piątek, 24 kwietnia 2015

"Wiem o czym myślisz, wiem jaki jesteś" CZ.3

- Czekaj! Co Ty sobie myślisz nowy?!- wrzasnął niby wkurzony.
Ktoś chce pospędzać ze mną czas. Uwaaaaa.
- To co usłyszałeś! Znam twoje myśli. Wiem doskonale jaki jesteś. Kurczę, tylko nie kumam dlaczego akurat aż taki tsundere z ciebie.- zaśmiał się Uchiha.
- Jaki tsun... Jak ja ci zaraz..Przecież to niemożliwe!- chyba chciał uderzyć bogu ducha winnego Sasuke, ale ten zwinnie uniknął ciosu łapiąc go za rękę i przyciągając lekko do siebie.
- Możliwe możliwe młotku. Nie wiem jak to się stało, ale od dziś- stanął do niego tyłem i powiedział przez ramię.- uważaj co myślisz.

  Naruto nie wiedział co się dzieje. Pojawia się jakiś nowy koleś, jeden z tych "ja mam zawsze rację" i nie dość, że od razu musiał zepsuć sobie relacje z nowym kolegą to jeszcze w dodatku on czyta mu w myślach?! Takie rzeczy się zdarzają tylko w filmach albo jakiś tanich romansidłach! 
   W jego głowie kotłowało się wiele pytań, na które szybko dostał odpowiedź.
- Nie wiem jak to się dzieje i nie wierzyłbym gdybym sam nie był właścicielem tej dziwnej mocy. 
Sasuke cały czas stał do niego tyłem, a główny zainteresowany kompletnie nie wiedział co ma robić, ale nie lubił stać bezczynnie więc znów ruszył szybkim krokiem.
- Ej! Gdzie idziesz?- brunet złapał go za poły kurtki.
- Puszczaj.- szepnął.
- Naruto. Wiem, że się cieszysz że chcę ci pomóc, ale się nie przyznasz.- westchnął. Zdziwił się gdy nie usłyszał żadnego odzewu. Przecież to Uzumaki, on ZAWSZE miał coś do powiedzenia, a teraz? Milczał. Sasuke trochę się zdziwił, więc wyciągnął rękę w jego stronę
- Naru..
- Nie mam zamiaru dać ci czytać w moich myślach!- krzyknął.
- Chyba nie masz nad tym...
- Zamknij się! Nie będziesz mi czytał w myślach.. masz tego nie robić, ja... ja- zacisnął mocno powieki.- Sam będę ci mówił.
- Do tej pory jakoś ci nie wychodziło.- parsknął z politowaniem.
- Ale się nauczę! Masz rację! Masz totalną rację!!!! Chcę mieć przyjaciół! Chcę mieć dziewczynę! Chcę chodzić na karaoke, zakupy, na miasto z innymi! Chcę robić to wszystko! Ale co mi z tego, że będę szczery? Kiedyś byłem i nic dobrego mi z tego nie wyszło!- w tym momencie wbił w bruneta jakby oskarżycielski wzrok. Jakby całą swoją złość, nienawiść i frustracje przelał w tej krótkiej chwili na bruneta. Poczuł to. Nie wiedział skąd u Uzumakiego tak negatywne uczucia. Z opowiadań znajomych rozumiał, że to przeważnie właśnie chłopak wprowadzał złą atmosferę.
- Nie chcę żebyś mi o tym opowiadał. Prawdę mówiąc nie do końca wiem dlaczego to robię, ale jak juz obiecałem to klamka zapadła, a więc.- wyciągnął rękę w stronę blondyna.- Naruto. Od dziś jesteśmy towarzyszami.- podniósł mu się jeden kącik ust.
W sensie, że towarzyszami! Że przyjaciółmi! Haha! Jak się cieszę. Pomyślał chłopak ściskając rękę nowego - pierwszego - przyjaciela i zaczerwienił się trochę zdając sobie sprawę, że ten przecież to słyszy.
- Kurwa..- syknął pod nosem.
- To idziemy!- zarządził nieco wyższy brunet.
- Dokąd?
- Odprowadzić cię. To jasne.
- Nie!
- hę? Dlaczego?- zdziwił się chłopak.
Nie chcę, żebyś widział gdzie mieszkam.
- Wcale nie! Ja tylko!... To okropne miejsce. Kurwa! Czemu nie mogę tego powstrzymać!
Uchiha ryknął śmiechem i spojrzał na Naruto z lekkim rozbawieniem czując coś na kształt braterskiej miłości. 
   Bo Naruto właśnie taki był. Potrzebował opieki, przyjaźni, rozmów, wszystkiego czego pragnie każdy inny człowiek. Widocznie zdarzyło się w jego życiu coś co go zmieniło.
- No dobra. To idź, nie będę cię wypytywał. Ja w drugą stronę... Poczekam na ciebie przez szkołą!- pomachał idąc przed siebie i zostawiając Naruto samemu sobie.
- Przyjaciel co..- zastanowił się blondyn i ruszył do domu.

******

Sasuke nigdy nie przejmował się opinią innych ludzi, wiedział że gdy przyzna się od bliższej znajomości z Naruto - jeśli kopniak już tym nie był - to wszyscy rozdziawią buzie i zaczną się plotki. Jednak co go to obchodziło, to on był Uchiha i wszyscy powinni się do niego dostosowywać. 
Włącz ;) (Kakashi theme)
Wyszedł wcześniej niż zwykle, żeby zaczekać na Naruto przez szkołą, tak jak mówił. Chłopak długo nie przychodził, aż w końcu zadzwonił dzwonek. Brunet westchnął i ruszył na lekcje. Szybko dobiegli do niego Kiba i Sakura (Ino chorowała)
- Yo, Sasuke- wyszczerzył się Inuzuka, a jego piesek zaszczekał radośnie.
- Ohayo, Sasuke-kun- zarumieniła się Sakura.
- Ohayo. Pierwsza lekcja jest z Kakashim to chyba się nie spóźnimy co nie?
- Coś ty! On spóźnia się zawsze te 10 minut. Powolutku dojdziemy i się jeszcze nagadamy.- mówił jak zwykle za głośno szatyn.
  Dotarli do klasy, ale w momencie gdy ją przekraczali, a Sasuke ujrzał te blond czuprynę żyłka zapulsowała na jego bladym czole. Ruszył w kierunku chłopaka, a gdy powiedział.
- Głupku! Czekałem na ciebie pod szkołą.- jakby beształ dziecko w dodatku zdzielił nastolatka po głowie. Uzumakiego! Pana Odwalcie Się Ode Mnie! Ludzie zaprzestali rozmów i czekali na rozwój wydarzeń. Sakura i Kiba chcieli ruszyć na pomoc, ale w porę się zatrzymali.
- Haaa?!! O co ci chodzi co?! Chcesz dostać!- podniósł się chłopak. Przepraszam, zapomniałem. Nawet nie musiał o tym myśleć, Sasuke wyczytał to z jego oczu. Podparł się pod boki i westchnął.
- Niech ci będzie. Następnym razem bądź.
- Odwal się!- i usiadł.- Obiecuje, będę.
Uchiha pochylił się nad nim i szepnął.
- Naruto. Dziś piątek. Po lekcjach idziemy do mnie i zaczynamy lekcje panowania nad sobą.
I usiadł na swoim miejscu. Wyobraźcie sobie reakcję reszty klasy. Wszyscy patrzyli zszokowani na nowego kolegę. Zaczęły się szepty. Uchiha zaprzyjaźnił się z Naruto? Jak to możliwe, że ten go nie zlał? Może Uzumaki go szantażuje? A może Sasuke razem z nim teraz kradnie czy coś..
To ostatnie usłyszał główny zainteresowany.
- Zamknąć się! I żebym nie musiał powtarzać!!!- od razu ustały szepty. W ogóle zrobiło się całkiem cicho.
Nie mówcie źle o Sasuke.
Brunet spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem a Naruto odwrócił wzrok czerwieniąc się lekko.
Po chwili przyszedł Kakashi. Do końca lekcji Sasuke nie zamienił z Naruto żadnego słowa, choć oczywiście słyszał o czym chłopak myśli. Własnie dlatego główny zainteresowany starał się przebywać jak najdalej od Uchihy, byle tylko nie słyszał. Po pierwszej lekcji Kiba dosłownie wyciągnął Sasuke z klasy.
- Co to kurwa było?! Chcesz zginąć?!- wydarł się.
- Sasuke. Chyba już wiesz jak niebezpieczny jest Naruto- zmartwiła się Sakura.
Taa, on bardziej przypomina jeżącego się kota. Zaśmiał się na tę myśl.
- Wiem, wiem. Przepraszam was, ale poznałem go od innej strony.
- Jak od...- zaczął Inuzuka.- On cię szantażuje czy coś?
- Nie, nie, nie..- od razu zaprzeczył.- Uwierzcie mi, nie jestem tu długo, ale wiem że Naruto jest zupełnie inny i udowodnię to najpierw wam, a potem innym.
- Jak to?! To zwykły awanturnik co to w dupie ma cały świat! Ogarnij się! Albo jeszcze bardziej cię pobije!- potrząsnął nim Kiba.
- Daj spokój psiarzu.- wywalił mu jęzor.- Zapamiętajcie sobie, że jestem Uchiha, a Uchiha nigdy nei łamią obietnic. Udowodnię wam to.- uśmiechnął się i już o tym więcej nie gadali.
W sumie w szkole jak w szkole. Lekcje i tyle. Za wiele się nie działo. Po zakończonych lekcjach wszyscy udali się do szatni. Brunet ubrał się i szukał wzrokiem tej charakterystycznej blond czupryny. 

