśmiechnęła się i ścisnęła lekko jego ramię oświadczając, że idzie wziąć prysznic. Nie wiedział czy ten uścisk miał dodać otuchy jemu czy jej. Chciał na moment przestać myśleć. Postanowił, że po kolacji odwiedzi grób rodzinny.
- Tato! Kolacja!- pociągnęła go za rękaw dziewczynka wyrywając z zamyślenia.
- Dobrze, dobrze. Już idę.- uśmiechnął się i połaskotał ją pod pachą.
- Tato! Nie! Przestań!- piszczała uciekając. Tak zapoczątkowali łaskotkową wojnę.
Była to szczęśliwa chwila. Jednak w jego sercu zrodziły się ambiwalentne odczucia. Z jednej strony czuł się szczęśliwy, ale mimo to jego serce płakało. Uważał się za terrorystę, za gangstera z bronią, podwójnego agenta, jakby uczestniczył w jakimś głupim paradokumencie.
Jednocześnie uśmiecha się do córki, krzywdząc ją za jej plecami - jednym słowem potwór.
Po krótkiej "bitwie" gdy Sakura wyszła z łazienki udali się na dół i zasiedli do stołu. Kolacja przebiegła spokojnie. Nawet jak skończyli to długo rozmawiali. Głos najczęściej zabierała sześciolatka co rusz przypominając sobie jakąś historyjkę ze szkoły. Mówiła o przyjaciołach, pluszakach, ulubionym jedzeniu, nowej opiekunce na wakacje i wszystkim co jej przyszło do głowy. Około dwudziestej pierwszej zasnęła w salonie, więc zanieśli ją na górę i położyli w futonie.
- Po kim ona jest taka wygadana?- zaśmiała się pani Haruno zbierając naczynia.- Bo chyba nie po tobie Sasuke.- spojrzała z politowaniem.
- Nie mam pojęcia mamo. Mogę tylko spekulować.- stwierdził upijając łyk ukochanej prawdziwej japońskiej zielonej herbaty.
- Mamo, kiedy tato wróci?- wtrąciła się jego żona.
- Hmmm. Mówił, że dziś wróci, ale...
- ZGADNIJCIE KTO PRZYSZEDŁ!- usłyszeli donośny głos od wejścia. Pani domu pokręciła głową rozbawiona, a Sakura prawie zerwała się z krzesła.
- Tato.- uśmiechnęła się.
- Moja kochana córeczka.- przywitał ją czuje wyciągając ku niej swoje silne ramiona, w których z przyjemnością utonęła na kilka wspaniałych chwil.
Następnie zauważył bruneta i wyciągnął do niego dłoń.
- Jest i mój zięć.
- Dobry wieczór.- uścisnął dłoń mężczyzny czując jak żołądek ściska się pod wpływem poczucia winy. Na szczęście nie musiał patrzeć mu w oczy.
- A gdzie nasza mała księżniczka?- rozejrzał się po kuchni.
- Już zasnęła kochanie.- pani Haruno ucałowała męża na powitanie- rozbierz się i chodź coś zjeść.
- Nacieszcie się sobą, ja pójdę się przejść.- wtrącił Uchiha. Widząc Sakurę otwierającą usta dodał.- Potrzebuję chwili dla siebie.
Uśmiechnął się obiecując szybki powrót i pocałował żonę w czoło. Ubrał tylko cienką bluzę, buty i wyszedł.
Dopiero gdy znacząco oddalił się od domu głęboko odetchnął czując ulgę. Obrał drogę prowadzącoą na cmentarz**. Rodzina Haruno mieszkała na obrzeżach wioski. Zewsząd otaczały ich pola i lasy. widać było tylko kilka domków w sporej odległości od siebie.
Na początku szedł polną ścieżką.
Było ciemno, po drodze minął może ze dwie osoby. Mimo późnej pory nie było jeszcze całkiem zimno. Zbliżała się połowa lata. W Japonii było wówczas przyjemnie bo temperatura dochodziła do ponad 20 stopni. W okolicach Nary ogólnie było raczej ciepło nawet w inne pory roku.
Po jakimś czasie wkroczył na nową trasę wyłożoną kostką brukową. Chodnik prowadził już prosto na cmentarz. Dość szybko dotarł do bramki i równie prędko odnalazł grób swojej rodziny (to znaczy taki obszar, na którym były groby tylko z rodziny Uchiha).
Kucnął i zapalił kadzidełka uprzednio kupione w konbini.*** Pomodlił się chwilę po czym wstał i znów popatrzył na grób.
- Przepraszam. Tato, mamo. Następnym razem przyjdę z kwiatami. U nas wszystko w porządku. Sarada rośnie bardzo szybko, a Sakura... jest dobrą mamą... em..