- Sasuke idziesz?- spytała Sakura.
- Nie, idźcie beze mnie. Musze jeszcze iść do nauczycieli. Do poniedziałku!- pomachał im i uciekł. Pomyślał przez chwilę, że Naruto zapomniał. Szukał i szukał, słońce zachodziło jak zawsze gdy opuszczali szkołę około godziny 15:00.
  Biegał po szkole, aż w końcu usłyszał... te myśli...
Dlaczego nikt mnie nie słyszy? Dlaczego nikt nie wie?... To przypominało trochę ten sen sprzed paru dni. Sasuke biegł, biegł.. Żeby być jak najbliżej tych myśli.
  W końcu stanął przed klasą i patrzył przez okienko. Widział go. Naruto. Płakał. Jak w śnie. Dlaczego to wszystko się stało? Dlaczego mnie zostawiliście? Dlaczego wszyscy odeszli. Każdy.. mówiliście że jestem ważny, a zostawiliście mnie. Wy wszyscy. Wy.... 
Cały czas to samo, a jego płacz wzbierał. Czy nikt tego nie zauważył? Pomyślał Sasuke. Że Naruto jest tylko nastolatkiem, który ma problemy, a nikt nie ma zamiaru mu pomóc tylko dlatego, że to wszystko maskuje.
Wszystko jak we śnie. Z jedną różnicą.
Sasuke otworzył drzwi i wszedł do środka.
Tutaj nie było żadnej bariery.
Naruto płakał tak głośno, że nawet nie usłyszał otwierających się drzwi.
- A ja się zastanawiałem dlaczego nie wychodzisz ze wszystkimi!!!- krzyknął i zdzielił go po raz drugi tego dnia. Szybko odwrócił się i wytarł łzy, które mimo wszystko dalej ciekły.
- Sa... Sasuke. Ja nie. Odwal się! Idź sobie! Nie zostawiaj mnie!
- Co ty jesteś! Panienką!!! Wstawaj- pociągnął go za rękaw.- idziemy!
- Gdzie?
- Jak to gdzie młotku!
- Nie nazywaj mnie tak Uchiha!
- Idziemy na ramen- uśmiechnął się niezrażony jego docinkami.- Nie rycz. Ktoś cię zostawił. Mnie też ktoś zostawił, ale życie toczy się dalej! Patrz.- Rozpostarł ręce a jego postać na tle zachodzącego słońca widocznego przez okno wyglądała olśniewająco. Po raz pierwszy Naruto poczuł coś czego od dawna było mu brak.
Nadzieję

__________
AAAAAAA! Supe, super super! Ale mam pomysłów! Pisze to dalje tylko dlatego, że były tu komcie! :P

Jak się podoba?




czwartek, 16 kwietnia 2015

HWTM 6

6 - pocałunek! Jak co się stało?!

Aleją pięknych drzew Sakury szedł sobie blond-włosy chłopczyk. Dobra, trochę przesadzam. To nie jest bajeczka dla dzieci (Stanowczo nie dla dzieci dop.aut). Uzumaki zastanawiał się nad tą dziwaczną sytuacją, w której jeszcze przed chwilą brał udział. Drapał się po głowie i próbował wysilić mózg, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie posiadał żadnego sensownego wyjaśnienia na temat zachowania swojego przyjaciela. Usiadł na pobliskiej ławce i westchnął głośno chowając głowę w dłonie.

15 minut temu

- Twoim... kim?- spytał cicho zdezorientowany brunet.
- M... Moim chłopakiem.- powtórzył już ciszej.
Zapadła niezręczna cisza. Każdy z nich chciał coś powiedzieć, o coś zapytać, ale słowa uwiązły im w gardłach. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
- Z... Za moment wracam. Itachi do mnie dzwoni.- powiedział neutralnie Uchiha.
- Okej.
Po chwili Sasuke wrócił z UŚMIECHEM na twarzy.
- Sasuke, coś się stało?- zapytał przestraszony, tak właśnie, przestraszony blondyn, który dalej siedział przy biurku na krześle. Sasuke podszedł do niego powoli i oparł ręce na biurku dzięki czemu głowa Uzumakiego znajdowała się pomiędzy nimi.
- S...Sasuke?- jęknął blondyn i przełknął głęboko ślinę.
Brunet patrzył w te błękitne oczy, które co rusz uciekały przed jego wzrokiem. Chwycił jego podbródek i patrzył, po prostu patrzył.
Nie wiadomo kiedy ich usta złączyły się w namiętnym, ale czułym pocałunku. Sasuke na początku dominował, ale język Uzumakiego wyszedł mu naprzeciw. Naruto wstał i wplótł swoje palce w czarne włosy kolegi.(Jeżeli dalej tak można go nazywać. hihi. dop.aut) Sasuke błądził dłońmi po jego plecach, aby po chwili zjechać na biodra. Całowali się coraz głębiej wkładając w to coraz więcej emocji. I to jest ten moment kiedy...
słyszą pukanie do drzwi i odskakują od siebie jak oparzeni.
- Onii-chan?- usłyszeli niepewny szept.
- W...Wejdź Kono...hamaru.- powiedział cicho Naruto starając się brzmieć zwyczajnie.
Młody wszedł do pokoju i skinąwszy koledze swojego brata zapytał:
- Mógłbyś mi w czymś pomóc?- podrapał się po policzku ze zdenerwowania.
- No pewnie braciszku.- uśmiechnął się szczerze na chwile zapominając o tym co robił zaledwie parę sekund temu.
- Naruto, to ja... ja już sobie pójdę. Muszę jeszcze coś zrobić. Cześć!- machnął ręką i zanim nastolatek go pożegnał ten zniknął, a po chwili słychać było trzask drzwi wejściowych.
- To... Tego, ja...
- Przepraszam młody, ale muszę wyjść.- przerwał mu cicho i wstał.
- Coś się stało?- spytał troskliwie młodszy.
- Nie nic tylko- przerwał i spojrzał czule na brata.- Muszę się przejść. Jak wrócę to pogadamy, okej?- poczochrał młodszemu włosy i wyszedł.
Tak, oto znalazł się w alei drzew Sakury.
Dotknął swoich warg. Wciąż jeszcze czuje jego usta na swoich, pomyślał i zaczerwienił się na samą myśl.
- Yo! Naruto.- powitał go znajomy głos.
- Kakashi-sensei! Co pan tu robi?
- Pomyślałem, że się przejdę. Czemu siedzisz tu sam? Gdzie twoja paczka? Uchiha i ...- przerwał i zrobił skwarzoną minę na widok zdołowanej postawy ucznia. Westchnął i usiadł obok niego na ławce. Hatake Kakashi był wychowawcą ich klasy. Miał białe sterczące w każdą stronę włosy. Na połowie twarzy miał maskę, ale nikt nie wiedział dlaczego. Pewnego razu pewien chłopiec zadał to pytanie na godzinie wychowawczej, a sensei odpowiedział pytaniem na pytanie: "A chciałbyś już nigdy nie zobaczyć światła dziennego?" z uśmiechem widocznym pod maską. Potem już nikt nie raczył ponowić nurtującego wszystkich pytania. Teraz białowłosy miał na sobie szarą koszulkę i czarną skórzaną kurtkę, a na nogach obcisłe dżinsy. Wyglądał tak seksownie, że niejedna  kobieta uśmiechała się do niego zalotnie. Podobno, niektóre licealistki się w nim podkochiwały, ale nie o tym teraz.
Mężczyzna oparł się i zarzucił rękę za oparcie.
- Co cię gryzie młody?- spytał niby to obojętnie.
Chłopak drgnął nieznacznie i oparł się o ławkę, a ręce ułożył na kolanach.
- Problemy przeciętnego nastolatka.- odparł wymijająco patrząc na wiewiórkę, która siedziała sobie beztrosko na gałęzi drzewa.
- Nie sądzę. A więc- odchrząknął i zaczął się przyglądać młodzieńcowi.- sądząc po twoim wyglądzie chodzi o kłopoty sercowe, ponad to nie chodzi tu o zwyczajne zakochanie.
- Hm?- chłopak spojrzał zaciekawiony na nauczyciela, który drapiąc się po podbródku, tak jakby miał brodę dalej lustrował go spojrzeniem.
- Biorąc pod uwagę to, że przyjechał twój były, który tak myślę, okrutnie cię porzucił i to, że twoją uwagę przyciągnął młody Uchiha masz problem wagi ciężkiej. Dodać do tego, to że coś się między wami stało dziś, a ty samotnie błądzisz tą aleją i się zastanawiasz nad waszym zachowaniem.- zakończył swoją analizę krótkim skinieniem głowy. W Naruto kotłowały się różne myśli i pytania, ale na najważniejsze powiedział na głos.
- Skąd Pan to wszystko wie, Kakashi-sensei?- zapytał przerażony, skołowany i oszołomiony blondyn.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Wrodzony talent.- odparł dumnie, widząc podziw w oczach chłopca.
- Niesamowite.
- Żartowałem! Haha! Naruto, takich rzeczy nie da się stwierdzić na pierwszy rzut oka.- zlitował się nad uczniem.
- Co? Ale w takim razie jak...
- Widziałem akcję na dziedzińcu, a o twoim dzisiejszym zachowaniu powiedział mi Jiraya-san.
Chłopak zarumienił się po czubki uszu.
- Nie chcę Pan powiedzieć, że to obrzydliwe?- spytał cicho.
- Słucham?- zdezorientowany nauczyciel nie wiedział jak ma inaczej na to odpowiedzieć.
Chłopak zacisnął pięści i wstał gwałtownie.
- Może Pan się śmiać! Już to znosiłem! Nawet ze strony dorosłych! Proszę bardzo! Niech Pan powie, że jestem obrzydliwy! Żałosny! Że... że... że ja...- początkowy krzyk zamienił się w żałosne łkanie.
Stał tam. Po prostu stał przed swoim nauczycielem i zanosił się płaczem. Przypomniał sobie o wakacjach, dzieciństwie i ostatnich wydarzeniach. Wszystko to wychodziło teraz z niego. Musiał to wypłakać. Po prostu musiał.
Nauczyciel wstał i nic nie mówiąc przytulił szesnastolatka. Nawet dorośli potrzebują czułości, a co dopiero taki młodziak, który przeszedł swoje.
Mężczyzna objął go ramieniem i poprowadził w sobie tylko znanym kierunku.

*****
W tym samym czasie
Sasuke biegł do domu tak szybko jakby uciekał. To co zrobił przed chwilą. Jakoś tak, po prostu nie wytrzymał. Kiedy usłyszał, że Naruto woli chłopców poczuł się cudownie. On nigdy wcześniej nie żywił podobnych uczuć do... Ba! Sasuke nigdy przedtem nie żywił jakichkolwiek uczuć. Jedynym wyjątkiem od zawsze był ten Młotek, który wprowadzał go w stan złości, przynajmniej wcześniej. Nigdy wcześniej nie odczuł do niego takiej chęci. Nigdy nie czuł czegoś takiego do dziewczyny, a co dopiero do chłopaka. Nie był homofobem, przecież czytał swoje kochane mangi, ale gejem też nie!
I co on ma teraz zrobić? Pocałował go! Tak po prostu! Coś go pchnęło i... no stało się. Czasu nie cofnie. A szczerze mówiąc chyba wcale by nie chciał. Jego usta były takie miękkie, zwłaszcza gdy oddał pocałunek, a jego ręce tak czule dotykały jego włosów. Ale czy to oznacza, że Młotek też coś do niego czuje?
Takie myśli zajmowały Uchihe podczas szybkiego powrotu do domu.
Wpadł przez drzwi. Zdyszany i spocony.
- Wróciłem!- powiadomił zwyczajnie. Przynajmniej chciał żeby brzmiało to zwyczajnie.
- Sasuke! Witaj w domu!- usłyszał odpowiedź z kuchni. Wszedł do pomieszczenia, a gdy zobaczył brata nie wytrzymał. Pękł ze śmiechu i osunął się na podłogę trzymając za brzuch.
- Sasuke! Jak możesz śmiać się ze starszego brata, który próbuje ugotować coś nowego?- naburmuszył się Itachi.
- To... to nie d... dlatego! Hahaha! Itachi! Skąd masz takie wdzianko?!- spytał ledwo powstrzymując następną falę niekontrolowanego śmiechu.
- Co?- starszy przechylił głowę nie rozumiejąc brata.
Powodem śmiechu był różowy fartuszek sięgający przed kolano, przypominający bardziej sukienkę niż strój kuchenny. Fartuszek miał na przodzie dużą kieszeń jak u kangura z wyhaftowanym na środku uśmiechniętym serduszkiem.
Itachi miał rozpuszczone włosy, które sięgały mu do pasa, a żeby nie przeszkadzały w gotowaniu założył sobie opaskę. Tak! Macie rację! Różową opaskę. Wyglądał wtedy tak słodko i niewinnie.
Sasuke podszedł do brata i dał mu pstryczka w czoło.
- Jeszcze dorobić ci piersi i będziesz kobietą.- skomentował jego strój.
- Och! Sasuke! Przestań! Zawstydzasz mnie! Kyaa!- kręcił się Itachi.
- To nie miał być komplement! Nienawidzę kiedy grasz te swoje głupie role!- powiedział zdenerwowany i położył się na kanapie, chwytając wcześniej pilota.
- To się nazywa gra aktorska.- ofuknął go starszy brat.- Sasuke? Coś się stało?- bardziej stwierdził niż zapytał. Sasuke na szczęście siedział do niego tyłem, więc brat nie mógł zobaczyć rumieńców, które wykwitły na jego bladej skórze. Itachi zawsze wyczuwał nastroje swojego kochanego młodszego braciszka. Nawet kiedy Sasuke w domu nosił tą swoją maskę obojętności. Itachi wiedział, zawsze.
- Nie, nic.- skłamał. Nie chciał aby tak głupia rzecz, którą dzisiaj dokonał wyszła na światło dzienne.
- Sasukeeee.- jęknął Itachi i ściągnął swój fartuszek, po czym usiadł obok nastolatka na kanapie.- Nie uda ci się przede mną ukryć swoich uczuć. W sumie ostatnio mi mówiłeś.- zamyślił się.- Jak to było? "Kocham go, naprawdę go kocham". Tak?- próbował zdenerwować młodszego co mu doskonale wyszło.
- Przestań! Itachi! Jesteś starszy, nie powinieneś zachowywać się jak dzieciak.- burknął Sasuke, odwracając wzrok.
Itachi oparł łokieć na skrzyżowanych nogach i podparł głowę wpatrując się przenikliwie w młodszego brata.
- Więc? Co się stało?- zapytał, już bez żadnych złośliwości w głosie. Sasuke popatrzył w szczere oczy brata i westchnął głośno. Już chciał powiedzieć co go nęka, ale jednak znowu przybrał maskę zimnego drania.
- Nie muszę nic tobie mówić.- odparł ozięble i ruszył przez kuchnie. Itachi oparł się o brzeg kanapy.
- I jak było u Naruto?
To jedno pytanie, a właściwie to imię wywołało u niego kolejne rumieńce. Stanął i zacisnął dłonie w pięści.
- Tak myślałem. Więc coś się stało między Tobą a Naruto. Pokłóciliście się?- pytał dalej niezrażony niczym Itachi.
- Nie... Wręcz przeciwnie.- powiedział cicho, dalej stojąc tyłem do brata.
- Przeciwnie?
- Yhym. Ja...- zaczął, ale w następnej chwili kucnął na dywanie i zaczął targać swoje włosy.- aaaaa!!! Jak mogłem zrobić coś tak głupiego?!!!!- obwiniał siebie.
- Sasuke. Co zrobiłeś? Pierwszy raz pokazujesz mi swoje prawdziwe emocje i to bez...
- Tak, wiem wiem. Może wreszcie chcę się uwolnić od tej obojętności...!!!- krzyknął.- ...i przeszłości.- dokończył ciszej i spowrotem wstał.
- Jak naprawdę tego nie chcesz to nie musisz mówić.- powiedział przepraszająco Itachi.
Sasuke skinął głową i pobiegł na górę do swojego pokoju.
- Ale teraz powinieneś powiedzieć, że mi ufasz i powiesz!!! Sasuke!!!- nie usłyszał żadnej odpowiedzi i zrezygnowany rozwalił się na kanapie i przeglądał programy telewizyjne.
- A szykowała się taka miła rozmowa braci.

Sasuke od razu rzucił się na łóżko.
Czemu ja go pocałowałem?!! On mnie znienawidzi! Znaczy się. Lubi chłopaków, ale niekoniecznie mnie.
Myślał gorączkowo Sasuke. Och, gdyby wiedział jak bardzo się myli.
Takimi właśnie rozmyślaniami zajmował się nasz Sasuke przez kolejne dwie godziny, póki nie usłyszał dzwonka do drzwi i znajomy głos.
- Cześć Itachi. Jest Sasuke?
- Tak, jest u siebie. Jakby co to jestem w kuchni.- poinformował Itachi, a po chwili słychać było skrzypienie schodów i pukanie do drzwi.
_______________________________________
I jak mi dzisiaj wyszło?

Od teraz notki będą się pojawiały różnie. Nie co tydzień, nie co dwa. Nie wiem kiedy. Kiedy będę miała czas. 
Ale będę miała większy zapał jak będziecie komentować moje notki. Hihi. Wiem wiem znowu szantaż. :D

W następnym rozdziale:

Wkurzona Sakura. Zakłopotany Sasuke. Naruto, który nie ma ochoty na ramen(Wiem dziwne) oraz do akcji wkracza Kakashi, którego będzie coraz więcej.
Będzie także więcej kłótni Naruciaka z Saskiem. :D

Do następnego rozdziału. Jaa neeee!(Do zob.)