Zamilkł i stał tak kilka minut wgapiony w epitafium na nagrobku. Gdy poczuł, że ma wilgotne oczy przetarł je i zerknął na gwiazdy.
- Przepraszam. Zawiodłem was.- wyszeptał w kosmos.
Kto go tego nauczył?
Już tyle lat stosował tę metodę. Gdy nie umiał lub nie mógł porozmawiać z nikim o dręczących go myślach otwierał okno, szedł na spacer lub po prostu wychodził przed dom.
Nagle przebłysk, wspomnienie, krótki fragment, dosłownie kilka sekund.
"Tylko one zawsze mnie słuchają.
Nie wygadaj tego nikomu. To trochę lamerskie.
Zostanie to naszym sekretem."
Kto to powiedział? Kimkolwiek był miał całkowitą rację. Gwiazdy zawsze słuchały i zdawały się odpowiadać, rozumieć, dodawać odwagi. Zamknął oczy czując na skórze lekki wiaterek powodujący przyjemny dreszcz.
- Sasuke?- usłyszał znajomy głos.- Sasuke, to ty?
Otrząsnął się i spojrzał na przybysza, a raczej przybyszkę.
- No ciebie się tu nie spodziewałam.- podeszła szybko i uściskała go blondwłosa piękność. Była bardzo ładnie ubrana. Obcisłe dżinsy, jasnozielony top, a na nim dżinsowa kurtka podkreślały jej figurę. Na nogach sandały na koturnach. Włosy spięte w kitkę, ale część opadała na oczy pełniąc rolę grzywki.
- Cześć Ino.- popatrzył na nią z uśmiechem- kopę lat!
- I pomyśleć, że kiedyś na widok tego uśmiechu mdlałam!- zaśmiała się.
- A co? Teraz już nie jestem atrakcyjny?- puścił oczko.
Otworzyła szeroko oczy i udała szok.
- No nie! Sasuke z poczuciem humoru! Świat się kończy!
- Przejdziemy się?- zaproponował co bardzo spodobało się dziewczynie. Poszli jeszcze na grób jej babci, a potem przechadzali się leniwie wśród nieznanych nazwisk.
- Jak tam u was? Nie widzieliśmy się jakieś 3 lata?
- Rzadko tu przyjeżdżamy, a jeśli już to w wakacje. Wtedy nie ma tu prawie nikogo.
- No właśnie! A żadne z was nie ma facebooka. W ogóle nie ma z wami kontaktu.- pożaliła się.
- Po szkole chcieliśmy się odciąć od Konohy, sama rozumiesz. No i już później tak zostało.
- To gdzie teraz mieszkacie?
- W stanie Michigan. Dokładnie w Lansig, ale nie wiem czy wiesz gdzie to.
- Wiem gdzie jest Michigan. Woooow. Jacy wy światowi.- Nie tęsknisz za domem? Za krajem?
- Oboje bardzo tęsknimy. Za wszystkim. Za świątynią, za metrem, nawet za naszym japońskim ryżem i za wieloma rzeczami.
- A jak Sarada? Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko dobrze. Jest radosną i ciekawą świata dziewczynką.- uśmiechnął się na myśl o córce.- a u ciebie? Jak wam się z Saiem układa?
- Bardzo dobrze. Mamy dwuletniego synka, który...
- Jej. To wspaniale! Nie wiedziałem, że macie dziecko.- ucieszył się. Ona również poczuła się z tego powodu dumna.
- Może nas odwiedzicie. Albo pójdziemy na spacer jutro?
- Z chęcią, ale musze porozmawiać z Sa...- zaciął się.
Ino kilka razy wymówiła jego imię, ale dla niego czas się zatrzymał. Wokół nie działo się nic. Jedyne co był w stanie wyczuć to jego dudniące serce. Zobaczył właśnie grób, a na nim nazwisko którego nie wyobrażał sobie tam zobaczyć. Dopiero za piątym razem usłyszał Ino.
- Sasuke. Nie strasz mnie.- zasępiła się na moment.
- Ja... Przepraszam. Ino... Nie spytałem. Mieszkacie tutaj cały czas? W konosze?- wydawał się zdenerwowany.
- Tak. Prowadzę kwiaciarnię rodziców. Rozbudowałam ją.
- W takim razie powiedz mi. Kiedy to się stało? Kiedy Naruto...
Dopiero wtedy Ino spojrzała w dół. Na nagrobku były wypisane jeden pod drugim imiona rodziców Naruto, obok stał drugi, na którym widniał taki oto napis.
"Uzumaki Hinata
Ukochana żona, córka,
przyjaciółka oraz matka.