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

"Jestem tu!"cz.2

Przebiegł chyba z kilometr nie patrząc gdzie zmierza. Zatrzymal się dopiero po zderzeniu z rowerem. Pomasował się po bolącym kolanie mówiąc
- Sumiamasen
- Shoyo?- usłyszał znajomy głos. Podniósł wzrok napotykając kocie oczy znajomego.
- Kenma!- przez chwilę ucieszył się na widok kolegi, ale po chwili posmutniał przypominając sobie co się zdarzyło dziś na sali.
Chłopak zauważył to, więc zaprosił go na spacer po pobliskim parku. Hinacie jak zwykle buzia się nie zamykała i opowiedział chłopakowi wszystko od A do Z. Ten słuchał go cierpliwie cały czas nic nie mówiąc. Gdy chłopak skończył odetchnął głęboko i położył się na trawie patrząc w niebo.
- Shoyo. Nie znam się na tym, ale lubisz grać z Kageyamą?- spytał niespodziewanie członek Nekomy.
- hę? Zgadza się, ale co to ma..
- A lubisz spędzać z nim czas?
- No tak, ale dalej nie rozu...
- A jak bardzo mu ufasz?- przerwał mu po raz kolejny i spojrzał wyczekując odpowiedzi.
- Jak pytasz.. No.- popatrzył w bok.- bardziej niż komukolwiek.
- To czy to nie jest przypadkiem miłość?- zastanowił się.
- Co?! Nienienienienienie!!! Nie ma mowy!!!
- Dlaczego?- Kenma cały czas zachowywał się bardzo spokojnie w przeciwieństwie do rudzielca.
- Jak to dlaczego?! Przecież powiedziałem ci, że podoba mi się dziewczyna z..
- Ale czy ona Cie zna? Będziesz z nią tak fajnie spędzał czas i zwierzał się jak z Kageyamą?
-..- chciał coś powiedzieć. Naprawdę chciał, ale w tym momencie rozszerzył oczy, bo zdał sobie sprawę że chłopak ma rację.
- Nie! Ale tak nie można! Przecież ja nie jestem..
- gejem? - znów mu przerwał.
- Możesz dać mi kończyć..
- zdania?
- grrr. Kenma! Ale to jest takie.. no.. tak nie powinno być.
- Shoyo. Żyjemy w 21 wieku.- wstał i otrzepał się z liści.- poza tym.- tu spojrzał na rudzielca.- ja też mam chłopaka.
- Co?- teraz go zatkało.
- Czeka na mnie. Muszę lecieć. Cześć Shoyo.- zaczął iść, ale przystanął jeszcze na chwilkę by powiedzieć.- zastanów się nad tym co dla ciebie ważne i nie ograniczaj się.
Hinata obserwował jak kociooki biegnie w stronę kapitana drużyny Nekoma?!- Kuroo.
Kiwnął mu głową na przywitanie i zarumienił się lekko gdy zobaczył ich krótki pocałunek powitalny, a potem uśmiech Kenmy. Złapali się za ręce i ruszyli w stronę roweru niższego chłopaka.
Czy ja mógłbym tak z Kageyamą? Za rękę? I ten...
- NIE MA MOWYYYYYYY! Głupi Kageyama! - kopał drzewo.- po co to zrobiłeś! Wszystko pokomplikowałeś!!! Głupek! Idiota! Samolub! Książę egoizmu!!!
Zdyszany opadł na trawę i zacisnął zęby waląc w drzewo tym razem pięściami.

Gdy wracał było już naprawdę ciemno. Szedł w swoim stroju do siatkówki ulicami miasta. Musiał wrócić do sali, bo w biegu zapomniał swoich rzeczy. Była już prawie 21:00.
Szedł, a właściwie ciągnął za sobą nogi, a z jego rąk skapywały kropelki krwi. Tak bardzo rozwalił sobie piąstki. Te parę godzin, aż do teraz kłócił się ze sobą czy być zły, smutny, a może dać przyjacielowi szanse.. Dalej nie wiedział. Gdy stanął przed salą odetchnął i uchylił lekko drzwi. Było ciemno. Wszedł powoli i cichutko, a gdy dotarł do swojej torby światła zapaliły się, a na środku boiska chłopak sobaczył ubranego w czarne dżinsy i skórzaną kurtkę Sugawarę.

-Suga-san. Ja tylko.-przypomniał sobie, że musi wyglądać na przygnębionego, więc przywołał sztuczny uśmiech i pomasował się w tył głowy.- Ja tylko zapomniałem rzeczy. Pewnie na mnie czekałeś..
- Hinata
- Przepraszam. Już wychodzę.
- Hinata- powtórzył cierpliwie.
- Naprawdę przepraszam. To ja już pójdę.- szybko ruszył do wyjścia, ale starszy kolega zawołał ponownie.
- Hinata! Chcę z tobą porozmawiać.- wypuścił powietrze i ruszył w stronę komórki.- chodź. Pogadamy jak będę ci bandażować ręce.
- Hę? Ale ja..- naprawdę nie chciał rozmawiać, a pewnie już wszyscy wiedzą jaki to on jest okropny, że tak podeptał uczucia bruneta. Ale przecież on też zrobił coś takiego!
Nie zważając na mętlik w głowie posłusznie ruszył za białowłosym.
Chłopak wyciągnął potrzebne rzeczy, siadł na ławeczce i ściągnął kurtkę. Gestem poprosił by Hinata zrobił to samo.
Chwilę w ciszy dezynfekował jego rany.
- Aż tak cię to wkurzyło?- spytał nagle senpai.
- Hmm? Co?
- To co zrobił Kageyama. Aż tak cię to wkurzyło, że musiałeś pokaleczyć sobie ręce?- podniósł brew.
- Nie, ja tylko... po prostu nie wiem co robić.
- Hinata? Lubisz grać?
- Kocham!- odparł od razu.
- To nie kalecz więcej swoich dłoni. Dzięki nim możesz grać, a teraz będziesz musiał troszkę odpuścić.
- Ale ja..- chciał zaprotestować
- To polecenie od twojego senpaia.- rzekł groźnie.- Nie mówię, że masz całkiem odpuścić treningi, tylko nie szarżuj tak jak zwykle i nie przemęczaj dłoni.- skończył bandażował lewą rękę i zabrał się za prawą.
- Dobrze. Przepraszam.
- Hinata. Zadam ci teraz pytanie.- tu przerwał dezynfekowanie ran i spojrzał na młodszego kolegę, który przełknął ślinę nie wiedząc czego się spodziewać.- Czy posmutniałeś na myśl, że nie będziesz mógł trenować czy przez to, że nie będziesz mógł trenować z Kageyamą?
Nastała chwila milczenia podczas, której chłopak zdał sobie sprawę, że to ta druga sprawa bardziej zajęła jego myśli. Że nie będzie mógł grać z tym, którego podziwia. Ze swoim najlepszym przyjacielem. Sugawara wyczytał to z jego twarzy i uśmiechnął się.
- No co?- zdziwił się młodszy.
- Nic nic. Po prostu nie panujesz nad swoją twarzą. Można z ciebie czytać jak z otwartej księgi.
- Suga-saaaan- ten błagalny ton sprawił, że chłopak odchrząknął, ale dalej się uśmiechał.
- Nie wiem jak długo siedział tu Kageyama, ale wiem co się stało.
- Wygadał wam wszystkim? No super!- zdenerwował się.
- Nie. Pozwól mi dokończyć. Siedział na ziemi w szoku. W tym momencie jest załamany. Hinata- tu spojrzał na niego hardo.- on naprawdę cię kocha.- na te słowa na twarz rudego wpełzł rumieniec, więc spuścił głowę.- był w dużym szoku. Powtarzał tylko, że nie chciał, ale nie mógł się powstrzymać. Jest załamany, bo myśli że stracił cię jako przyjaciela.
- Ale ja nie chciałem, żeby on... ja po prostu tego nie chciałem! Suga-san chyba nie będziesz mi kazał iść i go przepraszać! Tsk..- skrzywił się z bólu, bo kolega polał jego rękę wodą utlenioną - ponownie - po czym zaczął obwiązywać ją bandażem.
- Nie. Nie każę ci tego robić. Nie musisz czuć do niego tego samego, ale wytłumacz mu to delikatnie i nie zostawiaj go jako przyjaciela. Doskonale wiesz, że Kageyama sprawia wrażenie silnego, ale to tylko wrażenie. On bardzo to przeżywa, a my jako jego drużyna i przyjaciele chcemy dla niego jak najlepiej.- skończył bandażować jego rękę i uśmiechnął się.- Obiecałeś spędzić z nim walentynki. Zrób to. Niech to będzie dla niego chociaż namiastka jego marzeń.
- Sugawara-san?
- Nani?
- Czy... Czy mógłbyś mu coś przekazać? Ode mnie? Tylko dziś?
- Pewnie, a ty nie możesz sam mu tego przekazać?
Ubrali się i szli już do wyjścia. 
- Nie. Dziś nie dam rady. Przekaż mu proszę, że jeśli będzie jutro pół godziny przed treningiem na sali to nasze walentynkowe spotkanie będzie aktualne.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że się z nim nie pokłócisz.
- Nie.- uśmiechnął się.- W końcu to mój przyjaciel. Muszę go odzyskać.
- Dobrze powiedziane. To do jutra Hinata.
- Do jutra senpai! A! I dziękuję za bandaże!
Rozeszli się w dwie inne strony. Hinata gdy tylko wrócił do domu umył się i położył spać. Był bardzo zmęczony.

W tym samym czasie Kageyama dostał telefon od Sygawary.
- Naprawdę? I nie jest już na mnie zły?
- Może i jest, ale to nadal twój przyjaciel. Nie zepsuj tego tym razem.- zaśmiał się wznosząc wzrok ku nocnemu niebu.
- Arigatou senpai.
- Nie ma sprawy. Chciałbym żeby wam się udało, ale to niestety nie tylko ode mnie zależy.
- Tak, rozumiem. Dobranoc.
- Dobranoc.

Następnego dnia Kageyama nie mógł się skupić. Hinata cały dzień się do niego nie odzywał, a gdy próbował coś zagadnąć ten odpowiadał mu krótkim "pogadamy przed treningiem". Nie bardzo mu się to podobało, ale musiał dać radę. W końcu nadszedł ten moment. Brunet szybko wybiegł z klasy i w trymiga dotarł do sali, w której już czekał jego przyjaciel. Stał tyłem.
- Hinata ja..- chciał zacząć pierwszy. Za wszystko przeprosić, ale on odwrócił się i wtedy go zamurowało.
- Kageyama. Ja zacznę. Po pierwsze. Jesteś i zawsze będziesz moim przyjacielem. Nie ważne co.- i uśmiechnął się.
_____________________________________________
Ja już wiem co będzie się działo dalej. Hihihih.
Jak Wam się podobało?
Jakie jest Wasze zdanie?
W każdym bądź razie w przygotowaniu jest już 
"wiem o czym myślisz..."

HWTM 5

Dziękuję bardzo za komentarzem pod "Wiem o czym..." I dlatego informuję, że będę kontynuować tamto opowiadanie. Kiedy dojdę do 1000 wyświetleń mam zamiar zrobić taką zabawę, którą zrobiła moja ulubiona blogerka. (Nie zdradzę, może wiecie)

Mianowicie plan wydarzeń. Wy, moi kochani czytelnicy stworzycie plan wydarzeń z którego ja ułożę opowiadanie. Oczywiście szczegóły innym razem.
Podkreślam, że to nie mój pomysł tylko podkradłam go! :)
Zapraszam do czytania!
________________________________
5 - On wrócił!

- Nie wiedziałem, że Młotek potrafi tak szybko biegać!- krzyknął zdyszany brunet.
- To jeszcze nic. Żeby tylko się nie rozkręcił.- powiedział Kiba z uśmiechem.
- Nie urządzajcie sobie teraz pogaduszek! Szybko!
Dobiegli do skrzyżowania.
- Rozdzielmy się. Ja w prawo, Kiba prosto w stronę basenu, a Sasuke na plac zabaw. Szybko! Spotkamy się tu za pół godziny.
Każdy pobiegł w swoją stronę. Było już ciemno, a na ulicach nie było ludzi.
Nie trudno będzie go znaleźć. Pijany nastolatek o blond włosach. O! Jest plac zabaw.
Sasuke! Patrz!
Brunet odwrócił się i zobaczył przyjaciela na zjeżdżalni.
- Złaź Mlotku! Musimy wracać.- próbował namówić blondyna do powrotu.
- Nie ma mowy! Chyba, że mnie stąd ściągniesz!- postawił swoje żądania i usiadł po turecku czekając na reakcję bruneta. Jego uśmiech był bardziej widoczny przez rumieńce, które dostał od zimna.
- Cholera!- parsknął i ruszył w stronę ślizgawki. Wszedł po drabinkach i złapał młotka za łokieć.- mógłbyś nie sprawiać problemów i grzecznie ze mną wrócić do domu?
Pociągnął go za sobą i zjechali.
- Jupiiii!- zawołał radośnie, ale znów został pociągnięty.
- Ale ja nie chceeeee- wyrywał się blondyn.
- Przestań! Nie zachowuj się jak dziecko!- krzyknął wkurzony brunet i poczuł, jak Naruto siada na ziemi.
- Dlaczego wszystko utrudniasz.- westchnął i usiadł obok. Naruto podkulił nogi i popatrzył na bruneta.
- Co?- spytał widząc wzrok blondyna. Już całkowicie się ściemniło, a na niebie pojawił się księżyc z mnóstwem migocących gwiazd.
- Sasuke. Ty mnie nie zostawisz prawda?- spytał niewyraźnie.
- Co?... Ale o czym ty mówisz?- zdezorientowany Uchiha patrzył wprost w zamglone tęczówki blondyna.
- Nie zostawisz mnie prawda? Nie zostawisz... tak jak...oooon.- ziewnął, a jego powieki osunęły się ze zmęczenia.
On? Jaki on? No nic. Teraz się już nie dowiem.
Westchnął głośno, wziął Uzumakiego na plecy i ruszył w stronę umówionego miejsca spotkania. Naruto mamrotał cały czas a jakimś chłopaku, ale tylko jakieś niezłożone zdania i wyrazy.
Kim jest ten on?

*****

- Co to jest? Budzik?
Naruto wyłączył urządzenie i usiadł. Gwałtowny ruch sprawił, że w głowie zahuczało mu tak jakby przebiegało właśnie stado wściekłych koni.
- Ja pierdziele!!! Co ja wczoraj takiego robiłem?!- pytał siebie masując skronie. Drzwi się otworzył, a do środka wślizgnęli się przyjaciele. Wszyscy oprócz Suigetsu.
- Ohayo!- uśmiechnął się do wszystkich tylko na moment bo znowu złapał go ostry ból głowy.
- Nieźle wczoraj zabalowaliście.- stwierdził Neji.- Suigetsu też nie może wstać.
- Co się wczoraj stało?
- Mam ci pokazać co wczoraj wyrabiałeś? Hahaha! Ale nie ma tu Itachiego, więc nie mogę.- odpowiedział rozbawiony Kiba. Oczy Naruto wyglądały teraz jak dwa spodki.
- Tylko nie mówcie, że...
- Tak właśnie. Naruto nie powinieneś tyle pić.- Sakura dała mu reprymendę.
- Wiem, wiem. Nie wiem czemu... Kiba!- krzknął i wstał nagle łapiąc przyjaciela za kołnierz.- nie zrobiłem nic Itachiemu prawda?!! Błagam! Powiedz, że nie zrobiłem niczego głupiego!
- Itachiemu nic nie jest, tylko był lekko zdziwiony. A czy zrobiłeś coś głupiego to...
- Głupszy być nie mogłeś.- powiedział lodowaty głos, a blondyn poczuł cios w głowę i odwrócił się w stornę bruneta.
- Sasukeee. Nie musisz być taki. Glowa boli mnie już wystarczająco.
- To twoja wina młotku. Było się nie upijać.- powiedział obojętnie.
- Draniu! Przecież nawet nie zauważyłem kiedy to się stało. A poza tym...- zamilkł na chwilę i zląkł się jakby.- Błagam! Nic ci nie zrobiłem prawda?
Uchiha nie zdążył odpowiedzieć.
- Naruto to wyglądało mniej więcej tak.- powiedział Kiba po czym chrząknął i rozpoczął przedstawienie.
- Sasuke-kuuun. Itachi-sama...on...on...- symulował Kiba przytulając się do Uchihy i udając płacz.
Naruto strzelił największego buraka w historii i położył się chowając twarz w poduszkę.
- I po co mi to było.- powiedział do siebie.
- Kiba! Odpierdziel się ode mnie!- syknął wielce zdenerwowany brunet. Nie chciał mówić Uzumakiemu co się stało, ale to było nieuniknione. Wolał już żeby Sakura mu wszystko wyjaśniła. Ona nie jest osobą, która będzie się z tego śmiała. Wytłumaczy mu wszystko spokojnie.
- Te...Uchiha! Mógłbyś się trochę rozweselić raz na jakiś...- nie dokończył widząc lodowato wściekły wzrok chłopaka. Sytuację uratował Neji, który wiedział o co chodzi. Byli przyjaciółmi już od przedszkola. Neji, Sasuke i Suigetsu. Wtedy Uchiha był inny. Nie miał w sobie tyle nienawiści i lodu. Był zwyczajnym wesołym chłopcem. Aż do tego wydarzenia w podstawówce kiedy jego rodzice zginęli w pożarze firmy jego ojca. Sasuke wtedy się załamał. Był jeszcze dzieckiem. Nie odzywał się przez dwa miesiące. Nikt nie wie dlaczego potem nagle wszyscy zaczęli go denerwować. Ale od pewnego dnia gdy "zgubił" swoją bluzę znów mówił. Już nie był taki wesoły jak kiedyś, ale nie stał się żywym trupem, to najważniejsze.
- Naruto. Przynieśliśmy ci jakieś lekarstwa i twój kochany ramen. Sześć paczek.- puścił mu oczko- To nie jest całkiem zdrowe, ale...
- Yatta! Ramen!- przerwał mu skacowany blondyn.
- Hehe. To dla ciebie. Sakura ci pomoże, a my spadamy jeszcze do Suigetsu. Chodźcie chłopaki.- Neji złapał Kibe i wyszedł.
- Sasuke! Czekaj. Zostań z nim jeszcze chwilkę, a ja skoczę na stronę.- uśmiechnęła się różowowłosa i już jej nie było.
Zostali sami. Naruto siedział na łużku z podkulonymi nogami, a Sasuke westchnął i usiadł obok.
Muszę o to zapytać! Czemu, aż tak mnie to ciekawi?! Cholera!
- Więc?- zaczął Uchiha.
- Więc co?- popatrzył na niego zbity z tropu.- Czemu tak mi wali serce? Uspokój się! To tylko Sasuke! To tylko... Tylko? A może Aż Sasuke? Przestań tak walić. Mówił do siebie w myślach, a na jego policzkach wykwitł przepiękny rumieniec.
- Więc...K...kim jest "On"?- zapytał Sasuke. Dobrze, że siedział tyłem do blondyna. Dzięki temu nie mógł zobaczyć jego zaróżowionych policzków.(zmieszamy Sasuke! Haha! Wyobraźcie sobie to! dop.aut)
- He? Jaki on?
- To ja się pytam.
- Ale, Sasuke, ja cię nie rozumiem.- mówił zrezygnowany blondyn.
- Nie rozumiesz?!!- krzyknął wkurzony brunet i odwrócił się w jego stronę.- Czemu do cholery tak się denerwuję?
- Skąd mam wiedzieć o co ci chodzi?!! "On"! Takim kimś może być każdy!- krzyczał równie zdenerwowany blondyn.
Żaden z nich nie chciał krzyczeć. Obaj zamaskowali tak swoje zmieszanie.
- To inaczej. Ktoś cię kiedyś zostawił. Zranił. Mocno.
- he...?- Naruto już wiedział o kogo chodzi.- Ale skąd ty...?
- Mówiłeś mi. Kim jest ten "On"?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego!!?
- Bo nie i już!- wkurzył się chłopak, bo czuł jak wzbiera w nim płacz.
- Naruto... no przecież ja nie...- nie wiedział co chce powiedzieć.- Dobrze. Możesz nie chcieć. Ale kiedyś mi powiesz?- upewnił się.
- Dobra, kiedyś ci powiem. A teraz już idź.
Wyszedł mijając się w drzwiach z Sakurą.
- Naruto co się stało?!!- krzyknęła patrząc na przyjaciela.
- Ja mu wczoraj coś powiedziałem.- mówił szeptem patrząc na swoje ręce, które teraz zacisnęły się z bezradności.- o Nim. Powiedziałem coś Sasuke o Nim. Nie wiem co! Nie pamiętam!
- Dobrze. Uspokój się. Sasuke nic nie wie. Po prostu wspomniałeś mu coś, ale żadnych szczegółów prawda?
- Raczej tak.- uspokoił się blondyn.
- No, a teraz słuchaj. Wczoraj wybiegłeś od Uchihów i ja, Kiba i Sasuke wszędzie cię szukaliśmy. Potem się rozdzieliliśmy, Sasuke znalazł cię na placu zabaw.- przerwała.- Mam mówić dalej?- uśmiechnęła się.
- Tak. Pewnie.- odpowiedział także uśmiechem.
- No więc. Spotkaliśmy się potem na skrzyżowaniu, a Sasuke niósł cię na plecach bo zasnąłeś i mówił nam, że mamrotałeś cały czas o jakimś chłopaku. Zadawałeś mu pytania i w ogóle. Ale nic więcej.
- Na pewno?
- Tak.- stanowczo odpowiedziała Haruno.
- Sakura?
- Hmm?
- Boję się.
- Czego?
- Że... Znowu się zakochałem.
- Naruto. Już swoje wycierpiałeś. Tym razem tak nie będzie.- złapała jego dłoń i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Mam nadzieję. Ale on taki nie jest i się o tym nie dowie. Nigdy! Nie mogę go kochać!