27.12.1994
07.08.2015
21 lat."
Natomiast za nim stał mniejszy nagrobek, a na nim.
"Uzumaki Boruto
Ukochany syn, który
nie zaznał radości życia.
07.08.2015
07.08.2015"
Sasuke kucnął i dotknął tego mniejszego. Nie mógł się otrząsnąć. Wcześniej nawet nie myślało tym co się działo z Naruto przez te sześć lat, a jak widać wydarzyło się bardzo dużo.
- Ino. Powiedz mi. Co się stało z Hinatą?
Wydawał się bardzo przygnębiony. Dziewczyna w milczeniu skierowała kroki ku wyjściu z cmentarza. Ruszył za nią. Usiedli na ławce po drugiej stronie ulicy. Chwilę siedziała zapatrzona w ciemność nocy. Odezwała się dopiero po krótkim, aczkolwiek głębokim wdechu.
- To dla mnie też jest trudne. Zaprzyjaźniłam się z Hinatą. Pamiętam jaka była szczęśliwa. Kiedy wyjechałeś Naruto był przybity, właściwie nie jestem pewna ale chyba miał depresję. Hinata na początku go pocieszała, a długo zajął mu powrót do pełni zdrowia. Praca też mu pomogła. Hinata zwróciła mu radość życia. Sam kiedyś mi powiedział, że jest dla niego słońcem. Pamiętasz, że od zawsze była w nim zadurzona.- spojrzała na niego szukając potwierdzenia. Kiwnął głową, więc wróciła do opowiadania.
- On też się w niej zakochał. Ślub wzięli jakieś półtorej roku po waszym wyjeździe. Wesele było skromne, ale bardzo radosne. Pamiętam jeszcze ich twarze gdy wymazali sobie nosy tortem.- uśmiechnęła się na to wspomnienie, a następnie przybladła.- Nie wiem kiedy to się stało. Hinata zaszła w ciążę i kiedy była już w zaawansowanym stadium została postrzelona...
- Pos... o matko.- Sasuke zakrył usta dłonią.- i oni oboje...
- Tak... I ona i dziecko... nie przeżyli.- z oczu poleciało jej kilka łez.
- Czemu nie powiedział...- wyszeptał do siebie.
- Słucham?
- Nie.. nic. Gdzie pracował Naruto?
- O.. Był detektywem w policji. Nawiasem mówiąc był bardzo dobry. Miał dobrego nauczyciela.- Spojrzała na Sasuke.- uśmiechasz się?
- He?- nawet tego nie poczuł.- po prostu.. Pamiętam jak w szkole jeszcze Naruto zawsze oglądał wszystkie seriale kryminalne, czytał książki, a rozwiązanie zagadki zajmowało mu przynajmniej o połowę czasu mniej niż innym.
- W każdym razie nie wiem gdzie on teraz jest. Po śmierci Hinaty i syna załamał się. Pogrzeb odbył się dwa dni później, a nazajutrz Naruto odwiedził mnie prosząc tylko bym przynosiła świeże kwiaty na ich grób. Potem zniknął.
- Ino... Przepraszam, że ci przerwę, ale... chyba wystarczy mi tych informacji na raz.- wycofał się uprzejmie.- odprowadzić cię?
- Tak, proszę. Jest już trochę późno.
Już nie poruszyli tego tematu. Natomiast w drodze powrotnej Sasuke zastanawiał się co się działo w życiu blondyna te cztery lata po wyjeździe z Konohy i czuł, że jednak nie powinien był mówić o spotkaniu z nim Sakurze. Naruto, jak ty to przetrwałeś.
Przed wejściem do domku spojrzał w niebo rozmyślając czy on patrząc w niebo myśli o żonie i dziecku. Prawdopodobnie tak. Oni gdzieś tam są. Sam poświęcił im kilka sekund błogosławiąc ich dusze. Posłał modlitwę do nieba i wszedł do domu.
______________________________________________________________________________
* Kotatsu - coś na zasadzie kołdry przy stoliku używanej w zimę. Jest po prostu ciepło. Nogi wkłada się pod materiał dodatkowo przykrywając uda jeszcze jednym mniejszym materiałem.
**cmentarz - chodzi o groby. Wyglądają one też inaczej. Wstawię obrazek. Najczęściej podczas święta zmarłych (ale i w inne dni) idzie się na cmentarz z tzn. "zestawem nagrobkowym" czyli kwiaty+kadzidła. Przy wejściu na cmentarz przeważnie są narzędzia do wyczyszczenia nagrobka. Nie pali się tam zniczów tylko kadzidła.
***Konbini - sklep całodobowy i wielobranżowy.
Taki obrazeczek na koniec :D