*****

Następnego dnia wszyscy poszli odwiedzić Naruto. Wszyscy oprócz Sasuke. on nie mógł. Leżał w pokoju i czytał mangę, ale nie mógł się skupić, więc po chwili ją odłożył. Do pokoju wszedł Itachi.
- Cześć braciszku. Czemu nie poszedłeś do Naruciaka?- uśmiechnął się z przekorą.
- Nie miałem ochoty.- odwrócił się od brata.- Przecież są tam inni, ja nie jestem potrzebny.
- Nie byłbym tego taki pewien. Sakura mi powiedziała, że Naruto nie mógł spać w nocy i cały czas wykrzykiwał tylko "Gdzie jest Sasuke!" "Ja chcę do Sasuke!"- mówił poważnie starszy Uchiha.
- Co? Nie mówisz poważnie.- powiedział lekko zarumieniony Sasuke.
- Oczywiście, że nie!!! Hahaha! Ale miałes minę! Więc jednak nasz aniołek cię obchodzi. W końcu to twój przyjaciel.
- Mój aniołek.- szepnął, a na jego nieszczęście starszy to usłyszał.
- Hmm. Czyli jednak.- stwierdził zamyślony.
- Co? Nie, nie. To nie tak!- krzyknął, kiedy zdał sobie sprawę że powiedział to na głos.- A poza tym wynocha mi z pokoju!!!- rzucił poduszkę, którą oberwał starszy brat.
- Wiesz. Sasuke. Nie możesz żyć w niezgodzie ze sobą. Ty to widzisz, ja też to widzę. Dlaczego okłamujesz samego siebie?- Itachi usiadł na łóżku i objął młodszego brata.
- Ponieważ...Ponieważ chyba ja... Ja naprawdę go kocham.- powiedział szeptem chowając głowę w kolanach.
Itachi uśmiechnął się do siebie.
- No dobrze. Idę zrobić obiad.- i już go nie było.
- Ja naprawdę go kocham. Kiedy to się stało? Kiedy staliśmy się przyjaciółmi? Nie. Chyba zacząłem się o niego troszczyć tego dnia. Tak. To było tego dnia na moście.- powiedział i uśmiechnął się gorzko do siebie.

W poniedziałek w szkole wszystko było po staremu. Naruto miał jeszcze lekki ból głowy, ale śmiał się i żartował tak jak zwykle. Sasuke dogryzał jak co dzień każdemu, a najbardziej Kibie. Tydzień szkoły zleciał im bardzo szybko i wesoło. Nie mogli się spodziewać tego co miało wydarzyć się w piątek. Skończyli właśnie ostatnią lekcję w-f. Naruto jak zwykle świetnie spisał się się na siatce. Była to jego ulubiona gra. Pierwszy się ubrał i powiedział, że poczeka na resztę w bramie szkoły.
- Sasuke! Tylko pamiętaj, że wracasz dziś ze mną! Musisz mi wytłumaczyć tą chemię!
- Hai, hai. Wychodź już młotku!
Większość uczniów już poszła do domów i na dziedzińcu nie było widać żywej duszy.
- Jak miło.- powiedział na głos i zamknął oczy czując lekki wiaterek na twarzy. Była już końcówka czerwca i za niedługo zaczną się wakacj.
- Naruto?- usłyszał bardzo znajomy głos i od razu wstał.
- Ken?- zdezorientowany wpatrywał się w dawno nie widzianą postać.
- Naruto! To naprawdę ty!- od razu pochwycił go w ramiona i przytulił z całej siły. Naruto był tak osłupiały, że nawet nie protestował. Dopiero po chwili odepchnął go od siebie.
Ruichi Ken był wysokim brunetem o brązowych oczach. Zawsze uśmiechnięty, a raczej zwykle.
- Ken. Co ty tu robisz?- powiedział lodowato. Nikt nigdy by się nie spodziewał, że młotek potrafi tak mówić.
- Jak to? Wróciłem do ciebie. Nawet nie wiesz jak źle się czułem przez ten rok. Byłem sam i...
- Pfff... Sam? A co z tamtym?!- podniósł głos i spojrzał na niego z politowaniem.
-Z kim?!! On się nie liczył! Liczysz się tylko ty! Naruto przepraszam. Nie chciałem cię wtedy zostawiać!- podszedł z zamiarem ponownego przytulenia do siebie blondyna.
- Ken!!! Czy ty siebie słyszysz?!! Nie mam tobie już nic do powiedzenia! Najlepiej zostaw mnie w spokoju!- Krzyknął i zawrócił w stronę szkoły, ale tamten złapał go za nadgarstek i wykręcił go mocno.

- To my już pójdziemy. Bo młotek nie załapie tej chemii do wieczora.- Sasuke uśmiechnął się z dezaprobatą, ale inaczej nie umiał. Wyszedł na dziedziniec i zobaczył zdenerwowanego Naruto zmierzającego spowrotem w kierunku szkoły. Ale jakiś nieznajomy wykrzywił mu nadgarstek. Nie zastanawiając się długo ruszył w stronę napastnika, ale ten już puścił młotka.
- Naruto! Przepraszam! Nie chciałem! Ale wróć do mnie! Błagam cię!
- Nigdy! Nienawidzę cię! Masz mnie zostawić w spokoju!- krzyknął rozmasowując nadgarstek, ale w tym momencie został uderzny w policzek, na którym pozostał czerwony ślad.
Naruto nie był jakąś tam ofiarą, więc oddał chłopakowi tym samym. Tamten opamiętał się i skłonił nisko.
- Przepraszam! Naruto! Błagam cię! Tylko ty się liczysz!
- Skoro tylko on się liczy to może łaskawie przestałbyś go bić!- syknął Sasuke przytulając młotka od tyłu i zaplatając swoje dłonie na jego brzuchu.
- Sasuke?...
- A ty to kto?! To jest moja sprawa!- krzyknął Ken.
- Może i tak, ale dotyczy też MOJEGO Naruto. Więc dotyczy także mnie.- powiedział oschle.
- Ty debilu! Mam ci przekrzywić te twoją buźkę?!!- od razu widać, że to typ, który traktuje swojego partnera (w tym przypadku byłego) jak zabawkę.
- Czekaj! Przecież Sasuke...
- Naruto. W porządku. Dam sobie radę.- mówił tak przekonująco, że Naruto już się nie sprzeciwiał.
Nawet nie zdążył nic zobaczyć. Sasuke wykonał szybki ruch, a Ken już leżał na ziemi.
- Chodź. Miałem ci wytłumaczyć tę chemie.- powiedział i uśmiechnął się czule.
Czule? Sasuke? Łał! Ale on pięknie wygląda jak się uśmiecha.
- Tak.- powiedział i dał się prowadzić Sasuke, który trzymał go za rękę.

*****

- Jak można tego nie rozumieć! To było w gimnazjum!
- Przepraszam, że jestem takim młotkiem!
- Dobra przerwa. Przyniosę coś do picia.
Po chwili Sasuke wrócił z dwoma puszkami Coli.
- Dzięki.
- Proszę.
- Nie, nie za to. Znaczy się za to też, ale za to co zrobiłeś. Dzięki. Nie wiem czy dałbym radę sam. To jednak za dużo.
- Wiesz co? Naruto. Cały czas chcę cię spytać. Kim on w ogóle był? powiesz mi?
- Sądzę, że tobie mogę powiedzieć. On... był moim chłopakiem.
_______________________________________
I jak sądzicie? Fajnie wyszło? Sorki, że nie dodałam wczoraj, ale nie miałam czasu. Jedna informacja. Jak zacznie się szkoła to będę dodawała rozdział co dwa tygodnie. Fajnie to wychodzi czy nie? Bo to mój pierwszy blog. I możecie już dawać komentarze anonimowo.

niedziela, 12 kwietnia 2015

4 - Druga strona medalu



- Chłopaki! Może po szkole pójdziemy na pizze?!!- zapytała Sakura na przerwie.
- Czemu nie? Głodny jestem - wyszczerzył się blondyn.
- Pff...- prychnął Uchiha- Ty zawsze jesteś głodny.
- Co?!! A chcesz oberwać?!- zagroził Naruto.
- Hahaha! A co mi może zrobić jakiś młotek?!- odparł sarkastycznie brunet.
- Ostatnio nigdzie nie wychodziliśmy przez te sprawdziany więc może być fajnie- powiedział miło Neji nie zwracając uwagi na kłótnię kolegów.
- Ja chcę meeeega wielką pizze!!!- krzyknął jak zwykle rozentuzjazmowany Suigetsu.
- Ty się tak nie podniecaj bo ci jeszcze proteza wypadnie- powiedział jak zwykle kpiąco brunet.
- Sasukeeee- jęknął żałośnie białowłosy.- zawsze musisz być taki nieczuły~~~.
Naruto też chciał coś dodać, ale zadzwonił dzwonek i ich nauczyciel wszedł do klasy.
- Hej! A zaprośmy jeszcze Hinatę i Shikamaru!- powiedział blondyn wchodząc do klasy. Pozostali skinęli głowami.

*****

- Wreeeeeszcie.-ziewnął Naruto zakładając ręce na kark jak to miał w zwyczaju.- Do której pizzerii idziemy Sakurcia?
- Hmm... Może do "Amoris"? Ich meksykańska pizza jest najlepsza! Nigdzie nie ma takiej samej!- mówiła Sakura z uśmiechem. Naruto od razu go rozpoznał. Wiedział, że jego przyjaciółka nie cieszyłaby się tak ze zwykłej pizzy.
Trzeba będzie rozeznać się w sytuacji.
Pomyślał przebiegle blondyn i dostał kuksańca w czoło. Od razu zaczął masować obolałe miejsce.
- Naruto. Nie uśmiechaj się tak. To wkurzające.
- Shikamaruuuu. Za to ty mógłbyś się uśmiechnąć trochę.
Wychodząc z bramy szkoły skręcili w lewo kierując się w stronę parku. Wszyscy byli weseli poza jedną osobą, od której dzisiejszego dnia chłód emanował bardziej niż zazwyczaj. Zauważył to Kiba.
- Sasuke? Coś się stało? Wyglądasz gorzej niż zazwyczaj.
Wszyscy spojrzeli na Uchihę.
- Nic się nie stało. Tylko... Chodźmy szybciej.- przyspieszył kroku i teraz szedł pierwszy. Tuż obok niego od razu pojawił się Naruto i Neji z zamiarem wybadania powodu złego humoru przyjaciela, ale sytuacja wyjaśniła się sama.
- Sasuke!!!!!!!!- Naruto od razu rozpoznał ten głos.
Dlatego chciałeś iść szybciej. Hahaha! Ty przebiegły kocie!
Pomyślał Naruto i zaśmiał się na swoje porównanie.
- A ty z czego rżysz?- spytał Sasuke zaskoczony reakcją blondyna. Mógłby patrzeć na ten uśmiech przez wieczność i nigdy by się nie znudził. Taki szczery i łagodny.
- Ohayo! Itachi!- przywitał się blondyn, a pozostali mu zawtórowali.
- Cześć aniołeczku! Nie wiedziałem, że Sasuke ma, aż tylu znajomych! To w ogóle możliwe?!!- udawał wielkie zaskoczenie. Pozostali zaczęli się śmiać, a najbardziej nieśmiała z nich wszystkich Hinata wystąpiła do przodu.
- Itachi-san może pójdziesz z nami? Idziemy na pizze do "Amoris".- uśmiechnęła się czule.
- Z wielką chęcią! A poza tym pracuje tam mój znajomy.- wyszczerzył się do wszystkich, a swojemu bratu posłał uśmiech zwycięstwa. Z dodatkowym pasażerem u boku ruszyli przez park.
- Itachi? A tak pytam z ciekawości- zaczął Kiba- czemu nazwałeś Naruto aniołkiem?
Każdego korciło żeby zadać to pytanie.
- hmm...- niby to zamyślił się starszy Uchiha, ale odpowiedź miał gotową.- No. Bo popatrzcie tylko na niego.
Jak na komendę wszyscy spojrzeli się na blondyna, który pod ich czujnym wzrokiem lekko się zmieszał.
- Złociste blond włosy. Mało osób takie ma. Błękitne oczy, które od razu przypominają niebo. A jak się uśmiechnie to oderwać wzroku od niego nie można. Dajcie mu tylko aureolkę i to dziwne ubranie co to anioły noszą i gotowe.- zakończył wyjaśnienia Itachi.
- Masz rację. Naruto! Przygotuj sie na to, że kiedyś cię w takie ubranko wciśniemy- powiedział Suigetsu.
- Jak możecie- jęknął blondyn.
Reszta drogi minęła im na żartowaniu sobie z urody blondyna. Oczywiście Sasuke też wtrącił swoje trzy grosze i zaczęła się kolejna kłótnia.

*****

- A ty to co? Te twoje zimne oczy nawet ducha by odstraszyły!!!- Krzyknął Naruto wchodząc do restauracji.
- Takie zadanie mają spełniać. A twoje oczęta patrzącego na każdego z ...- zamilkł zorientowawszy się co właśnie chciał powiedzieć.- za chwilkę wrócę. Zajmijcie stolik.- rzucił cicho i skierował się do łazienki.
- O co mu chodziło?- zastanowił się na głos blondyn. Poczuł jak ktoś wiesza mu się na plecach.
- Może chciał powiedzieć, że masz najpiękniejsze oczy na świecie, które nawet jego zahipnotyzowały! Hahaha! A po tym wyznałby ci miłość!- śmiał się Suigetsu.
- Przestań! Trudno mi uwierzyć, że Pan Uchiha mógłby się w kimś zakochać- powiedział na głos Naruto, ale to co zasugerował kolega zastanowiło go przez chwile.
Ale co Sasuke chciał powiedzieć? Naprawdę chciał powiedzieć, że moje oczy... Nie! Nie! To niemożliwe.
- Naruto-kun! Siadamy do stolika- zawołała go Hinata.
- Hai! Już idę!- krzyknął i podbiegł do przyjaciół.

Sasuke wpadł do pierwszej kabiny i zamknął się od środka. Usiadł na "tronie" i podkulił pod siebie nogi. Cały był czerwony. Czuł się tak jakby właśnie wyszedł z sauny.
- Czemu ja chciałem to powiedzieć?- zapytał cicho sam siebie.
- Dlaczego muszę być przy nich taki zimny? Mam wreszcie przyjaciół. Prawdziwych. Młotek z nich wszystkich rozumie mnie najbardziej. Czy ja go...? Nie!- krzyknął na końcu.
Nie mogę się w nim zakochać! To chłopak! Ja też jestem chłopakiem! Tak nie powinno być!!! Ale Misaki też nigdy nie powiedział Usagiemu, że go kocha, a tamten cały czas walczył! (Wspomniał tu o mandze "Junjou romantica") O czym ja myślę! To wcale nie tak! Ma ładne oczy i w ogóle cały jest atrakcyjny! To prawda! Po prostu będę się z nim kłócił tak jak dotychczas i pewnie wszystko będzie tak samo. Pewnie to tylko hormony czy coś. Tak, tak. Mimo wszystko nie obchodzi mnie co on o mnie myśli! To przecież młotek!
- Do roboty.- powiedział i uderzył się w policzek na rozbudzenie. Otworzył kabinę i  go zamurowało.
- I... I...Itachi!- tylko tyle udało mu się wydusić.
Starszy Uchiha patrzył na niego i nagle wybuchnął śmiechem. Złapał się za brzuch i śmiał do rozpuku.
- Zamknij się do cholery!!!- krzyknął młodszy zdenerwowany całą tą sytuacją.
- Hahaha! Prze... przepraszam.
- Chodźmy.- powiedział i ruszył do drzwi, ale kiedy chwycił za klamkę usłyszał.
- Jak to szło?- zaczął Itachi.- " Młotek z nich wszystkich rozumie mnie najbardziej. Czy ja go...? Nie!" i nastała cisza przeznaczona na kontemplację.
Sasuke stanął trzymając za klamkę i nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Nie mógł nawet nakrzyczeć na brata.
- Sasuke? Hej. Daj spokój. Ja tylko żartowałem.- powiedział nieco przestraszony Itachi i położył rękę na ramieniu młodszego brata. Ten natomiast ją strzepnął i odwrócił się w stronę starszego brata.
- Itachi. Nie śmiej się ze mnie kiedy ja nie wiem co się ze mną dzieje.- powiedział beznamiętnym głosem.
- Sasuke. Ty się po prostu zako...
- Wcale nie!!! Już lepiej chodźmy, bo siedzę tu z dwadzieścia minut.- przerwał mu i wyszedł. Zauważył, że w ich stronę biegnie Naruto.
- Co wy tam tak długo robiliście? Mamy dwie pizze! Ale pośpieszcie się, bo dla was nic nie zostanie.- uśmiechnął się.
- Tak. Idziemy.- powiedział już normalnie Sasuke.
- Coś nie tak? Nie wyglądasz zbyt dobrze.- powiedział Naruto z zatroskaniem i wyciągnął dłoń żeby przyłożyć do czoła przyjaciela, ale brunet szybko odtrącił rękę. Patrzyli na siebie. Naruto zdezorientowany, a Sasuke przestraszony.
- Dobrze się czuje! Ale ty z tą swoją manią martwienia się o innych przypominasz bardziej dziewczynę! Jeszcze tylko piersi ci brakuje!
Nic lepszego wymyślić nie mogłem! Głupi Uchiha!
- Co?!! Jak możesz porównywać mnie do dziewczyny! Jestem najbardziej męski ze wszystkich facetów!
Uff. Złapał przynętę!
- Ciekawe z której strony?!- Uchiha przybrał swój kpiący wyraz twarzy.
- Zaraz dostaniesz! Draniu! Chodź już, bo zjem twój kawałek!
Reszta dnia minęła dość zwyczajnie. Kiedy zjedli pizze wszyscy rozeszli się w sobie tylko znanym kierunku. Hinata poszła z Nejim. Sakura i Kiba jak zwykle poszli razem, bo mieszkają w tej samej okolicy. Shikamaru poszedł sam, bo uznał że kolejne towarzystwo może być zbyt denerwujące. Tak więc zostali Naruto, Suigetsu i obaj Uchiha.
- Chłopcy. Mam dla was niespodziankę. Jako, że jestem pełnoletni kupiłem do domu ze dwadzieścia puszek piwa i...- tu zrobił przerwę.- dwie butelki 0,7.- zakończył.
- Yattaaaaaa!!!- krzyknęli razem Suigetsu i Naruto.
- To chodźcie.
- Hej. Chłopaki. Mam do was ptanie. Podoba wam się jakaś dziewczyna?- celowo zadał pytanie Itachi, tak jakby zapomniał o całej sytuacji w łazience.
Ty przebiegły lisie! Pomyślał Sasuke.
- Hmm... Mnie nikt szczególny się nie podoba. Lubię taką jedną okularnicę z drugiej klasy, ale ona podkochuje się w kimś innym.- tu spojrzał znacząco na Sasuke. Potem swoja wypowiedź zaczął blondyn.
- Jedyna dziewczyna, która mi się podobała to Sakura.- uśmiechnął się.
- Ale przecież jesteście przyjaciółmi?- upewnił się białowłosy.
- Tak. Kiedyś wyznałem jej miłość w drugiej gimnazjum, a ona mnie odrzuciła. Byłem załamany. Ale po... pewnych wydarzeniach stała się moją najlepszą przyjaciółką.- zakończył jak zwykle z uśmiechem.
- Pewnych wydarzeniach?- zapytał Itachi.
- Nie. Nic ważnego.
- Skoro nic ważnego to nam powiedz- poprosił Suigetsu.
- Nie ja...
- Mnie też nikt się nie podoba. Nigdy żadna dziewczyna nie przyciągnęła zbytnio mojej uwagi.- powiedział Sasuke.
Wchodzili właśnie do domu Uchichów. Sasuke przytrzymał drzwi. Ostatni wszedł Naruto i powiedział cicho "Arigato".

*****

Po dziesięciu piwach oraz jednej i pół butelki wódki.

- Salej pi jesce.- ledwo powiedział Suigetsu.
- Wy młodziaki to jesteście naprawdę. Faceci raz na jakiś czas muszą się upić. Dobrze, że ja jakoś panuję nad sytuacją. Naruto?- zapytał unosząc butelkę. Nie słysząc odpowiedzi zapytał jeszcze raz. Blondyn podniósł głowę i spojrzał na Itachiego.
- Co jest...- powiedział oszołomiony Itachi.
- Zaponiałem pofiecieć. Kipa mie osczegał, ze pijany Naruuto jeśt ufocicielem jakich mało. Podrya wśistko co sie rusza. Zfłasca fasetów.- wyjaśnił niezręcznie białowłosy
Naruto podszedł na czworaka do starszego Uchihy i zaczął gładzić jego tors.
- Jaka umięśniona klatka. Pokażesz mi ją?- zapytał chodząc dwoma paluszkami po tej części ciała.
- Naruto. Uspokój się. Zaraz przyniosę ci wody.- próbował wyswobodzić się z objęć blondyna.
- Ostudzą mnie tylko twoje ussssta.- powiedział lubieżnie oblizując wargi.
- Naruto. Posłuchaj mnie. Nie jesteś teraz sobą ty...
- Właśnie teraz jestem prawdziwym sobą.- stwierdził i już chciał pocałować Itachiego kiedy do pokoju wrócił Sasuke.
- Naruto!!!!!! Co ty wyprawiasz?!!!!- krzyknął wypluwając zawartość Coli w ustach.
- Cześć Naruto - krzyknęli zza jego pleców Sakura i Kiba.
Naruto popatrzył na nich i jego twarz momentalnie się zmieniła. Przybrał osobowość małego chłopczyka.
- Sasukeeeeeee- krzyknął i przytulił się do niego. Obaj Uchiha byli zdezorientowani.
- N...Naruto?- zapytał Sasuke.
- Sasuke-kuuun- jęknął i popatrzył na niego oczami pełnymi łez.- Itachi-sama... Itachi-sama On...- zsunął się na podłogę i zaczął płakać. Sasuke popatrzył groźnie na brata.
- Ja nic nie zrobiłem.- zastrzegał się starszy.
- Sasuke. Spokojnie, stary. Kiedy Naruto jest pijany stosuje te swoje gierki. Potrafi zawrócić w głowie nawet chłopakom, a co dopiero dziewczynom. Alkohol zmienia go w diabła.- uśmiechnął się Kiba.
- Jak możesz Kiba-kuuun- jęczał Naruto.- Przecież j... ja nic złego nie zrobiłem. Itachi-sama złapał mnie za rękę i...- znowu zaczął płakać. Kiba uklęknął przy nim.
- Naruto! Znam cię. Nie udawaj niewiniątka!- powiedział groźnie.
- Pff... W ogóle nie jesteś zabawny- prychnął blondyn i wstał. Na jego twarzy nie było śladu łez. Rozsiadł się wygodnie na fotelu i wgapiał w kompletnie skołowanego Sasuke.
- On tak zawsze?- spytał brunet Kibe.
- Tak. Od... Pewnego czasu. Taki jest jak się upije.
- Sakura! Kopsnij mi jeszcze piwa!- krzyknął na różowowłosą jakby była jego służącą.
- Naruto!!!- wrzasnęła i walnęła go w głowę.
- Za trzy godziny powinien zasnąć, musimy go przypilnować do tego czasu. Jest 18:00, to zaśnie około 21:00. Nie możemy spuszczać z niego...
- Hej. Słopaki? Gdzsie Narsuto?- zapytał już prawie nieprzytomny Suigetsu. Na fotelu ani nigdzie w pokoju go nie było. Usłyszeli trzaskanie drzwiami.
- Wyszedł.- powiedział brunet.
- Za nim!- krzyknęła różowowłosa.
 Za chwilę przed dom wybiegła cała trójka. Zauważyli, Naruto przed bramką.
- Nie złapiecie mnieee!!! Hahaha!- pokazał im język i uciekł.
- Co za przeklęty młot!
- I w dodatku pijany. Musimy go złapać. Może zrobić coś komuś, ale sobie też. Chodźcie. Że też jest moim przyjacielem.- powiedział zrezygnowany Kiba.
Ruszyli w pogoń za pijanym przyjacielem.
To będzie zabawny wieczór Pomyślał starszy Uchiha.



Piosenki:
  • Naruto - Fooling mode
_________________________________________
Parę tekstów z następnego rozdziału. Robić tak od czasu do czasu? Szczeże to nie miałam pomysłu na tę notkę. Ale dzięki niej mam pomysł na następną.
Teraz czas na szantać. Jeżeli pod tym rozdziałem nie bedzie przynajmniej trzech komentarzy to nie dodam następnego! :b

Tak Naruto przytulił się do Saska tylko, że Sasuke był zdziwiony



A płakał jak taki 7-latek